Rozdział 2 cd 2

78 19 0
                                    

  — Proszę — podała mi ją, a ja zachłannie chwyciłam.

Wtedy moją rękę przeszył prąd, coś jakby delikatne mrowienie, które z czubków palców przeniosło się na różdżkę i milimetr po milimetrze zaczęły się odciskać na niej moje cechy charakteru. Ich wzór jednak zupełnie nie przypominał tego u Jasmine. Był zupełnie różny, co było naturalne, bo przecież dwie osoby nie mogą mieć jednakowych charakterów. Chyba że bliźniacy? Postanowiłam spytać o to Jamesa i Jessie, jak tylko ich spotkam.

Ta magiczna elektryczność się ulotniła i wreszcie mogłam podziwiać żłobienia i uwypuklenia, które powstały na mojej nowej broni. Przy samej rękojeści widniały trzy ametysty ułożone w jednakowy sposób jak u Jass, jednak miały inny szablon można powiedzieć. Oplatały ją łodygi kwiatów, które zidentyfikowałam jako jaśminowiec, a same kwiatki nie były rzeźbione tak głęboko, przez co wydawało się jakby były jaśniejsze. Na samym szczycie widniał rogalik księżyca.

— Jest piękna — uśmiechnęłam się.

— No, nie mogę zaprzeczyć.   — Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale jej głos nagle zamarł, zbladła i wypuściła ze świstem powietrze. — Pokaż ją. — zażądała.

Wzięła ją ode mnie i bez słowa zaczęła się uważnie przyglądać. Sprawdzała wszystkie szczegóły, kiedy nadal w milczeniu podniosła się i zbliżyła do biurka. Otworzyła szufladę, w której leżał plik kartek oraz kopert i zaczęła pospiesznie pisać coś na jednej z nich.

— Co robisz? — spytałam zaniepokojona.

— Coś jest nie tak — powiedziała — twoja różdżka nigdy tak nie wyglądała. Zobaczyłam księżyc i myślałam, że wszystko w porządku, ale nie. Zawsze była na niej lawenda, jako symbol twojej nieśmiertelności, jako symbol... — Tu urwała, prawie widziałam, jak ugryzła się w język. — No nieważne, musimy się z nimi spotkać.

— Z kim?

— Nieśmiertelnymi i Alice — wyjaśniła krótko.

W tym momencie wzięła drugą kopertę, ale na niej wiadomość była zdecydowanie krótsza od poprzedniej, a potem z jej końca palca wystrzelił ogień, który spalił koperty na popiół, który o dziwo zniknął. Nie było żadnego śladu po nich.

— Jasmine — zaczęłam się denerwować. — Co zrobiłaś? Możesz ze mną normalnie porozmawiać? Przestań zachowywać się, jakby stało się nie wiadomo co, to tylko jeden wzór. To nie koniec świata!

— A co jeśli to właśnie koniec świata? — spytała. — Jesteś NIEŚMIERTELNA — powiedziała to z wielkim naciskiem. — A nagle coś, co jest twoją nieodłączną częścią się zmienia, a zmiany nie są w tym świecie dobre. Mogą zwiastować tylko nieszczęście. — Wzdrygnęłam się, ale miałam wrażenie, że dziewczyna ma tendencje do panikowania.

— Może nic się nie stanie — zauważyłam cicho.

— Może nie, ale w razie czego wysłałam listy do twoich sióstr, Alice i Cartera.
— A ten ostatni był do kogo?

Zbyt długo milczała, wiedziałam, że coś przede mną ukrywa, ale na razie nie chciało mi się odgadywać, co to takiego może być, więc machnęłam tylko ręką na znak, że mnie to nie obchodzi i zeszłam na dół do kuchni. Kolejny raz zapomniałam, jak ważny jest posiłek. W lodówce znalazłam kilka jajek, więc postanowiłam na szybko zrobić jajecznicę. Rozbiłam kilka więcej, aby zrobić też dla mojej współlokatorki, bo ona też na pewno zdążyła już zgłodnieć. Mimo że jej panika mnie denerwowała bardzo ją lubiłam, była mi jedną z bliższych osób i za żadne skarby nie chciałam jej stracić.

Kiedy kroiłam chleb weszła do kuchni ze zmartwioną miną, ale nic już nie powiedziała. Postawiłam przed nią talerz zaczęła w milczeniu jeść, a ja nie chciałam tej ciszy przerywać. Jeszcze dowiedziałabym się o jakiejś wielkiej misji zaprowadzenia pokoju na świecie, a na to już zupełnie nie chciałam się narażać. Nie bardzo orientując się, co właściwie robię, niemal bezmyślnie zaparzyłam herbatę, która jak na ironię losu była jaśminowa. Jasmine tylko się skrzywiła wyczuwając zapach napoju.

— Przestań — skarciłam ją. — Może przez te kwiatki na różdżce będziesz musiała sobie zmienić imię, jak tak dalej pójdzie. Mogę na Ciebie mówić Lavender, skoro tak bardzo zależy ci na tej lawendzie. — Uśmiechnęła się blado i rozluźniła odrobinę.

— Wiesz, może przesadzam, ale naprawdę nie chciałabym, żeby coś się stało. A co do imienia, to nie dziękuje, wolę swoje własne. — Po tych słowach ruszyła na górę. Będąc w połowie schodów zatrzymała się. — Angie?

— Tak?

— Za dwie godziny musimy się spotkać z tymi, do których napisałam wiadomość, właśnie przyszła odpowiedź, bądź gotowa. — Kiwnęłam głową i zajęłam się zmywaniem naczyń zastanawiając się, kiedy zdążyła przeczytać wiadomość, przecież nie miała żadnej kartki, koperty czy listu w ręce.  

----------------------------------
Hej kochani piszcie w komentarzach jak wam się podoba, gwiazdkujcie ☆☆☆, krytykujcie, poprawiajcie bledy, bo wszystko motywuje do dalszego pisania ♡

Kwiat Jednej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz