Rozdział pierwszy, part I

1.3K 86 1
                                    

Część pierwsza

Jak mogłem być takim idiotą i nie wyłączyć tego cholernego alarmu?!

Draco jak co dzień bił się z myślami, przeklinając w duchu własne gapiostwo i zapomnienie. Minęło aż pięć lat, ale dalej nie potrafił uwierzyć w swoją głupotę. Właśnie ona sprawiła, że został jednym z agentów Centralnej Agencji Wywiadowczej. No dobrze, przymus również brał w tym udział.

Jakby nie patrzeć, większość rzeczy robił wbrew sobie. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Pierwszym z brzegu była zgoda na porzucenie jedynego zajęcia, które kochał. Obiecał, że przestanie być złodziejem. Ba! Musiał zatrudnić się jako pracownik CIA, którego zadaniem jest łapanie i aresztowanie przestępców.

Przewrotność losu bywa okrutna.

Tyle razy chciał napisać do tego przeklętego Zayeda, żeby pocałował go w dupę, ale rozsądek zawsze wygrywał. Gdyby to zrobił, wydano by go. Jego kariera wtedy raptownie by się skończyła. I to nie tylko ta pod przykrywką ruskiego mugola Dymitra Morozowa; Draco Malfoya również, którego w czarodziejskim świecie uznawano za wyjątkowo wpływową osobę. Na dodatek był ostatnim ze swojego rodu. Ojciec siedzący w więzieniu się nie liczył. Szkoda tylko, że Zayed Al Nahyan także był dość prominentny. W Arabii Saudyjskiej pracował na wysokim stanowisku w Ministerstwie, a po przyjeździe do Wielkiej Brytanii został Dyrektorem Departamentu Tajemnic. Draco więc nie miał z nim kompletnie żadnych szans.

Nie ma to jak przegrać z władzą, zakpił ironicznie, głośno prychając.

- Morozow, przestań wreszcie myśleć i lepiej mi pomóż! – warknęła jego partnerka, z którą miał wątpliwą przyjemność pracować od około roku.

Mirella Martin była kobietą po czterdziestce, na której nikt nie odważył się zatrzymać dłużej spojrzenia. To z pewnością groźny sposób bycia i kpina malująca jej twarz były głównymi przyczynami. Chociaż lekko przerzedzone i siwiejące włosy oraz gruba sylwetka też mogłyby mieć jakiś wpływ.

- Stara prukwa – wycedził przez zęby Draco. Nieświadomie przybrał na twarz sztuczny uśmiech, wstał z krzesła i podszedł do biurka Mirelli. Kobieta siedziała dumnie wyprostowana. W dłoniach trzymała obszerną kartotekę, z której wystawało wiele różnych plików i zdjęć.

- Pamiętasz sprawę sprzed dwóch miesięcy? Chodzi o tego śmieciarza, którego znaleziono martwego na wysypisku – sprecyzowała, widząc uniesione wysoko brwi mężczyzny. Draco pokiwał twierdząco głową, przeczuwając już, co baba chce mu powiedzieć. – Wiem, kto za tym stoi.

Draco westchnął.

- To przecież jasne – parsknął. – Żona przyjaciela – dopowiedział, sprawiając, że Mirella popatrzyła na niego ze zdziwieniem, ale i z pewnego rodzaju złością. Oburzona pokiwała twierdząco głową.

Głupia suka, przeszło przez myśl Malfoyowi, który z satysfakcją zaczął dostrzegać, że w oczach kobiety gaśnie samozadowolenie. Gdyby ktoś miał tyle czasu, ile ty, i za grosz życia osobstego, to rozwiązywałby po kolei wszystkie sprawy o wiele szybciej, idiotko.

- Nieważne – odpowiedziała. – Lepiej wydrukuj mi swoje zaległe raporty.

- Są już na twoim biurku, jakbyś nie zauważyła.

Draco uśmiechnął się z wyższością.

- Te z tego miesiąca też? – spytała, mrużąc małe, piwne oczy. Gdy tylko spostrzegła, jak Draco na moment opuścił wzrok, zaśmiała się, typowo dla siebie, głośnym barytonem.

Malfoy szybkim krokiem podszedł do swojego biurka i włączył komputer. Usiadł na krześle z elegancją, po czym wziął do ręki kubek z kawą. Pociągnął duży łyk już zimnego napoju. Przez chwilę ze zmęczeniem wpatrywał się w powoli pojawiający się obraz na monitorze, kiedy usłyszał dźwięk dzwoniącego telefonu. Z westchnieniem odgarnął czarny kosmyk włosów, który wpadł mu do oczu. W końcu nie chciał być w najmniejszym stopniu podobny do swojej prawdziwej postaci. W mugolskim świecie żył wyłącznie pod przykrywką Dymitra. Jeszcze ktoś zdołałby go rozpoznać, a wówczas skutki nie byłby zadowalające. Zresztą nie tylko dla niego.

A telefon dalej dzwonił.

- Zamierzasz odebrać, Morozow?! – Mirella krzyknęła donośnie.

Zdenerwowany złapał za słuchawkę.

- Czego? – zapytał niegrzecznym tonem, w ogóle nie siląc się na spokój. Ta stara baba naprawdę niedługo go wykończy.

Po drugiej stronie zabrzmiał tubalny śmiech i Draco nie musiał pytać ani nawet przez sekundę się zastanawiać, z kim miał przyjemność rozmawiać.

- Może grzeczniej, Dymitrze? – zapytał głos ironicznie. – Albo Draconie. Jak wolisz?

- Czego chcesz? – powtórzył, całkowicie ignorując fakt, że Mirella z ciekawością mu się przysłuchuje. Przynajmniej na chwilę się jakoś rozerwie.

- Spotkać się – głos raptownie zmienił się z uradowanego na rozkazujący.

- Po co?

- Pogadać.

Draco czekał. Nie zamierzał wplątywać się po raz kolejny w chore gierki tylko dlatego, że puszczą mu nerwy.

- Powiedzmy, że mam dla ciebie zadanie. Taka wymiana. Ty zrobisz coś dla mnie, a ja uwolnię cię od wszelkich obietnic, które kiedyś mi złożyłeś.

- O co dokładnie chodzi? – zapytał Malfoy, mrużąc oczy i zastanawiając się nad kruczkiem. Szukał w słowach Zayeda. Nie znalazł jednak nic, do czego mógłby się przyczepić. Z ciekawością, ale też z pewną rezerwą, słuchał. Nie śmiał mu przerwać.

- Kiedy i gdzie? – zadał pytanie, a gdy już wszystko zostało ustalone, nawet się nie żegnając, szybkim ruchem ręki odłożył słuchawkę na swoje miejsce. Przez chwilę milczał, po czym zwrócił się do swojej partnerki. – Jutro prześlę ci emailem wszystkie raporty.

Draco w biegu przemierzał pokój, aż w końcu podszedł do drzwi. Założył czarny płaszcz i znów popatrzył na Mirellę, mając zamiar się pożegnać. Aż tak niewychowany nie był, poza tym noszenie nazwiska Malfoy do czegoś zobowiązuje.

- Do widzenia.

- Ale do końca dnia pozostały ci jeszcze trzy godziny pracy! – zaperzyła się, zakładając ręce na piersi. – Jeżeli teraz wyjdziesz, możesz być pewny, że szef się o wszystkim dowie.

Malfoy popatrzył na nią groźnie. Milczał, aż w końcu szybko wyjął z kieszeni różdżkę. Skierował ją wprost na Mirellę.

- Obliviate – wyszeptał.

Martin przez chwilę wpatrywała się zamglonym wzrokiem gdzieś w nieokreślony punkt przed sobą, aż wreszcie na jej obrzydliwej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Miłego dnia, panie Dymitrze.

Że też wcześniej na to nie wpadłem, pomyślał Draco, opuszczając pokój, a później całe biuro centralne CIA.

Na razie dopiero początek, ale mam nadzieję, że się podobało! :)

Słodka zemsta || HP, Dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz