Rozdział I

1.2K 76 15
                                    

  Znowu... Poniedziałek, jak ja nienawidzę tego dnia. Trzeba iść do szkoły i w ogóle. Ociągając się wstałem z łóżka. Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej białe rurki, czarny T-shirt i białą koszulę z krótkim rękawem. Ubrałem się i zszedłem po schodach do salonu z aneksem kuchennym.  Zacząłem robić śniadanie dla mnie i Shu (ojca i tak nie było w domu).

  Gdy kończyłem nakładać do pomieszczenia wszedł wysoki brunet. Przeciągnął się i podszedł do mnie.

- Haru, nie musiałeś - zaczął mi tarmosić włosy

- Ał... - syknąłem z bólu

- Wybacz - zrobił minę zbitego szczeniaczka - Zapomniałem o tym... - Tia... od dziecka, gdy ktoś nawet delikatnie dotknął moich włosów, mnie to bolało - Na prawdę przepraszam

- Nic się nie stało - kiwnąłem porozumiewawczo bratu i podszedłem do stołu, gdzie stały już talerze z parówkami i kanapkami

- Smacznego - powiedzieliśmy na raz

***

  Po śniadaniu miałem jeszcze dużo czasu. Gdy spojrzałem na zegarek była godzina 6:51, a lekcję zaczynałem dopiero o 8:00. Postanowiłem, że wezmę plecak z podręcznikami itp. już teraz  i pójdę przed lekcjami na spacer do parku. Miałem do niego stosunkowo blisko, jakieś 5 może 10 minut.

  Usiadłem na jednej z parkowych ławek i zacząłem rozmyślać. Nagle zobaczyłem dwóch chłopaków idących za rękę. Wtedy pomyślałem "Nigdy nie będę gejem!". Zamknąłem oczy i udawałem, że ich nie zauważyłem, ale ich głosy się zbliżały. Otworzyłem oczy. Stali kilka metrów ode mnie i się śmiali patrząc na mnie.

   Zapewne śmiali się z mojego nietypowego wyglądu - srebrnobiałe włosy, złote oczy, 167cm wzrostu... Krótko opisując - inny. Wstałem i ich ominąłem. Ruszyłem w kierunku szkoły.

  Znalazłem się tam w przeciągu 20 minut

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

  Znalazłem się tam w przeciągu 20 minut. Lekcje upłynęły mi szybko. Na przerwach rysowałem.

***

  Byłem już przed drzwiami mieszkania. Zacząłem przeszukiwać torbę, by znaleźć klucze.  Nie było ich. Jaki ze mnie tępak, zostawiłem klucze w pokoju. Zapukałem i zadzwoniłem kilka razy, ale nikt nie odpowiadał. No cóż, jak to mówią "Nadzieja matką głupich". Była 12:12, ponieważ w poniedziałki szybko kończyłem lekcję. Musiałbym czekać jeszcze jakieś 3 godziny na mojego brata, ale nie jestem zbyt cierpliwy, więc postanowiłem, że pójdę do szkoły Shu i poproszę go o jego klucze.

***
  W przeciwieństwie do mnie on ma blisko do szkoły. Ja muszę zasuwać dobre 30 minut, a on niespełna 10. Tak więc już po niedługiej chwili wchodziłem do wielkiego budynku. Mój brat chodzi do 2c. Podszedłem do planu lekcji wiszącego przy wejściu i sprawdziłem w której sali mają lekcje. 117... Tylko gdzie to jest?

  Chodziłem po szkole dobrą chwilę szukając owej klasy, ale nic. Nie mogłem jej znaleźć. Szedłem ze zwieszoną głową korytarzem. Poczułem, że się z kimś zderzyłem i upadłem na podłogę.

- Wybacz, zamyśliłem... - to był jeden z tych chłopaków, którzy byli w parku - ...się

- To ja przepraszam - wyciągnął rękę i pomógł mi wstać - szukasz czegoś?

- Szukam sali 117 - spojrzałem na niego niepewnie. Może on mi pomoże?

- Moja lekcja ma tam akurat lekcję. Chcesz to mogę cię tam zaprowadzić - uśmiechnął się promiennie.

***

  Doszliśmy do sali w niecałe trzy minuty. Zatrzymałem się przy ścianie. Oparłem się o nią i zjechałem na podłogę.

- Nie wchodzisz? - zapytał wysoki brunet, który mnie tutaj przyprowadził.

- Nie, wolę poczekać - przymknąłem oczy  i uśmiechnąłem się delikatnie

- Jak chcesz - chłopak otworzył drzwi i wszedł do sali.

***

  Nie musiałem czekać długo, ponieważ dzwonek na przerwę usłyszałem po jakichś 10-15 minutach. Z sali wychodzili ludzie, większość przyglądała mi się uważnie. W końcu po kolejnych dwóch minutach zauważyłem czuprynę Shu. Podszedłem do niego i zastygłem na kilka sekund. Obok niego stał ten sam chłopak, który mi pomógł.

- Haru! - brat podbiegł do mnie, a za nim owy brunet - Co ty tutaj robisz?

- Szczerze? Zostawiłem moje klucze w domu i chciałbym pożyczyć twoje, a potem jak wrócisz to ci je oddam, mogę?

- Jasne - uśmiechnął się - A, to jest mój przyjaciel Kaj. Kaj to jest...

- Twój sławny brat, o którym tyle wiecznie gadasz, Haru. Miło mi poznać - uśmiechnął się promiennie

- Mi również miło cię poznać - odwzajemniłem uśmiech - A teraz wybaczcie, ale muszę wracać już do domu, bo inaczej Shu nie będzie miał co zjeść na obiad

  I ruszyłem w stronę wyjścia. Usłyszałem  jeszcze jedną wypowiedź Kaja:

- Słodkiego masz brata, Shu - Wypraszam sobie, nie jestem słodki.

Zostaniesz ze mną, kocie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz