Opowiem wam historię o chłopaku, który był odważny...
Nazywał się Luke Hemmings. Był średniego wzrostu i miał blond włosy. W jego wardze znajdował się czarny kolczyk. Jego oczy były błękitne, a uroda raczej przeciętna.
Dokładnie pamiętam dzień, w którym go poznałam. To była środa po południu. Lubiłam chodzić do kawiarni nad kinem. Było to klimatyczne miejsce, pełne książek. Czasami przechodziłam tam ze znajomymi, czasami sama. Pewnego razu po szkole poszłam tam, żeby się pouczyć i wypić kakao. Kiedy tak sobie siedziałam i czytałam, podszedł do mnie Luke i powiedział nieśmiałe "cześć". Wtedy po raz pierwszy stwierdziłam, że jest odważny, ponieważ choć się nie znaliśmy, odezwał się do mnie. Pomimo, że czułam się trochę niezręcznie, również się z nim przywitałam i przedstawiliśmy się sobie. Luke dosiadł się do mnie ze swoim kakao i zaczęliśmy rozmawiać o różnych głupotach. To było dziwne, ale przyjemne uczucie rozmawiać z nieznajomym. Od tamtego dnia, co tydzień w środę szliśmy na kakao. Drugi raz kiedy uznałam Luke'a za odważnego był, kiedy zaprosił mnie na randkę. Poszliśmy na spacer w sobotę tego samego tygodnia. Zaczęłam się z Lukiem spotykać i już po raz trzeci mogłam uznać go za odważnego, gdy zapytał, czy zostanę jego dziewczyną. Oczywiście się zgodziłam. Czwarty raz był, kiedy mnie pocałował, ale to zostawię dla siebie, kiedy, gdzie i jak. Jakiś czas później poznałam jego przyjaciół. Calum, Michael i Ashton byli jednymi z najfajniejszych kolesi, jakich dane mi było poznać. Pomimo mojej początkowej nieśmiałości, szybko się zaprzyjaźniliśmy. Nasz związek się rozwijał i w końcu Luke po raz piąty był odważny, gdy poznał moich rodziców. Już po jednej kolacji go polubili, ba wręcz byli nim oczarowani, a ja chodziłam dumna, ponieważ ten wspaniały człowiek był moim chłopakiem. Szósty raz był, kiedy wszedł do mnie w nocy, przez okno. Wtedy wcale nie wyglądał na odważnego, ponieważ jego piękną twarz zdobiły łzy. Tuliłam go, czekając aż się uspokoi, a później tak po prostu się kochaliśmy i nagle był siódmy raz, kiedy Luke był odważny. Nic mi nie powiedział, dopiero dużo później dowiedziałam się o powodzie jego wizyty i płaczu. Ósmy raz widziałam odważnego Luke'a, kiedy na dyskotece jakiś chłopak zachował się nieodpowiednio wobec mnie i chociaż był od Luke'a wyższy i dwa razy szerszy, a mój ukochany był raczej spokojną osobą, zaczęli się bić. Kiedy ich od siebie odciągnęłam, poszłam z zakrwawionym Lukiem do domu i go opatrzyłam, a on tylko się uśmiechał i powtarzał, że jestem piękna i cieszy się, że mnie ma. Jednak po tym wieczorze wszystko zaczęło iść nie tak, jak powinno, ale to pominę i przejdę do dziesiątego aktu odwagi Luke'a. To było, kiedy jego ojciec go pobił, a on chociaż mógł, nie oddał mu. Bo przecież ten potwór, wciąż był jego ojcem. Podzowiałam go, ponieważ pomimo tego, jaki był jego ojciec, a był okropny, Luke nigdy nie powiedział o nim złego słowa. Ba! On go nawet bronił, podczas gdy ja rzucałam w niego obelgami. Szczerze nienawidzę tego człowieka. Za każdym razem, kiedy jego ojciec się wściekał, on przychodził do mnie, a ja bez pytań, ze łzami w oczach, tak po prostu, obmywałam jego rany i tuliłam do snu. Luke był odważny, ponieważ pomimo braku interwencji ze strony matki i okrucieństwa ojca, on ich kochał. Dziesiąty raz był, kiedy ludzie w szkole zaczęli wyśmiewać się z jego posiniaczonej twarzy, a on i tak przychodził do szkoły. Jedenasty raz był, gdy powiedział, że mnie kocha. To było w środę, w kawiarni, dawno temu. Ja również go kochałam. Luke chodził do szkoły, jednak był coraz bardziej smutny i odizolowany, nawet ode mnie. Najgorsze było to, że nie wiedziałam jak mu pomóc, gdyż on nie chciał nawet słyszeć o policji. Sytuacja była coraz gorsza, a ja coraz bardziej bezradna. W końcu nadszedł dwunasty i ostatni już raz. Luke skoczył z mostu i się zabił. Popełnił samobójstwo, bo był odważny. Luke Hemmings się zabił, bo był za dobry dla tego świata. Luke Hemmings był miłością mojego życia. Podziwiam go, chociaż ja nie jestem tak odważna jak on. Nie umiem chodzić do szkoły widząc, że go tam nie spotkam. Nie mogę spać wiedząc, że on mnie nie przytuli. Nie mogę żyć wiedząc, że go nie ma. Ale chciałabym chociaż raz być tak odważna. Dlatego kończę ten list i kończę tą historię tu, gdzie skończył on. Na moście.
Kocham cię mamo, to nie twoja wina.
Kocham Cię tato, to nie twoja wina.
Kocham was Calumie, Michaelu i Ashtonie, to nie wasza wina.
Kocham Cię Luke'u i dziękuję za miłość.
Do zobaczenia
~(nareszcie)OdważnaWłożyłam list do koperty i położyłam na ziemi. Spokojnie, z uśmiechem na ustach, przeszłam przez barierkę. Była noc, było spokojnie i cicho, a ja w końcu byłam odważna i skoczyłam.
Witaj Odważny- szepnęłam nim pochłonęła mnie ciemność...