Prolog

1.7K 89 6
                                    

Stanął przed gablotką i rozejrzał się wokół z niepokojem. Alarm na szczęście się nie uruchomił. Zanim wszedł do budynku, wyłączył go porządnym zaklęciem, ale często się zdarzało, że ono nie wystarczało. Czasami trzeba było pokombinować trochę po swojemu, co mimo wszystko zapewniało rozrywkę. A najbardziej lubił, kiedy jego plan nie do końca wypalił. Uwielbiał uczucie adrenaliny i pojawiający się dreszczyk emocji, który od zawsze stanowił odskocznię od rzeczywistości.

Zwinnym ruchem ręki zbił szybkę osłaniającą klejnot i drgnął lekko, ponieważ usłyszał głośne wycie. Cholera, zaklął w myślach, po czym wybiegł z pomieszczenia, a później z budynku.

Wiedział jedno: nigdy nie zamierzał z tym skończyć.

*

Pewna osiemnastoletnia dziewczyna o brązowych włosach siedziała na parapecie w pokoju, w ciszy wpatrując się w padający deszcz głośno bębniący o szybę. Pomimo później pory nie mogła spać. Przyzwyczaiła się, ponieważ bezsenność trwała już od lat. Nawet będąc w Hogwarcie, trudno było zamknąć oczy i choć na chwilę uciec od okrutnej rzeczywistości. Za bardzo się bała.

Westchnęła głęboko i wstała, lekko chwiejąc się na nogach. Wolnym krokiem podeszła do łóżka i położyła się niepewnie. Oparła głowę o poduszkę, a resztę ciała rozłożyła na całej długości materaca. Zaklęła szpetnie.

- Śpij! Śpij, do cholery! – wykrzyknęła, próbując wyrzucić z siebie negatywne emocje. Zamknęła powieki i próbując wsłuchać się odgłosy za oknem, zaczęła cicho liczyć owce. Mimo to w uszach słyszała wyłącznie głośny krzyk matki, gdy ten ją bił i gwałcił.

Po policzkach szatynki poleciały słone łzy, ale nie próbowała ich powstrzymać. One skutecznie dawały upust emocjom. Uzależniła się od płaczu, uspokajała się. Wiedziała, że bez niego zwariowałaby już dawno temu.

Koniec z tym, zamyśliła się i dalej szlochając, przekręciła się na prawy bok. Nie mogę tak żyć. Nie mam już nic do stracenia. Nadszedł czas zemsty. Zayed pożałuje.

Sprawię, że będzie cierpiał – te niewypowiedziane słowa zawisły w powietrzu.

Hermiona nareszcie zasnęła.

*

Uciekał jak najszybciej potrafił i śmiał się przy tym głośno. Uwielbiał to. Kochał wiedzieć, że może odhaczyć kolejne włamanie ze swojej listy. Czuł dumę przepływającą przez każdą kość w ciele.

Skręcił w lewo i widząc, że po raz kolejny udało mu się uciec z rąk strażników, zatrzymał się. Oparł się o mur i odsapnął. Miał idealną kondycję, ale po prawie godzinnym biegu czuł zmęczenie. Rozejrzał się wokół, sprawdzając, czy nikogo nie ma w pobliżu. Kiedy teren okazał się czysty, z kieszeni wyciągnął czerwony rubin. W szarych oczach zabłysły iskierki radości, kiedy przyglądał się nowemu nabytkowi.

Niestety, euforia nie trwała długo. Usłyszał, że z przeciwległej ulicy biegnie kilkanaście osób. Zaklął i spowrotem schował klejnot w połach płaszcza. Nie miał zamiaru zgubić go w czasie ponownego biegu.

Że też ci pieprzeni ochroniarze jeszcze się nie zmęczyli.

Nagle chłopak przez nieuwagę potknął się o nierówny chodnik. Upadł z głośnym sykiem. Nie minęła minuta, kiedy otoczyli go umundurowani mężczyźni.

Draco po raz pierwszy w życiu został złapany na gorącym uczynku.

Przed nami prolog mojego nowego opowiadania Dramione, Słodka zemsta! Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu! Niebawem rozdział I! Liczę na komentarze! :)

Słodka zemsta || HP, Dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz