Rozdział 2

145 12 6
                                    

   W środku sali panował harmider

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   W środku sali panował harmider. Służące w czarnych czepkach nalewały wina do dzbanów, a minstrele szykowali swoje harfy. Młody służący, który wcześniej biegł przez korytarz, ustawiał na stole owoce - winogrona, czereśnie, banany. Kiedy dziewczyna zobaczyła wiśnie poczuła, jak do ust napływa jej ślina. Szybko usiadła na krześle. Na razie nie mogła niczego zjeść, dopóki król nie zaszczyci ich obecnością, ale mogła przynajmniej ponapawać się widokiem. W jej kraju susza zniszczyła prawie wszystko, zostały tylko niewielkie połacie pól nadających się do uprawy. Dziewczyna nie pamiętała dokładnie, czy kiedykolwiek jadła u siebie banany czy gruszki. Dieta była tam surowa, a dania beznamiętne, nawet te królewskie.

   Przez drzwi wszedł pierwszy z ministrów, Alister Kyen. Był prawą ręką króla Adrysa, cieszył się powagą i szacunkiem wśród ludu. Swoją długą, siwą brodę zaplótł w warkocz, a na nos założył okulary. Skłonił się przed Rhenną, jednak dziewczyna wiedziała, że pod obojętną twarzą Alistera kryła się szczera nienawiść. Mężczyzna najchętniej wyrzuciłby ją z zamku. Nienawidził jej rodu i choć nie dawał tego po sobie poznać, Rhenna za każdym razem, gdy go widziała, czuła dreszcze przebiegające po jej ciele. Nie miała pojęcia dlaczego pałał do nich takim uczuciem i prawdę mówiąc, nie chciała wiedzieć.

   Drugą osobą, która usiadła przy stole była żona Alistera, Klinstia Kyen. Rhenna nigdy nie słyszała, aby kobieta mówiła. Trwała w ciszy, przy swoim mężu. Ona też drygnęła przed dziewczyną, po czym zajęła miejsce naprzeciwko niej.

   Do sali wchodzili pozostali ministrowie oraz wysoko postawieni lordowie. Każdy z nich usadawiał się na krześle i pożerał wzrokiem jedzenie. Nadchodziła zima, a wraz z nią apetyt. Nie było w tym nic dziwnego.

   W sali roznosił się dźwięk rozmów, ale Rhenna nie odzywała się do nikogo. Siedziała wpatrzona w talerz, a kiedy wszelkie głosy ucichły, skierowała wzrok na drzwi. Król Adrys szedł do stołu powoli, z gracją, która cechowała władców. Na jego widok wszyscy wstali i ukłonili się nisko. Mężczyzna omiótł ich spojrzeniem swoich zielonych oczu i roześmiał się.

    — Moi drodzy, nie kłopoczcie się, proszę —powiedział, siadając na czele stołu. Od Rhennyy odgradzało ją około trzech mężczyzn, bliskich przyjaciół króla.

   Dziewczyna wzięła w dłoń upragnioną, czerwoną czereśnię i wsadziła ją do ust. Westchnęła z rozkoszą i sięgnęła po więcej. Poczuła, jak słodki sok rozlewa jej się na języku. Kiedy służba podała pierwsze danie, dziewczyna była zmuszona odstawić czereśnie na bok. Postanowiła jednak, że ukradkiem schowa parę do kieszeni i przemyci do komnaty. Tym jednak miała zająć się potem.

   Kiedy Rhenna zjadła ciepłe bułki, chwyciła za kielich. Nie lubiła wina, było dla niej gorzkie. O wiele bardziej wolała zwykłą wodę, jednak nigdzie nie mogła dostrzec odpowiedniego dzbanka. Wypiła kilka łyków wina, wyobrażając sobie, że to krystaliczna woda z dodatkiem mięty. Nagle poczuła czyiś wzrok na sobie. Szybko odstawiła kielich i rozejrzała się niepewnie. Napotkała spojrzenie króla Adrysa. Minęło kilka sekund nim władca odwrócił się, aby odpowiedzieć na coś ministrowi. Rhenna spuściła głowę. Pierwszy raz przyłapała króla na zerkaniu w jej stronę. Wcześniej zwracał się do niej z obojętnością, a wręcz i z pogardą. Teraz jego oczy zdradzały zainteresowanie, którego nigdy dziewczyna z jego strony nie doświadczyła. Gdy tylko skończyła pić, sięgnęła po czereśnie i schowała je do kieszeni, po czym wstała od stołu. W tym samym momencie król Adrys dał znak jednemu ze służących. Ten podszedł do niej i przysunął bliżej głowę tak, aby tylko ona mogła go usłyszeć.

    —Król każe ci zostać do końca, pani — szepnął.

   Rhenna mimowolnie spojrzała na Adrysa. Ten powoli kiwnął do niej głową, wwiercając w nią zielone oczy. Dziewczyna opadła na miejsce, zastanawiając się, czego chce od niej król. Miesiąc, który dotąd spędziła na jego dworze, minął jej na snuciu się po komnatach i ogrodach. Poczuła ukłucie w piersi. Może ma dla niej informacje na temat Melhiore bądź rodziny? Rhennazaczęła skubać krawędź sukni, starając się ukryć napięcie na twarzy.

   Kiedy wszyscy opuścili komnatę, Rhenna dalej siedziała nieruchomo na swoim krześle. Król Adrys odprawił służbę do kuchni, nakazując wcześniej zamknąć drzwi. Zostali sami we dwoje, a cisza zdawała się być cichym obserwatorem.

—Jak ci się podoba w zamku, Rhenno? —zapytał Adrys, nalewając sobie do kielicha wina.

   Dziewczyna podniosła głowę i lekko się uśmiechnęła. Nie chciała pokazać, że się go boi, chociaż prawda była zgoła inna.

—Jest doskonale, mój panie — odparła, wściekła na siebie, że jej głos zabrzmiał słabo.

    — Ach tak. To dobrze — przerwał na chwilę, po czym dodał — dzisiaj wieczorem masz stawić się w mojej prywatnej komnacie. Alliror, sługa, przyjdzie po ciebie o odpowiedniej porze.

   Rhenna otworzyła szeroko oczy. Jak to, dlaczego? Przecież cały czas spała w sypialni po drugiej stronie zamku. Dopiero po ślubie mieli dostać wspólne komnaty. Wiedziała o tym od początku, jednak cały czas napawało ją to wstrętem. Nikt nie ukrywał, że będzie musiała dzielić z nim łoże, tylko jakoś nikt nie powiedział jej, że tak wcześnie.

    — Nie mogę — postanowiła się sprzeciwić. Zauważyła, że po tych słowach na twarzy króla wykwitł gniew. Chociaż mężczyzna miał około trzydziestu lat i był o jedenaście wiosen od niej starszy, wydawał się być doświadczony i z pewnością nie oczekiwał żadnego sprzeciwu. Przeczesał swoje brązowe włosy i wziął łyk wina.

    — Wiem, że mnie nienawidzisz. Jesteś jednak moją narzeczoną, a narzeczona musi wypełniać swoje obowiązki — uśmiechnął się sarkastycznie

    — Zgadza się, jestem twoją narzeczoną panie, jednak dopiero po ślubie jestem zobowiązana co do pewnych — podkreśliła to słowo — spraw. W moim kraju...

    — Dokładnie, w twoim kraju —przerwał sucho —Tutaj, w Lysion, prawo jest trochę inne. Znudziło mi się czekanie, moja droga. Myślałem, że sama przełamiesz się trochę wcześniej, jednak najwidoczniej sam muszę się tym zająć.

   Rhenna siedziała całkiem zaskoczona. Czuła jednocześnie, że buzujący gniew napełnia jej ciało.

    — Obawiam się, że nic nie ponagla nas do takich kroków. Z całym szacunkiem, ale...

   Król przewrócił oczami i wstał od stołu. Podszedł do jej krzesła i chwycił twardą dłonią jej brodę.

    — Z całym szacunkiem, moja pani, ale wieczorem mój sługa przyprowadzi cię do mnie, jasne? - powiedziawszy to, puścił Rhennę i wyszedł z komnaty, zostawiając dziewczynę z głową pełną złych przeczuć. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Królowa RhennaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz