Prolog

24 2 1
                                    

-Quinzel uciekła z dyżuru.
-Szczerze? Od dłuższego czasu wydawała mi się dosyć dziwnie zachowywać.
-Masz rację. Jednak zdawało mi się, że to może wynikać z jej problemów rodzinnych. Wiesz, chora matka z pewnością bardzo jej potrzebowała.
-Może nie zgłaszajmy tego ordynatorowi... Chodzi o zwykłą ludzką, szpitalną solidarność.
-Jednak zdajesz sobie sprawę, że to nie jest izba szczepień, a szpital psychiatryczny. Jest tutaj mnóstwo osób, których zajęć nie można przełożyć.

-Panie pielęgniarki, czy widziały panie może pannę Quinzel? - zza rogu szarego pokoju wyłonił się ordynator.
-Nie, ale prawdopodobnie teraz ma dyżur.- rzuciła starsza z kobiet z wyrachowanym spokojem. Druga spoglądała na ziemię nerwowo drapiąc się po kolanie.
-Wszystko w porządku? -zapytał starszy mężczyzna ignorując odpowiedź na wcześniejsze zapytanie. Praktykantka podniosła głowę i szarpiąc się że swoim zdrowym rozsądkiem odpowiedziała.
-Oczywiście panie ordynatorze. Nie mogłoby być lepiej.

Był późny wieczór. Na tarasie stała wysoka, szczupła kobieta, okalana srebrzystym swetrem z dużymi oczkami. Popijała sok i spoglądała na rozświetlone lampami Gotham. Szybko ogarnęła dłonią brudnobrązowe włosy i zamyślona oparła dłonią o balustradę.
Rozległ się wibrujący dźwięk telefonu z jej ulubioną melodią.
-Tak, słucham?
-Tu ordynator Arkham, czy rozmawiam z panną Chise Galanhall? -Brunetka stanęła na baczność, przypominając sobie słowa ojca na temat zdobycia praktyk.
-Tak, tu Chise. O co chodzi?
W słuchawce zapadła głucha cisza. Chise spojrzała na telefon, ale rozmowa nadal była aktywna.
- Panna Quinzel zniknęła i nie pojawiła się na dyżurze. Przed godziną znaleziono dwie martwe pielęgniarki przed biurem Harleen, a z cel zniknęło kilku groźnych pacjentów. Czy mogłaby pani zjawić się na policji? - mówił nieprzerwanie głos z słuchawki, a dwudziestodwulatka z każdym słowem coraz bardziej odchodziła od zmysłów.
-Zjawię się. Za dziesięć minut będę.

W jej głowie pełniły się myśli. Najgorsza była jedna z nich. Przecież to Chise miała mieć dyżur w nocy, ale to jej starsza przełożona przejęła go by pozwolić Chise choć trochę odpocząć. Czy wszystko z nią w porządku?
Zeszła z tarasu, zamykając drzwi jeszcze raz spojrzała w niebo. Tym razem w towarzystwie gwiazd można było rozpoznać jeszcze jeden dobrze zarysowany znak.
Czarnego nietoperza w jaśniejacej otoczce.

Love In GothamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz