No to już jestem w piątej klasie! Hogwart pałał nowymi wiadomościami. Turniej Trójmagiczny. Szkoły z całego świata. Ile się w tym roku wydarzy! Jestem bardzo podekscytowana. Ciekawe kogo Czara Ognia wybierze? Tak myśląc szłam korytarzem na śniadanie. Kiedy skręciłam w kierunku Wielkiej Sali, ktoś mi zasłonił oczy.
-Zgadnij kto to?
-George, nie zachowuj się jak małe dziecko! Nie mam pięciu lat!
-Oj nie wiem. Z umysłu chyba tak.
Trzepnęłam go po klatce piersiowej. Zaśmiał się i zaczął ironicznie poruszać brwiami.
-Lepiej się broń, bo zaraz będzie wybuch wulkanu! - tak on nazwał moje nerwy.
-Wątpię. Jesteś tylko dziewczyną.
-Która może mocno przyłożyć!
Zaczęłam go gonić po korytarzu. Dużo osób nie zwracało już na to uwagi. U bliźniaków to normalne. Nagle się o coś potknęłam. Okazało się, że to Malfoy postawił mi nogę. Kiedy się wywaliłam zaczął się śmiać. Ten niewychowany smarkacz! Jestem niestety od niego niższa, ale starsza. Mam tylko 165 cm wzrostu, gdzie on ma ponad 170. Nienawidzę być taka mała! Nie dość, że nazywa mnie wroną, bo mam czarne, kręcone włosy, to jeszcze wyśmiewa ze wzrostu. George pomógł mi wstać i podszedł do wrednego blondyna.
-Nie wstyd ci, Malfoy? Wyśmiewasz się ze swojej dalekiej kuzynki.
To niestety była prawda. Daleka siostra cioteczna jego matki jest moją rodzicielką. Została odrzucona od swojej rodziny, kiedy poślubiła mugola. Nasza rodzina była kompletnym przeciwieństwem do Malfoy'ów. Odziedziczyłam po nich tylko czysto błękitne oczy.
-Zostaw go. Nie ma sensu kłócić się z nim. Z idiotą się nie dogadasz.
George rzucił mu mordercze spojrzenie. Żeby nie było, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic więcej! Często pomagam im z transmutacji i wróżbiarstwa. Żałują, że wybrali ten przedmiot. Dla mnie to naprawdę dobra zabawa. Czytanie z kuli, fusów herbacianych. Mam do tego talent. Mama często mi powtarzała, że nie muszę się dobrze uczyć, ważne, abym wiedziała wszystko co mi się w życiu przyda. Na śniadaniu dołączył do nas Fred. We trójkę byliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Robiliśmy różne żarty i dowcipy nauczycielom. Snape nas nienawidził, ale mi to nie przeszkadzało. Jeśli sobie przypomnę naszą największą wpadkę, to uśmiech sam ciśnie się na usta. Rozrzucaliśmy różne rzeczy w pracowni profesor McGonnagal za to, że zadawała nam masę pracy w domowej. Nagle weszła do pokoju i zaczęła się rozglądać. W końcu powiedziała.
-Chyba nikogo tutaj nie ma. To najwspanialsza pora na podpalenie szafy.
Niestety tam się schowaliśmy, więc wyskoczyliśmy z niej jak najprędzej. Za karę musieliśmy posprzątać całą pracownię. Nie zapomnę tej chwili. Pani profesor zablokowała wszystkie zaklęcia na ten czas i nie wiedzieliśmy o tym. Oczywiście Fred jest zbyt leniwy, by pozbierać coś palcami, więc chciał użyć zaklęcia. Niestety różdżka zaczęła się kręcić w powietrzu i wystrzeliwać czerwone iskry. Uciekliśmy z sali, a różdżka Freda eksplodowała. Jego rodzina jest biedna i nie stać ich na każdą nowość, więc zafundowałam mu ją. Był mi mega wdzięczny, a ja cieszyłam się, że mogłam mu pomóc. Usiadłam przy stole Krukonów. Byłam ich cierpieniem, ponieważ przez moje wybryki Ravenclow tracił dużo punktów. No trudno. Mają problem. I tak cieszę się, że mam takich przyjaciół jak Fred i George.
CZYTASZ
Fred I George : Moja Historia
Fanfiction-No i co, maluchu? Dalej będziesz się przekomarzać? -George, puść mnie! -Pytam. -No dobra, dobra. Pójdę. -Cieszę się - uśmiechnął się czarująco. -Gdzie jest Fred? Sama tego nie zrobię. -Fred już idzie. Widzisz Lisa? Spojrzałam na następnego r...