Odpowiedzi nie otrzymałam. Dziewczynka odeszła ode mnie.Zobaczyłam uśmiechniętego Leo przybijającego sobie piątkę z siostrą, która się uśmiechała. Właśnie zrozumiałam o co chodzi. Zrobił to celowo, Tilly specjalnie po mnie zadzwoniła! Wybiegłam ze szpitala i załapałam taksówkę. Czy jest mi smutno? Tak, zawiodłam się na Tilly. Myślałam, że to dziewczynka, która myśli i nie kieruje się starszym bratem idiotą.
Dojechałam już na miejsce. Spojrzałam na zegarek.-18:27?! Przecież na 19 umówiłam się z Zaynem - powiedziałam sama do siebie.
Wpadłam do domu i szybko pobiegłam na górę. Wzięłam krótkie spodenki i czarny crop top. Przeszłam do makijażu. Nałożyłam podkład i przejechałam po twarzy pudrem. Na oczy dałam czarny cień i zrobiłam idealną kreskę. Usta posmarowałam balsamem. Spojrzałam na telefon 18:45. Olałam to, że mam 10 nieodebranych połączeń od Devries' a. Wzięłam małą czarną torebkę i schowałam do niej słuchawki, telefon, portfel, balsam do ust i klucze. Zeszłam na dół gdzie zastałam moją mamę.- Córciu gdzie się wybierasz, że tak ślicznie wyglądasz - zapytała z uśmiechem.
- Umówiłam się z kolegą - odpowiedziałam również z bananem na twarzy.
-JESZCZE kolegą - zrobiła nacisk na słowo "jeszcze" - Masz tutaj pesto. Mam nadzieje, że będzie ci smakowało. Idę na górę bo zaraz twój ojciec przyjdzie - powiedziała podekscytowana i dała mi buziaka w policzek.
Zjadłam przygotowany przez mamy posiłek i skapnęłam się, że nie zrobiłam fryzury. Postanowiłam zostać w rozpuszczonych.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- JA OTWORZĘ - krzyknęłam.
W drzwiach ujrzałam Leo. Odrazu je zamknęłam i poszłam na górę sprawdzić godzinę. Już 19:20! Gdzie on jest? Postanowiłam do niego zadzwonić.
Jeden sygnał
Drugi sygnał- Halo??
- Zayn gdzie ty jesteś? Czekam już od 20 minut.
- Ej mała! Umówiliśmy się na niedziele, a z tego co wiem, bo nie jesteś aż tak pijany to jest piątek. Nara!Aha. Dobra. Rozumiem.
- Idę mamo!- krzyknęłam i wyszłam.
Postanowiłam się przejść na skate. (widzisz już dobrze pisze suja😂)
Lubię sobie tam posiedzieć na rampach, zwykle nikogo tam nie ma. Droga zajęła mi 20 minut. Kurwa jakiś palant tam jeździ. Trudno ide.
Wskoczyłam na najwyższą rampę i usiadłam. O nie ten gościu się zbliża. Boże nie mogę sobie sama posiedzieć? Ugh.- Cześć! Luke jestem. - podał rękę i się uśmiechnął.
(W mediach zdjęcie Luke!)
363 słów.
Zaczynamy maraton!!!
Zapraszam oczywiście do mojej 'asystentki' p_suj ecka na jej opowiadanie pt. "Tradycja L.d"😘1/10