no°1

10 0 0
                                    

Obudził mnie dźwięk budzika. Machnęłam ręka, żeby w końcu przestał grać tą nieznośna melodię. Otworzyłam jedno oko i zerknelam na zegarek. 4:30. Przeklnelam cicho pod nosem przeciagajac się i usiadłam na brzegu łóżka. Podrapalam się po głowie i chwilę siedziałam zbierając siły. próbowałam naładować trochę energii przed ciężkim dniem. Dzisiaj czekała mnie wizytacja w pracy. Miałam cały miesiąc na przygotowanie się ale jak zawsze Wszystko zaczyna pieprzyć się przed terminem.
O dziwo tym razem wszystko przebiegało jak z płatka. Załoga do ostatniego dnia analizowała wyniki a ja miałam czas i siłę na sprawdzenie wszystkiego jeszcze raz. Stanęłam przed lusterkiem i spojrzałam na swoje zmęczone odbicie.
-Nan, jeszcze tylko jeden dzień i wszystko wróci do normy.
Przebrałam się i wzięłam ciepły prysznic. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do kuchni. Nastawiłam wodę na napój bogów i zaczęłam ogrzewać wczorajsza kolację. Kiedy już najadłam się do syta spojrzałam na zegar na lodówce. 5.20. Jeszcze miałam sporo czasu do wyjścia więc nie spieszyłam się specjalnie. Zapakowałam swoją garsonkę do pokrowca i wbiłam się w wygodne szorty i luźny top. Było stanowczo za gorąco, żeby ubierać się na długo. Delikatnie pomalowałam sie i ostatni raz spojrzałam w lusterko. Pomimo paru bezsennych nocy prezentowałam się o dziwo bardzo dobrze. Uśmiechnęłam się szeroko do swojego odbicia i byłam gotowa na sprzątanie dzisiejszym wyzwania.

Na przystanku stałam sama, dopiero po chwili zjawiła się mała dziewczynka ze swoją mamą. Mała uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniam uśmiech. Jej mama spojrzała ba mnie podejrzanie. Uśmiechnęłam się do niej niewinnie a ona zacisnela mocniej rękę i schowała mała za siebie. Westchnęłam pod nosem i postanowiłam oddalić się troszeczkę od nich. Poczułam jaj telefon wibruje mi w kieszebi. Wyciągnęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Radek. Och już sprawdza czy nie śpię. Odebrałam telefon.
- część szefowa, jak nastawienie?
- wszystko zapięte na tip top. Stoję już na przystanku i czekam na tramwaj.
- będę trzymać za ciebie kciuki i pamiętaj że jak wszytko pójdzie dobrze to awans masz w kieszeni.
Uśmiechnęłam się pod nosem i kiwnelam głowa.
- ech wiesz że rozmawiasz że mną przez telefon i nie widzę jak kiwasz głowa?
Zaśmiałam się do słuchawki.
- wiem wiem.
-to trzymam za ciebie kciuki. Jak już będzie po wszystkim to dzwoń!
Wymieniliśmy jeszcze parę zdań i rozłączyłam się. Schowałam telefon do kieszeni i czekałam na transport. Spojrzałam w kierunku małej dziewczynki i widziałam jak bawi się swoim czerwonym balonikiem. Jej matka rozmawiała z kimś przez telefon i zaczęła podnosić głos. Odwróciła się od małej i przez chwilę straciła ja z oczu. Przeniosłam na nią swoje spojrzenie i w jednej chwili moje serce przestało bić. Moje ciało zareagowali szybciej niż mózg. Rzuciłam swoje rzeczy na ziemię i z prędkością światła ruszyłam w kierunku małej dziewczynki, która stała na środku ulicy i schylala się po swój balon. Nie widziała, że w jej kierunku pędzi auto i nie zdąży zachamowac. W jednej chwili usłyszałam krzyk i w ostatniej chwili udało mi się wypchać ja spod kół samochodu. Przez chwilę nie czułam niczego. Otworzyłam swoje oczy i zobaczyłam przerażona minę dziewczynki i jej matki. Poczułam przeszywajacy ból w brzuchu i go dotknęłam. Poczułam wilgoć. Spojrzałam na swoją rękę i zobaczyłam że jest całą zakrwawiona. Powoli brakowało mi sił żeby oddychać.
Uśmiechnelam się przez łzy. Babcia zawsze powtarzała, że człowiek żyje pełnia życia tuż przed śmiercią. Starałam się łapać oddech ale tak strasznie to bolalo. Chciałam zacisnąć piesci ale nie czułam rak. Robiło mi się coraz zimniej i obraz rozmazywał się od moich lez. Cholera. Tak bardzo nie chciałam zamykać oczu. Ostatnie co usłyszałam to były syreny. Powoli zamknelam oczy i już nic nie czułam.

Usłyszałam nad sobą czyjs głos.
-ej nic Ci nie jest? Halo!!
Zmarszczylam brwi i próbowałam otworzyć oczy ale nie panowałam nad swoim ciałem. Ten głos był nieznośny i czułam jak w mojej głowie wszystko huczy.
-uchhhh nie krzyczy tak. Nawet trupa byś obudził.
Syknelam przez zęby. Kiedy już wzrok mi się wyostrzył zobaczyłam pomarańczowe włosy. Nie rude, nie blond tylko pomarańczowe, rozczochrane włosy. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
-wszystko w porządku?
Zapytał zatroskany ale nie byłam w stanie wydukać z siebie żadnego słowa. nie wiedziałam co się do cholery stało. Przed moimi stał nie kto inny jak Ichigo.
Zaczęłam się nerwowo śmiać i byłam świecie przekonana że to wszystko mi się śni.  Kręciłam głowa z niedowierzaniem. Nawet uszczypnelam się ale tylko syknęłam z bólu. Próbowałam pozbierać w jakikolwiek sposób myśli ale nic w mojej głowie nie działało jak trzeba.
-g-gdzie jestem?
Przez chwilę popatrzył się na mnie z głupim wyrażem twarzy i powiedział "Karakura, dokładniej to środek chodnika". Zaśmiałam się bo nie wiedziałam jak inaczej man się zachować.
-mam do kogoś zadzwonić?
-N-Nie. Jestem sama...
Popatrzył na mnie i westchnął pod nosem.
- Mój ojciec prowadzi przychodnie, zaniosę Cię do niego żeby się upewnić że wszystko z tobą jest w porządku. Pamiętasz co się stało? Znalazłem cię nieprzytomna na chodniku.

Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Ostatnie co pamiętam to głos syren.
-przepraszam, ale sama nie wiem co się tak właściwie stało..
Ichigo popatrzył na mnie i powiedział żebym na razie się tym nie przejmowała, że na pewno w swoim czasie wszystko sobie przypomnę. Mówiąc to pochylił się nade mną i delikatnie wziął mnie na ręce. Nic nie mówiłam i nie patrzyłam się na niego. Trybuny w mojej głowie pracowały na najwyższych obrotach próbując zrozumieć co tak naprawdę do cholery się stało ale opalam z sił.

Ocknęłam się dopiero w jakimś pokoju. Leżałam bokiem i patrzyłam się w ścianę. Usłyszałam czyjeś kroki i dźwięk otwieranych drzwi, szybko zamknęłam oczy i udawałam że ciągle jestem w objęciach Morfeusza. Poczułam dłoń na swoim czole i głośne westchniecie.
- nie musisz udawać że śpisz - powiedział mężczyzna niskim tonem. Powoli obrocilam się do niego i spojrzałam mu w twarz. Nie był to nikt inny jak Isshin. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
-N-nie wiem jak mam to wszystko wytłumaczyć co się stało. Mam pustkę w głowie, dosłownie czarną dziurę...
Zaczął się śmiac a ja usiadłam na skraju łóżka i złapałam się za głowę.
-Przede wszystkim powiedz jak się nazywasz.
-Nankuraisa Himawari. Ale proszę mów do mnie Nan.
Posłał mi swój uśmiech i zadawał dalej pytania.
-wiesz co się stało? -pokręciłam głowa- mój syn znalazł Cię nieprzytomna i trochę poobijana w parku. Wygląda na to na potracenie samochodem, przypominasz sobie coś?

Spojrzałam na niego z pustka w oczach. Co miałam nu odpowiedziedziec? Ze szłam do pracy, wypchalam mała dziewczynka spod samochodu i jakimś cholernym cudem znalazłam się w anime? Miałam mu powiedziedziec że za małolata siedziałam przed telewizorem i oglądałam potyczki jego syna? Nie miała bladego pojęcia od czego zacząć i jak się tłumaczyć. Zmarszczylam brwi i spojrzałam na niego spore łba.
-Mam mówić prawdę?
Nic mi nie odpowiedział tylko usiadł obok na łóżku i czekał aż zacznę mówić. Tylko od czego mam zacząć? Co mam mu powiedzieć? Tak naprawdę mogłabym powiedzieć każde kłamstwo i uwierzyłby mi na słowo ale gdybym powiedziała mu prawdę to wyslal by mnie od razu do wariatkowa. Spojrzałam na niego marszcząc nos i Wzięłam głęboki oddech.
-nie należę tutaj...-spojrzał na mnie podejrzliwie ale nic nie mówił. Czekał aż wytłumaczę mu wszystko po kolei,sama w swoim własnym tempie-i mówiąc, ze tutaj nie należę mówię całkiem poważnie. Mam 25 lat i prowadzę jeden z większych oddziałów banków.
Usłyszałam jego cichy śmiech. Spojrzałam na niego spore łba.
-25 lat? Chyba za mocno uderzyłaś się w głowę.
Unioslam delikatnie brew do gory... o co mu chodzi? Pokazał palcem w wtórne lustra które wisialo na ścianie. Spojrzałam na swoje odbicie w lusterku i nie potrafiłam z siebie wydusić słowa. Widziałam swoją twarz ale nie była to twarz zmęczonej 25 latki tylko nastolatki. Znowu miałam naście lat. Okrągłe oczy, nieskazitelnie cera, zdrowa cera. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam spowrotem na łóżku. Jak miałam mu cokolwiek wytłumaczyć skoro sama nie wiedziałam w jakie bagno wdepnelam.
-j-jak byłam dzieckiem moja babcia opowiadała mi o innym, alternatywnym świecie -nie mogłam mu przecież powiedzieć że oglądałam anime i było o przygodach jego syna!- nie rozbił się zbytnio od naszego z tym że istniały w nim potwory... -popatrzył na mnie podejrzliwie - one żywily się ludzkimi duszami czy coś takiego. Nie pamiętam zbyt dokładnie o co w tym wszystkim chodziło, ale ogólnie rzecz biorąc ten świat nie jest mój. Nie byłam orłem z geografii ale wiem ze nie istniało na mapie nigdy miasto o nazwie Karakura ... istniało tylko w opowieści mojej babci. Kiedy wybierałam się do pracy coś mnie zamroczyło i obudził mnie twój syn. Nie mam nic i nikogo tutaj.
Przeniosłam swoje spojrzenie z dłoni na mojego rozmowce. On patrzył na mnie i uśmiechał się. Przez chwilę nic nie mówił i po chwili klepnal mnie w plecy tak, że myślałam że wypluje płuca.
- to wszystko jest ustalone.
Spojrzałam na niego z głupia mina.
-co niby jest wszystko ustalone. Jeszcze w większym bajzlu nigdy się nie znalazłam! Nie wiem co do cholery mam zrobić!
Poczułam jak łzy napłynęły mi do oczu, ale zrobiłam wszystko żeby się nie rozpłakać. Poczułam jego rękę na ramieniu. Delikatnie mnie ściskał żebym popatrzyła się na niego.
-Nan,na razie niczym się nie przejmuj i skup się żeby odzyskać siły. Na razie zostaniesz u mnie w domu.
-Co proszę?
Zaczął się głośno śmiać i wstał z łóżka.
-czego nie rozumiesz?
Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego że łzami w oczach.
-Tak ogólnie to już wszystkiego.

Time SkipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz