Rozdział 6

191 7 0
                                    

Mel

Kiedy jakiś tydzień później byłam w pracy przyszedł do mnie pewien chłopak.

- Cześć, mam na imię Nicolas, ty pewnie jesteś Melody? - zaczął.

- Tak, ale...nikt tutaj nie zna mojego pełnego imienia.

- Musimy porozmawiać, masz teraz chwilę?

- Tak, zaraz będę miała przerwę, chodź na zaplecze.

- A więc, tak...przyszedłem tu, żeby cię ostrzec.

- Przed czym?

- Przed Matem.

- Co?!?!? Ja nie wiem kim jesteś, a sugerujesz, że mój chłopak jest niebezpieczny?

- Ja nie sugeruje, ja to wiem.

- Nie, nie wierzę ci!!!!! Idź stąd!!!

- Ale...

- Żadnego ale, Spadaj!!!!!

- Gdybyś jednak chciała porozmawiać to masz tu mój numer.

- Raczej wątpię, czy skorzystam.

***

Mat

Dziś znowu kolejny dzień, który zmarnuje na uganianiu się za Mel. Po co ja się tak staram i tak będzie moja. Właśnie pojechałem pod kawiarnie, żeby zabrać dziewczynę do domu.

- Hej - powiedziała wsiadając do auta.

- Cześć, skarbie - odpowiedziałem.

- Wiesz co, był dziś u mnie jeden chłopak. Chyba miał na imię Nicolas, kojarzysz?

- Nie, raczej nie - tak powiedziałem, ale dokładnie znałem osobę, która nosiła to imię, czego on znowu chce - a co mówił?

- Wygadywał jakieś bzdety, i prosił o rozmowę, nic ciekawego.

Widziałem, że nie mówi mi całej prawdy. W mojej głowie narodził się plan. Jeśli będzie pijana napewno wszystko mi wygada.

- Kochanie, a może pójdziemy dziś do klubu? - zapytałem.

- W sumie dobry pomysł, to będziesz po mnie o 19?

- Oczywiście.

18.50
Mel

Byłam już gotowa. Założyłam czarną sukienkę i miętowe szpilki. Włosy pozostawiam rozpuszczone, tak, że spadały luznymi lokami na moje ramiona. Mat przyjechał punktualnie. Udaliśmy się do pobliskiego klubu, a tam drink za drinkiem i ciemność...

***

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu na jakiejś kanapie. W oknach były kraty, a drzwi były zamknięte na klucz. Po paru godzinach usłyszałam, że ktoś wchodzi do mojej celi. To był mój chłopak.

- Mat, tak się cieszę, że po mnie przyszedłeś!!!!!

- I tu się mylisz, przyszedłem po to co mi się należy... Tak dobrze wiesz co mam na myśli.

- Ale przecież ty mnie kochasz, to wszystko nie prawda...powiedz, że to żart...

- Niestety, albo stety, zależy dla kogo - powiedział i mnie uderzył, tak, że straciłam przytomność...

Ocknęłam się, kiedy ktoś z łomotem otworzył drzwi. Bałam się, że tym razem nie skończy się na pobiciu...do pomieszczenia wszedł...

Przypadek, czy Przeznaczenie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz