Jedenaście

382 42 10
                                    

Hinzenbach

Był już wieczór, kiedy szliśmy do hotelu z bagażami w rękach. W recepcji trener podał nam klucze, poinformował o godzinie rozpoczęcia kolacji i poszedł jeszcze coś załatwić. Cieszyłem się na myśl o zawodach w Austrii i nie mogłem się ich doczekać. Miałem przeczucie, że wszystko pójdzie dobrze. Tego samego nie mogli powiedzieć moi koledzy. Zasypiali na stojąco, marudzili z burczącymi brzuchami i jakoś tak nie mieli chęci do życia. Oczywiście, nie wszyscy. Stjernen zawsze się uśmiechał- lub szczerzył. Mniejsza z tym. Pierwszy chwycił walizki i pognał na górę po schodach. Fannemel usiadł na swojej torbie i podparł głowę dłonią.

– Jokke, zanieś mnie. Nie mam siły.

– Coś mówiłeś?– krzyknął nie odwracając wzroku od automatu ze słodyczami.

Andersowi bezradnie opadły ręce. Ociężale podniósł się i zaciągnął swoje rzeczy do windy, a za nim podążyli również Velta i Granerud, ten ostatni szczerze zainteresowany wszystkim, co działo się naokoło.

Chciałem sprawdzić godzinę, ale za nic nie mogłem znaleźć telefonu, o zegarku nawet nie wspominając. Zostawiłem pierdoły w pobliżu chowającego batony w kapturze bluzy Hauera i wyszedłem z budynku. Kilka kroków od siebie zobaczyłem Petera z nosem w smartfonie. Miał na sobie czarne jeansy i błękitną koszulę, a drugą rękę schował w kieszeni. Co tu dużo mówić, humor od razu mi się poprawił.

Uśmiechnął się na mój widok i uścisnął moją dłoń.

– To twoje?– zaśmiał się pokazując mi ekran blokady telefonu z naszym wspólnym zdjęciem– Leżał na trawie przed waszym busem.

Mruknąłem niewyraźne „dzięki" i poczułem, jak się rumienię.

– Też lubię to zdjęcie, mimo że wyglądam jak pajac– przeczesał włosy ciągle się śmiejąc, a ja tylko cicho westchnąłem– Nieważne. Jak podobał ci się album?

– Bardzo. Zdziwiłem się, że pamiętałeś.

– Jak mogłem zapomnieć? Niektóre piosenki znam nawet na pamięć. Katujesz mnie nimi, znaczy, edukujesz, tak, o to słowo mi chodziło– odchrząknął.

Szturchnął mnie lekko w ramię w odpowiedzi na mój wybuch śmiechu.

– Koszula, jak widzę, pasuje jak ulał– puściłem mu oczko.

– Najlepszy prezent urodzinowy– wyszczerzył się– A książkę zacząłem już czytać! W sumie to niedługo powinienem już ją skończyć, nieźle wciąga.

Kilka dni wcześniej Pero obchodził 23. Urodziny. Nie wiem, może i dałem mu jakieś oklepane badziewie, ale chyba się cieszył, a to najważniejsze. Szkoda tylko, że nie mogłem być z nim, kiedy jego bliscy śpiewali mu „sto lat", a on zdmuchiwał świeczki po wypowiedzeniu życzenia w myślach.

Ciekawe tylko, czego sobie życzył.

***

Wielu powiedziałoby, że trzecie miejsce to takie „meh". Niby to podium, czołowa lokata, ale jednak najgorsza z tych najlepszych. Gadanie. Ja, stojąc na pudle w towarzystwie Petera Prevca i Gregora Schlierenzauera, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Czułem, jakby to miał być moment przełomowy w moim życiu, karierze. Jakby zaczynało się coś nowego. Nie mam pojęcia skąd takie myśli w mojej głowie, ale bardzo podbudował mnie ten sukces. Celowałem wyżej, jak zawsze, ale kompletnie nie przejmowałem się faktem, że stałem nieco niżej od Gregora. Wręcz przeciwnie. Jeszcze zanim wywołali nas do odebrania nagród pogratulowałem mu, rzuciłem kilka miłych słów. Peterowi też, ale to chyba oczywiste.

Unavailable || gangnes x prevc ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz