Einsiedeln
- Hauer.
- Co?
- Zeżarłeś moją czekoladę.
- A jakbyś ty zeżarł, to dam sobie rękę uciąć, że nie poleciałbyś na czwarte miejsce, tylko na te moje, piąte od końca. Powinieneś być mi wdzięczny.
- Jesteś jeszcze gorszy niż Tande.
- Jestem zaszczycony.
Złożyłem koszulkę w kostkę i schowałem ją do walizki. Tępa pała poszła do łazienki po jakieś swoje pierdoły, chichocząc jak niedorozwój. Nic, kompletnie nic, co chociaż teoretycznie nadawało się do jedzenia, nie potrafiło przetrwać w pobliżu Jokke dłużej niż godzinę. Nieważne, jak dobrze nie schowałbym zapasów na czarną godzinę, on i tak zawsze je znajdował, a mi zostawały tylko puste opakowania i papierki.
Jednej rzeczy, której mu zazdrościłem, był metabolizm. Potrafił zjeść dwa, trzy razy tyle co ja, a nic nie było po nim widać. Kiedyś myśleliśmy, że ma jakiegoś tasiemca czy inną glizdę w żołądku, zrobił nawet badania, ale nic z nich nie wyszło. Pozostało nam tylko zamawiać podwójną porcję obiadu.
- O której mamy wylot?- spytał wchodząc do pokoju.
- Piąta z minutami, na dole mamy być koło drugiej.
- Przecież ja się nie wyśpię- jęknął.
- Będziemy spać w samolocie- wzruszyłem ramionami- Nie pierwszy raz, nie ostatni.
Prychnął i wrócił do pakowania. Sprawiło mu to trochę trudności, bo ubrania nie mogły się zmieścić. Znowu. Śmiałem się, kiedy siadał na walizce i próbował ją zamknąć. Nie pomogłem mu. Za moją czekoladę.
Była dwudziesta, kiedy skończyliśmy i byliśmy gotowi. Teoretycznie powinniśmy byli przespać się choć trochę, ale postanowiliśmy przeczekać te kilka godzin żałując, że nie mamy czegoś do jedzenia.
- To twoja wina- powiedziałem nie patrząc się na Hauera.
- Mogłeś kupić więcej- mruknął przełączając kanały telewizyjne- Może być „Terminator"?
Wtedy najchętniej przeszedłbym się do Velty, nie miałem zbyt wielu okazji żeby z nim porozmawiać, ale już spał. Sjøen mimo zakazu poszedł na imprezę, a Forfang po swoim cudownym skoku, który nie dał mu nawet cienia szansy na awans do drugiej serii, siedział u siebie i nie chciał z nikim rozmawiać. Z doświadczenia wiedziałem, że to minie za góra dwa dni, ale przez pewien czas musiał zostać sam.
Wynika z tego, że przez kolejne sześć godzin miałem oglądać filmy z niemieckim dubbingiem w towarzystwie Hauera.
- Będzie fajnie, zobaczysz- mrugnął do mnie okiem, na co dostał poduszką w twarz.
***
Miałem wrażenie, że minęły już ze trzy godziny, ale gdzie tam. Dwudziesta pierwsza zero osiem. Widziałem, jak Jokke ziewał podtrzymując głowę na dłoni, ja też zaczynałem przysypiać. Rozbudziło mnie jednak pukanie. Hauer nawet się nie poruszył, dlatego ja musiałem jakoś zwlec się z łóżka i jedynie z pomocą światła bijącego od telewizora dostać się do drzwi. Szczęśliwie wszystkie szpargały i śmieci już pochowaliśmy i prawdopodobieństwo wystąpienia tragicznej śmierci przez potknięcie się o puszkę Red Bulla spadło do zera.
Przetarłem oczy i nacisnąłem klamkę.
- Cześć- wyszczerzył się Peter- Myślałem, że bawisz w klubie, ale Sjøen powiedział mi, że jesteś na to zbyt grzeczny- zaśmiał się.
Debil, debil nie kolega.
- Wyjeżdżamy dziś w nocy, wolałem się zrelaksować w inny sposób- oparłem się o futrynę- Był bardzo pijany?
- Wydaje mi się, że wcale.
- I chwała Bogu- klasnąłem w ręce.
Powiedziałem Hauerowi, że wychodzę się przejść, ale nie sądzę, by zbyt wiele do niego dotarło. Okryłem go kołdrą i wyłączyłem telewizor pozwalając nieco pospać.
Z Prevcem szwędaliśmy się bez celu w pobliżu hotelu, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Chciałem jakoś ugryźć temat Freunda, który męczył mnie już od dawna. Im więcej myślałem o tym wyznaniu, że Słoweniec jest już zajęty, tym bardziej byłem pewien, że to kłamstwo. Musiałem jednak usłyszeć to od niego samego.
- Pamiętasz imprezę w Wiśle?
- Głównie z opowieści- podrapał się po głowie- A co?
- A... czy wtedy... zaszło coś pomiędzy tobą a Severinem?- wydukałem.
- Co? Ja? Z nim?- ściągnął brwi patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Semenic i Markus zrobili wam zdjęcie, jak całowaliście się za klubem.
- Boże Święty- zaczął trzeć rękami swoje usta- Przecież ja się nie domyję.
Mimowolnie parsknąłem, a już kilka chwil później śmialiśmy się z tego wszystkiego.
- Myślałeś, że my coś tego?- otarł łzę z oka- Nigdy w życiu, ani w tym, ani w żadnym innym.
Odetchnąłem z ulgą.
- Tym zdjęciem zajął się sam Freund, tak sądzę- rzuciłem, śmiejąc się na samą myśl o wystraszonej twarzy Niemca.
Kiwnął głową. Ruszyliśmy z powrotem do hotelu, zaczynało się robić naprawdę późno. Gdyby trener mnie przyłapał... cóż, nie byłby zbyt zadowolony. Nie byłem pewien, czy na karnych pompkach by się skończyło.
Przystanęliśmy tuż przed głównym wejściem .
- No to co- zaczął- Do zobaczenia w Hinzenbach- wyciągnął rękę, którą ja po chwili uścisnąłem.
Od tamtego momentu nie wiedziałem co się ze mną działo i nie potrafiłem podać powodu swojego zachowania. Nie wiedziałem, dlaczego przytrzymałem Petera za ramię, kiedy chciał wrócić do pokoju, dlaczego przysunąłem się bliżej do jego twarzy i wreszcie, dlaczego go pocałowałem. Nie było to nic nadzwyczaj spektakularnego, żadnych fajerwerków w tle, nastrojowej muzyki czy deszczu. Był tylko on i ja. Może to był jakiś impuls, w sumie mieliśmy się nie widzieć przez dosyć długi czas i zacząłem za nim tęsknić kiedy jeszcze przy mnie był. Nie wiedziałem.
Nie wydusiłem z siebie nawet jednego słowa, kiedy najwyraźniej oszołomiony rzucił, że „chyba już pójdzie", a za chwilę już go nie było. Nie pobiegłem za nim, nie krzyknąłem, żeby zaczekał, że wszystko mu wytłumaczę, nic z tych rzeczy. Nawet nie ruszyłem się z miejsca.
Czy żałowałem? Nie. Nie mogłem żałować najlepszych dwóch sekund mojego życia.
CZYTASZ
Unavailable || gangnes x prevc ✔
Fanfic"- Ja rozumiem, wybaczam ci, wybaczam ci wszystko. Zapomnimy o tym, dobrze? Nie było tematu, nigdy więcej o tym nie wspomnę, obiecuję. Proszę tylko... - Za późno." Bo najgorzej to nie mieć na coś wpływu. Być bezsilnym, stojąc i czekając na kolejny c...