Siedziałam i słuchałam mojej zdenerwowanej matki. Miałam jej dosyć. Na szczęście do pokoju wszedł doktor.
-Pani Collins. - obie spojrzałyśmy w jego stronę. - Nie ma potrzeby denerwować pacjentki.
Trochę zbiło ją to z tropu.
-P-przepraszam Panie doktorze. Jak wyglada jej stan zdrowia? - odpowiedziała z niewiarygodnie sztucznym uśmiechem.
-Jest dobrze, będzie musiała tu poleżeć jeszcze około 5 dni. Chciałem poinformować tylko, że chłopak, który Panią tu przyprowadził wyszedł. Podziękowałem mu za przyprowadzenie Pani do nas i udzielenie szybkiej pomocy rannej nieznajomej osobie. - poinformował nas."Rannej nieznajomej" przecież jeszcze pół godziny temu ten dziwny blondyn był moim rzekomym chłopakiem. Cała ta sytuacja była naprawdę dziwna..
-Chciałabym mu podziękować, jednak skoro już wyszedł trudno. - udałam, że cała wcześniejsza sytuacja nie miała miejsca.
-Muszę zabrać Panią Olivię na prześwietlenie ramienia. Jeśli Pani pozwoli. - powiedział dając mojej matce do zrozumienia, że powinna już iść. Ku mojej uldze nie miała z tym większego problemu.
-Dziękuję za informację o stanie mojej córki. Do widzenia. - odpowiedziała i wyszła nawet na mnie nie spoglądając.Po wielu badaniach, mogłam w spokoju odpocząć i poczytać książkę. Niestety nie miałam przy sobie żadnych rzeczy, więc dostałam jedną z niewielu szpitalnych egzemplarzy, a "Wichrowe Wzgórza" nie należały do moich ulubionych lektur. Poprosiłam więc o kartkę papieru i długopis.
"Miałam zamiar zapytać tego chłopaka kim jest, ale wyszedł. Najdziwniejsze było to, że lekarz zdawał się nie pamietać jako kto się wcześniej przedstawił. Po tym jak wyszła mama lekarze przyprowadzili nową pacjentkę, jest bardzo miła.." - spojrzałam w kierunku mojej nowej szpitalnej koleżanki, która właśnie spała. - "Julie jest niemożliwa, cały czas do mnie mówi, co w niej kocham, bo sama wolę słuchać ludzi niż opowiadać o moim mało ciekawym życiu. Zdążyłam już dowiedzieć się, że jest w połowie francuską, stąd jej imię. Po mimo, że po wypadku samochodowym ma duże problemy z płucami, jest uśmiechnięta praktycznie dzień i noc.."
-Znowu piszesz Liv? - zapytała ziewając.
Automatycznie odłożyłam długopis.
-Nieee..
Zachichotała. Rozmawiałyśmy noc i dzień przez całą moją wizytę, bardzo się ze sobą zżyłyśmy. Momentami przypominała mi Hanne, która prawdopodobnie teraz leżała w łożku na drugim końcu Nowego Jorku, nieprzytomna.Dzień przed moim wyjściem ze szpitala, siedziałam z Julie, dużo rozmawiałyśmy. Obiecałyśmy sobie, że nasz kontakt się nie urwie. Byłam szczęśliwa bo była teraz jedyną osobą, z którą mogłam porozmawiać o wszystkim. Prawie wszystkim, za wyjątkiem sekretu Hanny.
Następnego dnia wychodząc obiecałam, że będę ją odwiedzać. Martwiłam się o nią, jednak wiedziałam, że da sobie radę.
Wypisałam się ze szpitala i wychodząc wzrokiem przeszukałam parking. Przyjechał Pablo, sam.
-Ola Olivia! - lubiłam jak witał się ze mną w ten sposób.
-Hej! Co tam? - uśmiechnęłam się.
-Dobrze, twojej mamy nie ma bo musiała.. -widziałam, że stara się wymyślić coś na poczekaniu.
-Spokojnie, nie musisz się wysilać.
-Jak się czujesz? Ramię wyleczone? Co ty dziewczyno robiłaś po nocach, sama w NYC? To nie było mądre, chiquita.
-Nie chciałam dzwonić do was o 12 w nocy. - odpowiedziałam.
Rozmawialiśmy z Pablo całą drogę do domu, poprosiłam go aby wpierw pojechał do domu Hanny. Musiałam się z nią zobaczyć, opowiedzieć jej co się wydarzyło, nawet jeśli i tak nie będzie mi w stanie odpowiedzieć..
CZYTASZ
Different || Justin Bieber
FanfictionOlivia Collins jest normalna (dosłownie i w przenośni) jednak musi utrzymać pewną tajemnicę przed światem. Nie swoją a jej przyjaciółki Hanny. Jej życie zmienia się diametralnie, po pewnej sytuacji i poznaje kogoś kogo nie powinna znać.. * wszystkie...