Rozdział drugi, part I

1.2K 76 2
                                    

Część pierwsza

- A znasz jakąś inną osobę, która wygląda tak samo jak ja?

Dziewczyna popatrzyła na niego, unosząc brwi ku górze. Draco mógłby przysiąc, że w jej oczach pojawiły się wesołe ogniki, a kąciki ust lekko zadrgały.

- Nie.

- To po co się głupio pytasz? – zakpiła, parskając głośno śmiechem.

Malfoy, będąc lekko skonfundowanym jej widokiem i zachowaniem, gestem ręki wskazał kanapę. Dziewczyna kiwnęła głową w podziękowaniu i delikatnie usiadła, obiecująco zakładając nogę na nogę. Draco zajął miejsce obok, nie spuszczając z niej zaciekawionego spojrzenia.

- Napijesz się czegoś? – zaproponował uprzejmie. W końcu, jakby nie było, jest gospodarzem, a dobre wychowanie nakazuje chociażby zapytać - nieważne, że szlamy. Etykieta to etykieta.

Hermiona jednak pokręciła przecząco głową.

- Słuchaj, Malfoy – rozpoczęła pewnie, lecz blondynowi nie umknął fakt, że dziwnie nerwowo zaczęła bawić się skrawkiem rękawa. – Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie przepadamy za sobą i pewnie gdybyśmy tylko mieli okazje, nie zwlekając, posłalibyśmy siebie w cholerę do piekła, ale muszę prosić cię o pomoc. A właściwie to o przysługę – sprecyzowała, po czym dodała, widząc jego minę: - Nie za darmo, oczywiście.

Draco przez chwilę milczał, zastanawiając się nad słowami dziewczyny. Faktycznie, musi mieć dość ważny problem, skoro zgodziła się przyjść akurat do mnie. Ale jaki?, pomyślał, będąc coraz bardziej zainteresowanym propozycją Granger.

- Powiedzmy, naturalnie czysto teoretycznie, że się zgodzę – zaczął. – Co wtedy dokładnie będę miał z tej nieocenionej i koleżeńskiej przysługi?

- Koleżeńskiej? – powtórzyła, a kąciki ust dziewczyny znów zadrgały. Szybko się zreflektowała, ponownie przyjmując na twarz maskę obojętnej profesjonalistki.

- Jak zwał, tak zwał – odparł Draco i wygodnie rozsiadł się na kanapie.

Kobieta przez chwilę milczała, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt na ścianie. Westchnęła, przenosząc wzrok prosto na Malfoya.

- Dobrze wiesz, że jestem podsekretarzem dyrektora Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, więc zarabiam dość sporo – oznajmiła swobodnym tonem, spoglądając znacząco w stronę mężczyzny, który tylko uśmiechnął się wyniośle. – Mogę szepnąć komuś słówko na temat twojego dobrego, obywatelskiego wręcz sprawowania. A nuż dostaniesz z powrotem, może nie całość, ale większość funduszy należących do Malfoyów przed wojną. Tym bardziej kiedy Harry Potter się za tobą wstawi – zakończyła swobodnie z lekkim uśmiechem na twarzy.

Draco patrzył prosto przed siebie, lecz zdawało się, że tak naprawdę nic nie widział, nic do niego nie docierało.

- Aha – chrząknęła Hermiona – może jeszcze wspomnę Ginny, która, przypomnę ci, pracuje w Służbach Administracyjnych Wizengamotu na dość wysokim stanowisku, coś na temat zmniejszenia kary u twojego ojca.

- Ale on ma dożywocie w Azkabanie! – wykrzyknął Draco, nie panując nad emocjami. – Zresztą jest już stary, więc nawet jakby dali mu dwadzieścia pięć lat, to i tak by umarł ze starości – prychnął, ale nie mógł pozbyć się iskierki nadziei.

- Ale zawsze może, przypuśćmy, co pół roku wracać do domu na chociażby dwa tygodnie.

Tego było za wiele. Blondyn nie miał zamiaru słuchać dalej tych wszystkich bredni wyssanych prosto z palca. Jeszcze tego brakowało, by zaczął snuć marzenia, które całkowicie mogłyby go zniszczyć. Tym bardziej że rzeczywistość wcale nie malowała się aż tak kolorowo.

Słodka zemsta || HP, Dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz