Kurwa mać! 7:30. Zajebiście. Znów spóźniona. Simon mnie chyba zabije. 3 dzień z rzędu spóźniam się do szkoły, a o 8:00 mam sprawdzian z chemii. Bez make-up'u raczej sobie poradzę, ewentualnie zrobię go sobie w szkole. Standard. Szara bluza, czarna bluzka, czarne rurki i białe Converse i jabłko w ręku- bo oczywiście śniadania zjeść nie zdążę, zestaw startowy spóźnionej Sophie. 7:45. Jeszcze nie ma tragedii, co nie zmienia faktu, że w 15 minut dotrę do szkoły, która jest 35 km od domu.
20 minut później z torbą pełną kosmetyków pożegnałam mocno wkurzonego na mnie Simona i wysiadłam z samochodu.
8:05. Nie jest aż tak źle jak zwykle. Włożyłam rzeczy do mojej szafki z numerem 207, która całe szczęście znajdowała się koło sali chemicznej bo McCall właśnie zamykała drzwi od klasy. Spokojnie zajęłam swoje miejsce i czekałam aż otrzymam sprawdzian do którego zakuwałam całą no, oczywiście z małymi przerwami na odpisanie mamie, że wszystko jest ok. Zawsze była nadopiekuńcza i często się zdarza, że w środku nocy pisze do mnie sms'y czy jest ok. To jeden z minusów mieszkania samotnie jednocześnie posiadając moją mamę.
Sprawdzian był całkiem łatwy. Chyba tylko dla mnie, bo jestem typowym kujonem, tyle że mnie nikt nie pyta o odpowiedzi. Mnie rzadko ktoś w ogóle zauważa, ale z drugiej strony dobrze mi z tym. Nie zadręczają mnie sms'ami- jak moja matka-ani nie zajmują zbędnie czasu i mogę w pełni zająć się nauką. Tylko Mikey czasami zagada, ale to rzadko. Zwykle siedzę w kącie skulona, gadając z Ellie na FaceTime. To moja jedyna przyjaciółka. Znamy się od zawsze. Byłyśmy sąsiadkami kiedy jeszcze mieszkałam w Dublinie. Potem przenieśliśmy się do Oslo, ale wciąż ze sobą rozmawiamy i zwierzamy się sobie. Ellie ma wiele przyjaciół, świetnego chłopaka, czasami zazdroszczę jej życia, ale to tylko czasami. Ma to, czego ja nie mam- ambicji i chęci rozmowy z ludźmi.
*****
Wieczorny szybki prysznic, spacer z Bugs'em- norma. Tylko że tym razem był jeden mały szczegół, nie było jak zawsze. Usłyszałam zbliżające się auto. Czarna ulica, czarny samochód, ja praktycznie sama, bo Bugs'a nie można zaliczyć do ogromnych psów-ma 20 cm i to chyba nawet nie całkiem.
-Cześć, szukam jakiegoś sklepu.- Blondyn, niebieskie oczy, kolczyk w wardze, ideał.
-Wow! Urzekła mnie ta historia. I co z tego?-Zjebałam. Mój charakter w tym momencie wygrał.
-Może grzeczniej? Nie wiesz gdzie jest?- Zdenerwował się, bo zacisnął ręce mocniej na kierownicy.
-Nie, nie wiem. Mieszkam tu 12 lat i dalej nie wiem.-odpowiedziałam sarkastycznie.
-No patrz.Ja jestem tu 2 dni i też nie wiem. Przeznaczenie ślicznotko?-Zrobiło mi się ciepło. Jego idealne oczy patrzyły wprost w moje. NIE PATRZ NA OCZY IDIOTKO BO SIĘ ZAKOCHASZ!
-Raczej idiotyzm. 200 m prosto, potem w lewo i bardzo proszę!
- Dzięki. Jestem Luke, ale dla Ciebie mogę być na przykład Lukey księżniczko.- puścił mi oczko.-Cappelens Vei 17, odezwij się kiedyś.- odjechał.
Kurwa! On mieszka koło mnie. Dokładnie na przeciwko. Ideał mieszka na tej samej ulicy co ja! O MÓJ BOŻE.
Ciemna ulica, czarny samochód. tym razem tyłem. Znów sama.
*******
OMG. Mój pierwszy w życiu rozdział. Może trochę nudny ale akcja będzie w następnym rozdziale! Zachęcam do komentowania. Okładkę wykonała @Szalov , do której zapraszam :) Następny rozdział jak nabijemy chociaż troszkę wyświetleń.
CZYTASZ
CALL IT WHATEVER »L.H«
FanfictionSophie,17 lat,typowa nastolatka tylko że z własnym domem wartym 5 mln dolarów i samochodem z własnym szoferem. Nic nadzwyczajnego. Co dziwne zero przyjaciół w pobliżu, no chyba że 2,5 tys. km to dość blisko. W Oslo wszystkie laski są identyczne. Lat...