1. Hello Again

214 34 34
                                    

Był piątkowy poranek, gdy z walizkami czekałam na moich przyjaciół, patrząc się pusto przed siebie załzawionymi oczami.

Znowu ich nie ma.

Miałam wyjechać na całe pieprzone dwa miesiące ze znajomymi, a oni nawet nie zostawili mi pieprzonej karteczki.
"Przepraszamy, że nie poczekaliśmy, ale o 9 musimy być w Londynie, kocham, mama xx" - kiedyś przynajmniej tyle czekało na mnie przy ciasteczkach, bo wtedy byłam chociaż w weekendy w terminarzu rodziców, więc ich asystenci wiedzieli, że muszą zostawiać takie "głupoty", bo ich szefowie mają dzieci. Teraz, gdy nawet na wigilii ich często nie ma, zastanawiam się, czy oni w ogóle wiedzą o moim istnieniu.

-Panienko Rose, panienki znajomi już na panienkę czekają - powiedziała moja gosposia ze swoim ukraińskim akcentem, wzruszając się, bo to miał być mój pierwszy całkowicie samodzielny wyjazd na tak długi okres czasu. Ciepło uśmiechnęłam się do niej, po czym odwróciłam się w kierunku windy, z której właśnie wysiadła moja przyjaciółka Lynn ze swoim chłopakiem Davidem.
-Ahhh Ro, nie wierzę, że właśnie to robimy!- wykrzyczała Lynn rzucając mi się na szyję.

Ja też nie.

- Jesteś gotowa? - spytała dziewczyna pełna troski, a gdy przytaknęłam, spojrzała się na Davida wyczekującym wzrokiem. Gdy jednak nie zareagował (o ile wyjadanie moich ciasteczek zalicza się do braku reakcji) walnęła go leciutko karcąco ręką - No bierz te walizki - dodała i zaczęła komentować jego styl bycia. Udawałam, że ją słucham, podczas gdy tak naprawdę sprawdzałam w myślach czy wszystko wzięłam.

Trudno, jak nie, to się dokupi.

-Panienko Lynn, niech panienka zaopiekuje się panienką Rose, proszę panienkę - powiedziała moja gosposia, która niezauważalnie jak jakiś ninja przedostała się pomiędzy mnie a przyjaciółkę, przez co wywołała falę śmiechu. Jednak gosposia nie zrozumiała sytuacji, więc zmarszczyła nosek, czując, że jest wyśmiewana przez swoją troskę.

-Pani Nataszo, Rose nie może być w lepszych rękach - powiedziała Lynn, ale gosposia znowu wykrzywiła swoją twarz, przypominając sobie jak kiedyś przyłapała Lynn, na robieniu dłonią dobrze Davidowi w naszym schowku na miotły.

-Ja już wiem, co ty w tych swoich rączkach masz - powiedziała gosposia groźnym tonem, co jeszcze bardziej nas rozbawiło.

- Panienko Rose, panienka dzwoni do mnie czasem i mówi co się dzieje, oh to jest nie do pomyślenia, że panienki rodzice się na to zgodzili, ma panienka dopiero szesnaście lat, no jak tak można - mówiła dalej, chodząc po całym pokoju.

Wysłałam przyjaciółce rozbawione spojrzenie, po czym nasza uwaga skupiła się na Davidzie, który zaczął nosić moje walizki z wielkim grymasem na twarzy.

-Jezu, Ro ukryłaś tam jakieś zwłoki? - spytał i dalej próbował wygrać walkę z moimi walizkami, teatralnie pokazując swój wysiłek.

Spojrzałam się jeszcze raz na gosposię, która ze łzami w oczach przyszła i się do mnie przytuliła. Poczułam ukłucie w brzuchu, bo pierwszy raz miałam wyjechać bez niej na dłużej niż weekend. Gosposia przy mnie była dosłownie zawsze. Przygryzłam wargę, czując podekscytowanie i pogłaskałam plecy gosposi.

-Dbaj o moje rybki- powiedziałam tylko, odwracając się i idąc pod rączkę z Lynn.

Pod moim penthousem stały dwa jeepy. Z jednego wyszedł Lysander - mój przyjaciel gej - któremu rzuciłam się na szyję, a on oplótł swoje ręce wokół mnie i mocniej do siebie przycisnął. Musiało to strasznie śmiesznie wyglądać, ponieważ Lysander jest olbrzymem, ma 213 centymetrów (ale nadal jest pedalsko chudy i pedalsko blady bo "nie może narazić swojej nieskazitelnej skóry na dewastacje i spalenie, a co najgorsze zmarszczki, dla jakiejś głupiej mody bycia pomarańczowym").

I'm not gonna be yours || l. h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz