8. Exclusive soap opera

98 9 5
                                    

No i stało się.

Poczułam gorące wargi Luke'a, które zaczęły mnie całować trochę zbyt agresywnie i ze zbyt dużą pewnością siebie, jak na pierwszy pocałunek. Rękoma mnie nie dotknął, nadal torując mi nimi drogę ucieczki. Cały czas napierał na mnie ciężarem swojego ciała, jakby chciał mi oznajmić "jesteś moja".

Jakaś tajemnicza iskra przepłynęła przeze mnie, pozostawiając po sobie gęsią skórkę i skurczający się żołądek. Mimo, że powinnam czuć wstręt, albo chociaż niepokój czy zdziwienie, nie czułam tego. Coś we mnie podpowiadało mi, że tak powinno być. A coś innego, że pierwszy doradca jest głupi i dziecinny. Dlatego, nieporadnie kłócąc się z sobą, przez chwilę nie zrobiłam niczego.

Nie wiem, czy ta chwila trwała kilka sekund, czy kilka minut, ale to był prawdopobnie najbardziej smaczny czas w moim życiu (no dobra, zaraz po jedzeniu czekoladowego puddingu mojej babci).

Kiedy jednak odzyskałam rozum i otworzyłam te ślepe oczy, próbowałam odepchnąć Luke'a od siebie. Co prawda było to nieskuteczne, jednak liczą się intencje. Tak przynajmniej sobie wmawiałam.

Przestał mnie całować dopiero wtedy, gdy przekręciłam swoją twarz w bok, przez co nasze usta się rozłączyły.

-Czas nauczyć się znaczenia słowa "nie" idioto - warknęłam, starając się z całej siły powstrzymać chęć przygryzienia wargi. Jego cholerny ironiczny uśmieszek nie schodził mu z twarzy, która była zdecydowanie za blisko mnie. A ja, choć bardzo tego potrzebowałam, akurat teraz nie umiałam poczuć złości.

On natomiast zaczął się śmiać.

-Co?- prychnęłam, a on oddalił się wreszcie kilka kroków do tyłu, dając mi możliwość wzięcia oddechu.

-Lubię grę, w którą próbujesz grać - powiedział podchodząc do drzwi -ale wiesz co cię zdradza? - spytał, patrząc mi się głęboko w oczy - twoje biodra. Gdyby ci się nie podobało, zdecydowanie nie były by taż tak blisko - rzucił ze śmiechem, wychodząc.

Przecież to ty na mnie napierałeś idioto, a nie na odwrót.

Prawda?

***

Moje przemyślenia gryzły moje nerwy i chociaż normalnie starałabym się po prostu o nich nie myśleć, tym razem było ich zdecydowanie za dużo.

Byłam przytłoczona zachowaniem rodziców, Lysandera, Lynn, Luke'a i co gorsza - swoim także, dlatego nie wytrzymałabym w czyimś towarzystwie. W swoim niestety też. Dlatego postanowiłam wydostać się z tego wylizanego hotelu, nie mówiąc o tym nikomu.

Niestety bycie anonimowym w Miami jest niemożliwe, szczególnie przez gazety, który były wszędzie. Na okładkach były moje zdjęcia, czasem wspólne z przyjaciółmi albo Luke'iem oraz prowokujące tytuły o moim 'romansie' (czy nie jestem za młoda na takie rzeczy?)

Czułam na sobie wzrok innych, widziałam nagrywające mnie telefony i słyszałam głupie pytania typu : "czy to jest na prawdę Rose Gatsby?", "co ona tu robi bez przyjaciół, pokłócili się?" albo "czy Luke ją wystawił?!". Chociaż normalnie nie miałam z tym większego problemu, dzisiaj cała się gotowałam, czując wielką potrzebę wykrzyczenia wszystkim, jak wielkimi idiotami są.

Gdy jeszcze paparazzi dołączyło, całkowicie mnie oślepiając, miałam ochotę płakać. Co chwila ktoś robił sobie ze mną zdjęcie, ciągnął mnie za rękę lub się do mnie przytulał, bez pytania - jakbym była rzeczą, a nie człowiekiem. Ludzie za to pytali o mnie, rodziców i Luke'a, a jakieś jego pseudofaneczki zwyzywały mnie na każdy możliwy sposób. Na sam koniec poczułam jeszcze czyjeś ręce na moich pośladkach. I wtedy wybuchłam.

I'm not gonna be yours || l. h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz