prolog

415 25 4
                                    

Mieszkam w Bronx, jednej z dzielnic Nowego Jorku, tej najbiedniejszej. Moja mała kawalerka mieści się w starej, zniszczonej przez swój sędziwy wiek, kamienicy. Z okna w kuchni widać tory i pociągi, które bardzo często tamtędy przejeżdżają. Głośny stukot często przyprawia nas o ból głowy. Nie jestem sama. Mam chorą matkę, która całe dnie spędza w pokoju, nie może normalnie funkcjonować, wychodzić do ludzi. Jest też ojciec... właściwie ojczym, cholerny pijak. Najchętniej wyrzuciłabym go z domu, ale jest naszym jedynym źródłem utrzymania. W dzień udaje przykładnego pracownika, w nocy potrafi upić się do nieprzytomności. Właściwie połowę swojej marnej wypłaty wydaje na uzupełnianie zapasów alkoholowych. Na szczęście nigdy nie podnosi ręki ani na mnie, ani na mamę.

Moja dziesięcioletnia siostra przyrodnia chodzi jeszcze do szkoły podstawowej. Codziennie rano ją odprowadzam i odbieram; w dzielnicy takiej jak Bronx, nigdy nie można czuć się bezpiecznie. Zdarzyło się, że na moich oczach został postrzelony człowiek. Koszmary stały się dla mnie rutyną. Każdej nocy widzę jego twarz, na której maluje się czyste przerażenie. A oczy zabójcy lśnią dzikim, ekstatycznym szaleństwem, kiedy celuje w młodego mężczyznę i naciska spust. Potem strzał i krew. Mnóstwo krwi. Szkarłatnej, jeszcze ciepłej, pulsującej, powoli toczącej się z martwiejącego ciała, plamiącej i tak już brudną kostkę brukową. Ludzie przechodzą obojętnie, samochody przejeżdżają obok, jakby nic się nie stało. Każdy się boi. Boi się postawić zabójcy, by nie stać się jego celem. Jeden niewłaściwy ruch i dostajesz kulkę. Nie wiem, ja długo martwe ciało leży na chodniku. Pewnie późną nocą, gdy ulice pustoszeją, ktoś zabiera ofiarę.

Nie chcę, aby moja siostra kiedykolwiek coś takiego zobaczyła. Chcę, by miała dobre życie. Niemniej jednak wiem, że nie jestem w stanie jej takiego zapewnić. Bo kim ja jestem?

Nikim. Jesteś nikim, Virgin. Zerem, dnem. Nawet nie zdałaś egzaminu dojrzałości. Za kogo ty się niby masz?

A gdybym to ja była tamtym chłopakiem, który został zabity? Gdyby to moje ciało leżało martwe na bruku, a ludzie mijaliby je, udając, że niczego nie widzą? Kto wtedy zająłby się moją małą Rosie? Nikt. Bo nie mam nikogo. Jestem tylko ja, moja chora matka, ojczym alkoholik i Rosie — niewinne dziecko, które jeszcze nie zaznało prawdziwego życia. Nie takiego, które jest w filmach, książkach, cholernie wyidealizowane.

Odkąd pamiętam, zawsze okłamuję moją młodszą siostrzyczkę. Nie chcę, by znała prawdę. Jednakże mam świadomość, że prędzej czy później wszystkiego się dowie. A przede wszystkim, dowie się, że jej siostra została dziwką.

*

Startujemy z nowym opowiadaniem :3 Co Wy na to? ;)

Not a virginWhere stories live. Discover now