Rozdział 1 cd 6

93 24 0
                                    

  Pomieszczenie wyglądało bardzo przytulnie. Na ścianach położona była boazeria, co jeszcze bardziej ocieplało wnętrze, a dookoła porozstawiane były podniszczone już kanapy, szafy z ciemnego drewna sięgające aż do sufitu, które po brzegi były wypełnione pożółkłymi ze starości księgami. Nastrój tworzyły tu — tak samo, jak w moim domu — setki świec, stojących w każdym możliwym miejscu. Zauważyłam, jak Jasmine wyciąga ze swojej przepastnej torby świeczkę, którą zgarnęła rano w pośpiechu ze stołu. Ze wzruszeniem ramion odstawiła ją obok trzech innych.

Zdążyłam zająć miejsce obok Jessie na kanapie, kiedy drzwi z wielkim hukiem otworzyły się na oścież, a w drzwiach stanął, chociaż to nie jest dobre określenie, on się raczej wtoczył - chłopak, którego widziałam wczoraj na polanie, a przynajmniej tak mi się wydawało, że to on. Za nim weszła ku mojej wielkiej uldze Aria. Wyglądała na co najmniej zniesmaczoną. Spojrzałam na resztę moich towarzyszy, żaden nie wyglądał na zachwyconego widokiem Jacka, jak przypomniałam sobie nazwała go Alice. Zanim doszedł do najbardziej obdartego fotela ze wszystkich, zdążył potknąć się o wystający róg dywanu i nieomal runął na ziemię jak długi. No właśnie. Nieomal. Zawisł tuż nad ziemią, nie przewracając się jednak. Wyglądało to jak zatrzymanie filmu w śmiesznym momencie.

— Arianna daj spokój — powiedział z niezadowoleniem.

— Jak chcesz - stwierdziła i odwróciła od niego wzrok, a on nawet nie zdążył wyciągnąć przed siebie rąk, aby złagodzić upadek, kiedy spadł.

— Przyprowadziłam waszego mentora — powiedziała zjadliwie. - Raven miała rację, żeby go pilnować. Pojęcia nie macie co chciał zrobić. Jej wzrok padł na mnie i widać było jak ugryzła się w język. — No zresztą nieważne. Jack w tym czasie podciągnął się na fotel i popatrzył po wszystkich, z uporem omijając wzrokiem Cartera.

— Jest dwunasta, a ty zdążyłeś już tyle wypić? — spytał z wyrzutem James.

— Poprawka — powiedział — Jest dwunasta, a ja już od pół godziny nic nie piłem. — Mówiąc to zaczął się podnosić, ale tajemnicza siła go powstrzymała. Spojrzał z niechęcią na Arię, która wwiercała w niego swoje ostre spojrzenie. — No dobrze — powiedział zaskakująco wyraźnym głosem. — Wszyscy wiecie, jak to wygląda, prócz Angie, ale jak powiem to wszystko będę mógł stąd wyjść? — upewnił się.

— Tak — potwierdził Carter, ale ten nawet nie spojrzał w jego stronę

— Jestem Jack, mentor drużyny Amethyst — zaczął. — W tej szkole są dwa rodzaje lekcji.   — Szybko przeszedł do tematu. — Lekcje magii i panowania nad bronią. Każde z nich prowadzone są indywidualnie dla każdego z adeptów. Do każdych zajęć masz oddzielnego nauczyciela. Od wszystkich magicznych zdolności jest Estelle, ona pomoże opanować ci podstawy oraz rozwijać twoje talenty, chociaż z tobą zawsze jest trudno - stwierdził z grymasem na twarzy. — Panowania nad bronią uczę ja. Będziesz musiała wybrać swoją broń, którą będziesz używać w wypadku, kiedy magia będzie Ci niedostępna albo w innych podobnych przypadkach. — Jego ton był tak oschły i oziębły, że zaczęłam drżeć z zimna w mojej lnianej sukience, chociaż za oknem było upalne lato. Spojrzałam na Cartera, który patrzył z prawdziwą odrazą na naszego Tutora. — Dodatkowo na koniec roku, na sprawdzenie waszych umiejętności odbędzie się konkurs. Będzie on miał 3 etapy, a w każdym z nich będziecie musieli zmierzyć się z innymi drużynami: Ruby, Sapphire, Diamond i Emerald. W każdej z nich znajduje się po 5 członków, po ukończeniu każdego etapu odpadają 2 drużyny. Po wyłonieniu zwycięskiej drużyny otrzymuje ona tajemniczy artefakt, ale on jest nieznany nawet nam nauczycielom do momentu rozpoczęcia rywalizacji. Lekcje zaczynamy od jutra rana. Przyjedziesz z Jasmine, ona wszystko załatwi — skinął do niej głową. — Jeżeli masz do mnie pytania, to zawsze możesz pytać. — spojrzał na mnie szmaragdowymi oczami, jednak jego wzrok wyraźnie mówił, że nie chce mu się odpowiadać na żadne idiotyczne pytania.

— Mogę już iść? — spytał, kierując to pytanie do Arii, która niechętnie skinęła głową. Z pewnością poderwałby się z tego krzesła, gdyby nie stan, w jakim się znajdował. Podszedł jednak do szafki wyjmując z niej butelkę z jakimś bursztynowym płynem. Jasmine spojrzała na Jessie porozumiewawczo.

Jack szarpnął za klamkę i wytoczył się na zewnątrz. Coś mnie szarpnęło w środku i wybiegłam na korytarz, zanim ktoś zdążył mnie powstrzymać.  

----------------------------------
To już ostatnia część tego rozdziału. Jestem z was dumna, że czytaliście go całego! 😘

Kwiat Jednej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz