Spoglądam przez okno w kuchni, kiedy słyszę stukot kół nadjeżdżającego pociągu. Zaraz minie moje mieszkanie, tocząc się dalej, na dworzec. Rosie siedzi na krześle, wymachując krótkimi nogami. Jest naprawdę niskiego wzrostu i wygląda, jakby miała siedem lat, a nie dziesięć. W jednej ręce trzyma kanapkę, którą powoli konsumuje, druga zaś spoczywa spokojnie na stole obok talerzyka. Rosie jest spokojnym i posłusznym dzieckiem. Nie wiem, po kim to odziedziczyła, ale na pewno nie po swoich rodzicach.
Bierze ostatni kęs i patrzy na mnie wyczekująco. Pora zaprowadzić ją do szkoły. Mówię jej, żeby włożyła buty i kurtkę. Na zewnątrz świeci słońce, ale wieje ostry wiatr. Nie chcę, żeby Rosie się rozchorowała. Wychodzimy z mieszkania, które zamykam na klucz. Siostra chwyta moją rękę i splata nasze palce. Moje długie i kościste, jej małe i mięciutkie. Powoli schodzimy po schodach, idąc obok siebie. Piętro niżej, pod trójką, słychać krzyki. Znów awantura u sąsiadów, która pewnie skończy się na okładaniu pięściami. Ciągnę Rosie w stronę wyjścia, by nie musiała słuchać przekleństw, padających, w co drugim słowie. Podąża posłusznie za mną.
Jaskrawy blask słońca razi nas w oczy, kiedy idziemy ruchliwą ulicą w stronę szkoły. Podstawówka znajduje się kilka przecznic dalej, więc nie musimy iść daleko. Zatrzymuję się za bramą budynku, wiedząc, że tutaj Rosie jest bezpieczna. Całuję ją w czoło i puszczam jej rączkę. Macha mi na pożegnanie i powoli odchodzi. Kiedy znika w środku, odwracam się i idę do marketu. Muszę kupić parę produktów, bo nasza lodówka lśniła pustkami, a mama jeszcze niczego dziś nie jadła. Biorę kilka najtańszych rzeczy i kieruję się do kasy. Czekam w długiej kolejce. Przede mną stoi kobieta z małym dzieckiem na rękach, które coś mówi do swojej matki. Po chwili spogląda na mnie. Uśmiecham się do niego, a na jego słodkiej buźce pojawia się grymas.
Moją uwagę przykuwa jakiś ruch. Odwracam głowę i widzę dwóch ochroniarzy, którzy brutalnie wyprowadzają jakąś dziewczynę. Staję na palcach, żeby dostrzec coś więcej, ale przed oczami mam tylko jej brązowe włosy. Płacę za zakupy i pospiesznie wychodzę na dwór. Szatynka stoi obok budki z lodami i pali papierosa. Zauważam, że patrzy się w moją stronę. Zaciąga się ostatni raz i gasi fajkę, wrzucając niedopałek do kosza. Podchodzi do mnie, lustrując moją sylwetkę wzrokiem.
— Co się gapisz? — pyta.
Tym razem to ja mierzę ją spojrzeniem. Ciemne włosy sięgające piersi, obcisły top, odsłaniający szczupły brzuch i sporą część piersi, krótka spódniczka, ledwie zakrywająca pośladki, wysokie szpilki... Już wiem, że jest prostytutką. Podnoszę oczy i patrzę w jej zielone oczy. Ostry makijaż zdecydowanie ją postarza. Pewnie ma nie więcej niż trzydzieści lat. Wygląda na trzydzieści pięć.
— Potrafisz mówić, czy niemową jesteś? — warknęła. — Zapytałam o coś.
— Przepraszam, nie chciałam.
— Nie szukasz przypadkiem pracy?
Patrzę na nią z niedowierzaniem. Skąd wie?
— Tak... — mówię niepewnie.
— Widziałam cię ostatnio, jak wychodziłaś z biura. Nie wyglądałaś na zadowoloną — wzrusza ramionami.
Wzdycham ciężko, zaciskając dłoń na reklamówce. Tymczasem dziewczyna podaje mi jakąś karteczkę.
— Jak byś potrzebowała pomocy, zadzwoń. Załatwię ci robotę — odpowiada, poprawiając włosy, po czym odchodzi.
Rozwijam zwitek, studiując treść. Miała na imię Georgia i podała mi swój numer telefonu, twierdząc, że pomoże mi znaleźć pracę. Stoję na środku parkingu w osłupieniu, nikt nie zwraca na mnie większej uwagi. Potrzebuję pieniędzy, by móc zapewnić Rosie lepsze życie. Gdybym pracowała, mogłabym także kupić potrzebne leki dla mamy, załatwić lekarza...
Gdybym...
Jednak nie pracuję i nikt nie chce mnie przyjąć, ponieważ nie mam matury. Nawet na zmywaku już nie mają miejsc. Jestem tym faktem załamana, bo wiem, że jest cholernie ciężko. Ojczym większość pieniędzy przepija, a to, co zostaje, ledwo wystarcza na opłaty i jedzenie.
Wzdycham i ruszam z miejsca. Muszę wrócić do domu, bo mama jeszcze nie jadła śniadania.
YOU ARE READING
Not a virgin
RomanceJestem Virgin, mam dwadzieścia jeden lat. Jestem Virgin, zostałam dziwką. Ktoś kiedyś powiedział, że w życiu nigdy nie będzie z górki. Każde potknięcie, każdy błąd... Wszystko to sprawia, że staczamy się w dół, coraz niżej i niżej, aż jesteśmy na...