Hinterzarten
Nie ukrywałem, że drugie miejsce Freunda mnie ucieszyło. Chciało mi się śmiać z jego miny, kiedy obok nazwiska Kubackiego pojawiła się jedynka. Taki pewny siebie, już przyjmował gratulacje od kolegów z drużyny... nie chwal dnia przed zachodem słońca.
Szukał pocieszenia w Pero, który tamtego dnia zajął osiemnaste miejsce. Ten jednak nie był skory do przytulasków i głaskania po główce i szybko zmył się z zasięgu wzroku Niemca. Nie wyłapałem gdzie poszedł, bo zaczepił mnie dziennikarz. Po skończonym wywiadzie poczułem puknięcie w ramię.
- Gratulacje- wyszczerzył się Peter- Kolejne miejsce w pierwszej dziesiątce. Zobaczysz, podbijesz kolejny sezon.
- Ta- mruknąłem mimowolnie się uśmiechając.
Uścisnąłem jego dłoń i zaczęliśmy rozmawiać o dopiero co zakończonym konkursie. Mówił, że nie przepada za Adlerschanze, w głównej mierze dlatego, że jest w Niemczech. Gestykulując tłumaczył, jaki, gdzie i w którym momencie dostał podmuch wiatru. Był bardzo podekscytowany, chociaż tak na dobrą sprawę nie wiedziałem dlaczego. Lokata pod koniec drugiej części stawki, odległości dosyć mizerne... Powodów do zadowolenia brak, a jego oczy ciągle się świeciły. Co mi pozostało? Skoro on był szczęśliwy, to ja tym bardziej.
- Ej, a wiesz co- zachichotał nagle, a ja zmarszczyłem brwi- Przedwczoraj gadaliśmy o tych końskich zalotach Freunda i osamotnionym Jace, no nie?- kiwnąłem głową zaciekawiony, co też Prevc znowu wymyślił- Zgodziłem się na spotkanie z Severinem w jakimś parku. Oczywiście nie mam zamiaru nigdzie chodzić, ale powiedziałem Jace, że on chce z nim zamienić parę słów i będzie tam na niego czekał. Żebyś ty widział jego reakcję! Dawno chłopak się tak nie cieszył.
Wypiął dumnie pierś zadowolony ze swojego podstępu z myślą o przyjacielu z drużyny. Nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem.
- Intryga roku- poklepałem go po ramieniu- A co, jeśli naszemu rudemu zakochańcowi nie spodoba się towarzystwo Hvali?
- Jakoś się dogadają- wzruszył ramionami- Idziemy na piwo?
Rozejrzałem się wokół i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że dosyć się zagadaliśmy. Na trybunach została garstka kibiców, a po terenie skoczni przemykało więcej ludzi odpowiedzialnych za organizację niż samych zawodników. Przytaknąłem i zarzuciłem plecak na plecy. Najpierw poszliśmy do hoteli założyć coś wygodniejszego i lżejszego, a umówiliśmy się w okolicach mojego. Stamtąd mieliśmy pójść do jakiegoś baru, brunet bardzo go zachwalał. Łamał język na nazwach tamtejszych specjałach kulinarnych, ale zdeterminowany nie chciał się poddać i kaleczył niemiecki niemiłosiernie. Urocze.
Przebrałem się stosunkowo szybko i jakieś dziesięć minut później zostawiłem nieco przybitego Tande samego w pokoju. Rozrysowywał sobie coś na kartkach, pisał, skreślał, poprawiał... tuż przed wyjściem rozczochrałem jego włosy, na co on tylko burknął coś pod nosem.
Na korytarzu prowadzącym do windy minąłem Kranjca czytającego coś w kącie i Dietharta robiącego sobie selfie z jakąś bliżej nieznaną mi dziewczyną. Westchnąłem tylko i zjechałem na parter. Przechodząc przy recepcji usłyszałem prostą melodię płynącą z mojego telefonu.
Od: Peter
Trener chce ze mną pogadać, spóźnię się.
Skrzywiłem się. Postanowiłem poczekać na zewnątrz, w hotelu było jakoś duszno.
Rozglądałem się za wolnym miejscem na ławce, kiedy w oko wpadli mi Semenič i Eisenbichler. Siedzieli pod parasolem przy niewielkim stoliku i zawzięcie o czymś dyskutowali, machając rękami i pokazując sobie coś na telefonach. Zdziwił mnie ten widok. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby tamta dwójka kiedykolwiek powiedziała do siebie coś oprócz „cześć", a tu proszę. Pewnie jakieś interesy, pomyślałem. Lewe. Musiały być lewe.
Chyba wpatrywałem się w nich zbyt długo i dlatego mnie zauważyli. Popatrzyli po sobie i Markus machnął na mnie ręką, żebym przyszedł. Obejrzałem się by upewnić się, że to na pewno do mnie i niepewnym krokiem ruszyłem na przód. Anže przyciągnął krzesełko i poklepał je zachęcająco. Przysiadłem. Czułem się niezręcznie.
Żaden z nas nic nie mówił, słyszałem tylko nasze miarowe oddechy, które z każdą sekundą coraz bardziej działały mi na nerwy. Nie miałem pojęcia o co chodzi.
- Chcieliście o czymś porozmawiać?- wydusiłem z siebie.
Słoweniec spuścił głowę. Zaraz jednak ją podniósł i z pewnym przekonaniem powiedział „to dla twojego dobra".
Uniosłem brwi. Nie skomentowałem jednak, czekałem na dalsze wyjaśnienia. Markus z westchnięciem odblokował palcem telefon i podał mi go.
Zrobiło mi się niedobrze.
Na zdjęciu stali dwaj mężczyźni. Przepraszam, nie stali- to za dużo powiedziane. Próbowali nie zaliczyć bliższego spotkania z kostką brukową trzymając się nieporadnie rynny. Mało tego. Oni byli do siebie przyklejeni. Stykali się ustami. Ręka jednego spoczywała na policzku swojego, tfu, kochanka, dłoń drugiego natomiast dotykała klatki piersiowej tego pierwszego.
Peter i Freund.
Nawet flesz w aparacie nie był potrzebny, wszystko doskonale oświetlała lampa uliczna stojąca kilka kroków dalej.
Spojrzałem jeszcze na datę. Pierwszy sierpnia. Dzień imprezy w Wiśle.
Poczułem się zdradzony. Zdradzony, zraniony, oszukany.
- Wybacz, że dowiadujesz się tak, ale...- zaczął Anže, ale machnął ręką.
- Jego przecież miało nie być. Nie zapisał się do konkursów w Polsce, miał trenować w domu. Jak widzisz, jednak przyjechał. Specjalnie dla Prevca. Kto wie, ile to już trwa- wzdrygnął się wyraźnie obrzydzony tą myślą Niemiec.
Nie wiedziałem jak mam na to zareagować. Teoretycznie obaj mogli być pijani jak bela i nie kontaktować, ale to nie było podobne do Pero. Nigdy nie pił na umór, zawsze się ograniczał i tylko śmiał się ze wstawionych kolegów. Poza tym, na zdjęciu nie sprawiał wrażenia, że mu się ten cholerny pocałunek nie podobał i chciał go jak najszybciej zakończyć. Wręcz przeciwnie.
Ja go szukałem, a on się gził na boku z facetem, do którego rzekomo nic nie czuje. Zdenerwowałem się. Mój telefon znów dał o sobie znać. Szybkim ruchem wyciągnąłem go z kieszeni i trzęsącymi rękami próbowałem kliknąć na ostatnio odebraną wiadomość.
Od: Peter
Musimy przełożyć dzisiejszy wieczór. Odezwę się.
Gdyby nie ci wszyscy ludzie w około mnie, z pewnością cisnąłbym urządzenie gdzieś przed siebie i pobiegł z płaczem do pokoju. Byłem bezsilny. Nie wiedziałem, co mam robić. Do głowy przychodziły mi najczarniejsze, najobrzydliwsze i najokropniejsze scenariusze, które przecież mogły być prawdziwe. Właśnie w tamtym momencie może śmiał się ze mnie razem ze swoim... chłopakiem i poszli razem do miejsca, gdzie mieliśmy pójść my.
Miałem dosyć.
Przeprosiłem znajomych, a ci rzucili mi tylko przepraszające spojrzenia. Nie zwracałem już na nic uwagi. Chciałem znaleźć się w swoim pokoju. Natychmiast.
*****
Kto wygra mecz?! 🇵🇱 🇵🇱 🇵🇱 🎉🎉

CZYTASZ
Unavailable || gangnes x prevc ✔
Fanfiction"- Ja rozumiem, wybaczam ci, wybaczam ci wszystko. Zapomnimy o tym, dobrze? Nie było tematu, nigdy więcej o tym nie wspomnę, obiecuję. Proszę tylko... - Za późno." Bo najgorzej to nie mieć na coś wpływu. Być bezsilnym, stojąc i czekając na kolejny c...