Obudziłam się ale nie otwierałam oczu, analizowałam krok po kroku ten dziwny, a zarazem tak realistyczny sen. Morderca, wielki kruczo-czarny ptak, strzał. Moja wyobraźnia nie zna granic. Uśmiechnęłam się leżąc, sama do siebie. Musiałam poruszyć lekko ręką, ponieważ poczułam silny ból w prawym ramieniu. Otwarłam szeroko oczy. To nie był mój pokój, tylko sala szpitalna..
Podniosłam się lekko, słyszałam miarodajny dźwięk urządzenia mierzącego pracę serca. Zauważyłam plastikową rurkę przytwierdzoną do mojego nadgarstka. Byłam przerażona, próbowałam w przypływie chwili pozbyć się tego z mojej ręki, jednak jakikolwiek ruch przyrawiał mnie o zawrót głowy.-Nie radził bym wyrywać z ręki urządzenia, które utrzymuje Panią w o ile można to tak nazwać w pełni sił. - usłyszałam głęboki męski głos i spojrzałam w jego kierunku. - Doktor Reynolds, miło że się Pani obudziła. Musimy przeprowadzić wiele badań, po zaistniałej sytuacji.
-P-przepraszam ale nic nie rozumiem. Co ja tu właściwie robię? I jak się tu znalazłam?
-Została Pani postrzelona wczorajszej nocy i straciła Pani przytomność. Na szczęście nie była Pani daleko od naszego szpitala. Pani chłopak przyprowadził Panią w samą porę. - odpowiedział.
- Nie rozumiem, jaki chło...
-Witam Panie doktorze! Do sali wszedł blondyn przywitał się lekarzem, a później spojrzał na mnie. Jego czekoladowe oczy były pełne smutku, a zarazem tajemnicy i buntu. - Cześć słonko! Jak się czujesz?
Siedziałam otępiała.
-Uznam to za "Dobrze". - mrugnął do mnie. - Jak Pan widzi Panie doktorze, Olivia czuje się coraz lepiej. Kiedy będzie mogła wyjść?
O co tu w ogóle chodziło? Skąd wziął się ten chłopak? Nie rozumiałam nic z całej tej popapranej sytuacji.
-Rana nie była bardzo głęboka.. myślę, że może jakieś 5 do 6 dni i będzie mogła Pani wyjść ze szpitala. Czy posiada Pani jakieś numery telefonu do rodziny?
-Wydaje mi się, że powinny być w telefonie. - odpowiedziałam.
-Niestety jest rozładowany. Może jednak pamięta Pani choć jeden kontakt?
-Niestety nie.
-Dobrze w takim razie przeszukamy Pani kartoteki raz jeszcze. Czy potrzebuje Pani czegoś na tą chwilę? - zapytał.
-Czy moglibyśmy porozmawiać z Olivią na osobności, Panie doktorze? - wtrącił się dopiero co poznany przeze mnie chłopak.
-Oczywiście. W razie jakiejkolwiek potrzeby proszę mnie wezwać. - odpowiedział i wyszedł, a blondyn odprowadził go wzrokiem do drzwi.-Słuchaj nie mam czasu tyle tu czekać. - odwrócił się do mnie napięcie. - Lepiej przypomnij sobie numer telefonu do twojej matki, albo zrób te swoje czary mary i wylecz się prędzej, bo nie mam zamiaru siedzieć tu, aż jakaś dziewczyna, której nawet nie znam się wyleczy! - syknął.
-Yyy przepraszam..? Nie zrozumiem o co ci chodzi? To ja przypominam, obudziłam się jakieś 5 minut temu w szpitalu, z postrzeloną ręką i dowiaduje się, że mam chłopka o którym nie miałam bladego pojęcia! - odpowiedziałam mu zaskoczona jego reakcją. - Po drugie wcale nie musisz tu być, wystarczy, że wyjdziesz.
-Tak to niestety nie działa kochanie. - ostanie słowo wysychał przez zęby. - Sami uznali mnie za twojego chłopaka.. próbowałem się jakoś wykręcić, ale nic z tego. Teraz muszę czekać tu aż przyjdzie tu twoja rodzina.Nie wiem co się ze mną działo, ale obecność tego człowieka wpływała na mnie bardzo negatywnie. Czułam milion uczuć jednocześnie. Złość, nieszczęście, gniew.. jednak było w nim coś.. innego. Zamilkliśmy, nie chciałam z nim rozmawiać. Wiedziałam, że wynikła by z tego tylko kłótnia.
-Może chociaż spróbujesz..? - zapytał zirytowany blondyn.
-Spróbuje czego? Słuchaj nawet nie wiem jak masz na imię.. - stwierdziłam ignorując jego dziwne pytanie.
-Nie musisz tego wiedzieć, widzimy się dziś po raz pierwszy i ostatni. Wiesz radziłbym ci..Nie skończył, bo do pokoju szpitalnego wbiegła moja mama. Zauważyłam na jej twarzy miliony emocji. Była zła. Choć w pewnej sekundzie zauważyłam odrobine troski, która przeminęła jeszcze szybciej niż się pojawiła.
-Olivio Collins! - "fantastycznie" pomyślałam. - Co ty sobie wyobrażałaś?! Jak mogłaś wracać do domu pieszo w NOCY?! Dlaczego do nas nie zadzwoniłaś. Mam już dosyć twoich humorów! Żadną wymówką nie jest aktualny stan twojej przyjaciółki. Żadną.Widziałam jak chłopak uśmiecha się szyderczo na widok tej sceny. Zastanowiłam się tylko, dlaczego moja mama nawet go nie zauważyła. Kiedy spojrzałam w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedział już go tam nie było. Zupełnie jak gdyby rozpłynął się w powietrzu. Kątem oka znów znów zauważyłam skrzydła ogromnego czarnego ptaka w oknie szpitala.
I jak wam się podoba nowa postać? 😉
Myślę, że jest dość ciekawa, a wy?
CZYTASZ
Different || Justin Bieber
FanfictionOlivia Collins jest normalna (dosłownie i w przenośni) jednak musi utrzymać pewną tajemnicę przed światem. Nie swoją a jej przyjaciółki Hanny. Jej życie zmienia się diametralnie, po pewnej sytuacji i poznaje kogoś kogo nie powinna znać.. * wszystkie...