Rozdział 5.

159 11 4
                                    

*Olivia*
Kiedy wróciłam do domu zastałam dość dziwny widok. Jeremi i Victoria siedzieli na kanapie i oglądali film. On głaskał jej włosy, a ona powoli przysypiała. Weszłam po cichu do salonu, od tyłu zakradłam się do kanapy i szepnęłam chłopakowi na ucho:
- Jesteś tu jeden dzień, a już lecisz na moją przyjaciółkę? - cicho się zaśmiałam.
- Rany boskie, możesz tak nie straszyć? - aż podskoczył. Na szczęście Vic zdążyła pożądnie zasnąć.
- Wybacz.
- Czekaj, czekaj czemu niby "lecę na twoją przyjaciółkę"? - powiedział robiąc cudzysłów w powietrzu.
- Przecież cię znam. Widać to w twoich oczach.
- Gadasz jak w tandetnych romansidłach. Nic po mnie nie widać. Może mi się trochę spodobała, ale nie chce się angażować, bo przecież niedługo wracam do Polski. - szeptał, żeby mieć pewność, że Vic nie usłyszy.
- Jak to wracasz? Myślałam, że tu zostaniesz na jakiś czas... - posmutniałam.
- Zostanę, ale na kilkanaście dni. Muszę parę spraw pozałatwiać, a później wracam. Nie myśl teraz o tym, ciesz się tym, że jestem. - szeroko się uśmiechnął.
Odpowiedziałam tym samym.
- Jesteś głodny? Bo już 22:00, a ty od przylotu nie jadłeś. - spytałam.
- Coś bym zjadł, ale nie mam za bardzo jak wstać. - wskazał palcem na dziewczynę, która leżała na jego kolanach.
Delikatnie wstał, a ja w miejsce jego kolan, położyłam poduszkę. Przykryłam ją kocem i poszłam z Jeremim do kuchni. Zrobiliśmy kanapki i wspominaliśmy stare czasy, jak się poznaliśmy. Po skończonym posiłku, oboje poszliśmy do swoich pokoi spać. Byłam bardzo zmęczona dzisiejszym dniem, chociaż w zasadzie nie robiłam nic nadzwyczajnego. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam pod puszystą kołdrę. Nie musiałam długo czekać, a odleciałam w krainę snów.

Obudziłam się o 8:30. Promienie słońca wpadały do mojego pokoju. Wstałam z łóżka, poszłam się odświeżyć i ubralam typowy wakacyjny strój - luźną, miętową sukienkę na ramiączka. Zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam do kuchni. Na kanapie nie było Victorii. Pokój Jeremiego był na parterze, więc zajrzałam. Drzwi były uchylone i nikogo nie było. Dziwne... Gdzie oni poszli?
Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie musli z owocami. Usiadłam w salonie i włączyłam tv. Po kilkunastu minutach wrócili do domu.
- Gdzie wyście byli? - powiedziałam lekko zdenerwowana.
- Byliśmy w domu Vic, bo wczoraj zapomniała zamknąć drzwi. - śmiał się Jeremi.
- Ale we DWOJE? - powiedziałam z naciskiem na ostatnie słowo.
- A czemu nie? - spytał chłopak.
- A niiiccc... - znacząco spojrzałam na przyjaciela. - Z czego się tak cieszycie? Braliście coś czy piliście?
- Nic z tych rzeczy. - odezwała się Victoria.
- Dobra nie ważne. Jesteście głodni?
- Nie, już jedliśmy. - odparła dziewczyna.
- Ok, macie jakieś plany na dzisiaj? - zapytałam.
- W zasadzie to chyba nie.
- Ja też, może poszlibyśmy na plażę? Jest piękna pogoda.
- Genialny pomysł. - powiedział rozpromieniowany Jeremi.
- To bądźcie gotowi za 40 minut. - odpowiedziałam, po czym udałam się do pokoju, żeby spakować się na wyjście, a Vic pobiegła do swojego domu.
Wzięłam torbę, spakowałam ręcznik, krem do opalania i inne potrzebne rzeczy. Przebrałam się w żółty, dwuczęściowy strój, na to zarzuciłam sukienkę i udałam się do łazienki, żeby się pomalować wodoodpornymi kosmetykami. Byłam gotowa po 25 minutach, więc zeszłam na dół, żeby przyszykować coś do jedzenia. Pokroiłam arbuza, ananasa oraz truskawki i włożyłam do oddzielnych plastikowych pojemników. W międzyczasie zadzwonił mój telefon.

Olivia - Halo?
Ross - Hej, tu Ross. Masz jakieś plany na dzisiaj?
Ol. - Tak, właśnie się wybieram na plażę z przyjaciółmi. Może chciałbyś pójść z nami?
R. - Bardzo chętnie. Kiedy idziecie?
Ol. - Właściwie to za 10 minut.
R. - U, będzie ciężko, ale postaram się zdążyć. Wyślij mi swój adres.
Ol. - Ok, już wysyłam.
R. - Będę za ok. 15 minut.
Ol. - Do zobaczenia.
Rozłączyłam się, wysłałam smsem mój adres i spakowałam przekąski. W tym czasie wszedł Jeremi.
- Gotowa?
- Już prawie.
- Super, a tak właściwie to gdzie twoja siostra? - spytał.
- Ona ciągle podróżuje, wyjechała teraz na miesiąc do Waszyngtonu. Słuchaj, a to nie będzie problem, jak jeszcze do nas dołączy jeden chłopak?
- Pewnie, że nie. A kto to? - zrobił "brewki"
- Poznałam go na na kursie prawa jazdy.
- Fajny?
- Nawet bardzo. - uśmiechnęłam się.
- Uuuu, ktoś tu się zabujał.
- Daj spokój, znam go kilka dni. Nie wiem co z tego wyjdzie.
- Jasne, jasne. Mnie nie oszukasz, bo...
W tym momencie weszła Vic.
- Hej, gotowi? - zapytała
- Tak, ale czekamy na kogoś. - powiedziałam.
- Na kogo?
- Rossa.
- Rossa? Tego z kursu? Jak? Gdzie? Kiedy? - pytała, pytała i pytała.
- Tak, właśnie tego. Długa historia, zaraz przyjedzie.
Po niedługim czasie pod domem zaparkował czarny samochód. Wyszłam z torbami przed auto.
- Cześć. - przywitałam się.
- Hej. - podszedł do mnie i pocałował w policzek.
Lekko się zarumieniłam. Chyba to zauważył.
Po chwili z pomieszczenia wyszli Vic i Jeremi.
- O to właśnie moi przyjaciele, Victoria i Jeremi. A to Ross. - uśmiechnęłam się.
- Miło cię poznać. - powiedzieli naraz Vic i Jeremi.
- Mi również. Wsiadajcie do samochodu.
Ross wsadził wszystkie torby do bagażnika, po czym Viv i Jeremi usiedli z tyłu, a ja miałam zamiar usiąść na miejscu pasażera, ale Ross zapytał:
- A może ty poprowadzisz? - zwrócił się do mnie.
- No nie wiem. - trochę się bałam, bo w końcu to jego samochód i nie chciałam go ewentualnie zepsuć lub rozbić.
- Daj spokój, nigdy nie spotkałem dziewczyny, która by tak jeździła. - nalegał.
- A jak coś się stanie? - normalnie bym się od razu zgodziła, ale jednak to jego auto i trochę się bałam.
- To przecież będę siedział obok. - uśmiechnął się.
- Niech będzie. - oznajmiłam i usiadłam na miejscu kierowcy.
Odpaliłam silnik i ruszyłam. W pewnym momencie, kiedy zmieniałam biegi, poczułam na swojej dłoni ciepłą dłoń Rossa. Zamarłam.
Poczułam falę gorącą przeszywającą moje ciało. Motyle w brzuchu wariowały jak oszalałe. Nie miałam pojęcia co zrobić.

I Can't Remember what I didOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz