Słońce już dawno zaszło na horyzoncie i na niebie połyskiwał srebrny księżyc. Lekki wiatr muskał moje rozpuszczone włosy. Przygładziłam je delikatnie, by nie zepsuć fryzury. Długo czekałam na ten dzień. Dzień, w którym go w końcu spotkam. Stałam na moście sama już od piętnastu minut, ale to dlatego, że po prostu przyszłam wcześniej. Co pomyśli jak mnie zobaczy? Czy on się zmienił? Czy ja jestem taka sama?
Zadawałam sobie te pytania, patrząc na połyskującą taflę wody, odbijającą światła miasta. Gdzieś z oddali słyszałam dźwięki jadących samochodów i pociągów. Powiewy chłodnego wiatru uderzały w moją gorącą skórę, a ręce uderzały miarowo w bramki mostu, jakby to mogło rozładować przepełniające mnie napięcie. Po raz kolejny przeklęłam w myślach moją krótką, srebrną sukienkę. Wyglądałam w niej oszałamiająco, to musiałam przyznać. Idealne podkreślała moje blond włosy i drobną figurę. Dobrałam do niej klasyczne czarne szpilki, aby dodać sobie elegancji. Nagle usłyszałam szuranie butów i spojrzałam w tamtym kierunku. Najpierw zobaczyłam tylko cień. Ale już wiedziałam, że to on.
Powoli zaczęłam dostrzegać kontury twarzy. Tak dobrze znane mi niebiesko-zielone oczy połyskiwały w blasku księżyca. Nie zmieniły się ani trochę. Patrzyły na mnie z taką samą intensywnością jak zawsze. Reszta zmieniła się diametralnie. Czas uwydatnił jego podbródek i rysy twarzy. Włosy kiedyś idealnie ułożone, teraz sterczały w słodkim nieładzie. Na szczęście uśmiech miał taki sam. Lekko przekrzywiony z nutą arogancji, mimo to łagodny. Kiedy go zobaczyłam moje serce podskoczyło do gardła. Nagle zaschło mi w ustach i zapomniałam co chciałam mu powiedzieć. W uszach słyszałam tylko szum przepływającej pod mostem wody.
Zapadła między nami cisza. Przyglądałam się dokładnie każdemu kawałkowi jego ciała, jakby to miało zastąpić mi lata rozłąki. Był teraz przystojnym, wysokim brunetem. Nie nosił już starych, brązowych okularów. Nie widziałam nigdy tak pięknych i głębokich oczu, okalanych przez gęste czarne rzęsy. Jego spojrzenie mnie hipnotyzowało, pozbawiało oddechu. Myślałam tylko o jego twarzy, ustach, dłoniach. Chciałam poczuć na sobie jego dotyk, znaleźć się w jego ramionach i zapomnieć o całym świecie. Zrobiłam krok w jego stronę.
-Cześć - powiedziałam niepewnie, jąkając się. Nie zdobyłam się na nic bardziej kreatywnego.
-Cześć - jego głos był głęboki, jakby skrywał jakąś tajemnice. Studiował moją twarz z zadumą i zaciekawieniem, jakby pogrążył się we wspomnieniach.
Nastała chwila niezręcznego oczekiwania. Mimo wszystkich lat dzieciństwa jakie ze sobą spędziliśmy teraz byłam onieśmielona, nie mogłam wymyślić żadnego sensownego tematu. O pogodzie głupio rozmawiać, bo co mam niby powiedzieć? Ładny księżyc? Solidny most? Nagle zobaczyłam, że robi krok w moją stronę. Zanim zdałam sobie sprawę co robię, wypaliłam:
- Solidny most!
Jego brwi powędrowały w górę. Widziałam, że ledwo powstrzymuje śmiech.
- Rzeczywiście, wygląda na taki - powiedział. Nagle całe napięcie uleciało, jak przekłuty balon. Wybuchliśmy głośnym śmiechem. Podszedł do mnie i przygarnął do siebie. Zatopiłam twarz w jego koszuli. Poczułam jego zapach, który ku mojemu zdziwieniu pozostał taki sam. Odurzająca mieszanka lasu i kwitnących kwiatów.
- Pachniesz nadal tak samo - wymsknęło się z moich ust. Miałam ochotę trzepnąć się w twarz. Czy ja zwariowałam?
- Ty również - powiedział z czułością. Jakby wszystkie lata rozłąki tak naprawdę nie istniały. Czułam się, jakbym znów wróciła w rodzinne strony.
W końcu mnie puścił i uśmiechnął pokazując swoje białe jak śnieg zęby.
- Tęskniłem za tobą. - powiedział. - Nawet nie wiesz jak długo czekałem na to spotkanie.
Czułam, że się rumienie. Oby było na tyle ciemno, by tego nie zauważył.
- Ja też tęskniłam. Tylko, że nie mogłam się wcześniej odezwać...
- Gdzie właściwie byłaś przez ten cały czas? Szukałem cię. - dodał ze smutkiem spuszczając wzrok. Poczułam jak węzeł w moim sercu zaciska się na nowo.
Spojrzałam w jego oczy, które znałam tak dobrze.
- Miałam trochę spraw do załatwienia. - Oczywiście wiedział, że go oszukuję. Ale nie byłam gotowa aby wszystko mu wyjaśnić, a jego wzrok powiedział mi, że wszystko rozumie. W oczach zebrały mi się łzy. Był dla mnie ostoją. Jedynym stałym elementem mojego szalonego życia. Ufałam mu bardziej niż sobie. Jednak tego sekretu nie mogłam z nim dzielić.
- A ty - zapytałam - robiłeś coś przez ten czas?
Uciekł wzrokiem. Przez chwilę nie odpowiadał, zapatrzony w ciemne miasto.
- Podróżowałem. Studiowałem architekturę na Uniwersytecie w Rzymie.
- Architektura w Rzymie.. no tak. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.- Przecież zawsze cię interesowała.
Poczułam ukłucie w sercu. Żałowałam, że nie mogłam być razem z nim przez ten okres życia. Moglibyśmy razem studiować, chodzić na randki, oglądać filmy do późnych godzin i w ogóle nie przejmować się problemami. Niestety nie mogłam wieść normalnego życia z Will'em u boku. Nie mogłabym go poślubić i mieszkać w przytulnym domku z kominkiem. Wieść życie, o którym zawsze marzyłam. Zwyczajne życie.
Pamiętam dokładnie jak w dzieciństwie przychodziliśmy do siebie wymyślając różne przerażające historie. Nigdy nie sadziłam, że te opowieści mogłyby się kiedykolwiek spełnić.
Po jego oczach mogłam się domyślić, że też coś ukrywa. Gdzieś w moim sercu pojawiło się przeczucie, że może.. Nie. Tylko nie Will. On jeden nie powinien być w to wplątany. Jego nigdy nie mogłabym narazić. Przyszłam tu głównie po jedną rzecz, która ma zapewnić mu bezpieczeństwo.
- Will.. Ja nie przyszłam się tutaj tylko spotkać -powiedziałam ostrożnie.
______________________________________
Sporo pracowałyśmy nad tekstem, bo autorki są dwie! Mam nadzieję, że pomysł się wam podoba :D Każdy komentarz baaardzo motywuje. To nasze początki, więc jeśli macie jakieś uwagi lub rady - piszcie! :D
by: fantasyxgirls
CZYTASZ
Noolinga Nera
Fantasía"Gyges był początkowo pasterzem, jednak któregoś razu dostał się do starożytnego grobu, skąd wydobył cudowny pierścień. Ów pierścień, jeśli go odpowiednio obrócić, dawał niewidzialność osobie go noszącej. Już jako król, Gyges żył długo i mądrze rząd...