Rozdział III

889 66 3
                                    

  Obudziłem się znowu w łóżku nienależącym do mnie, lecz do Kaja. Wyszedłem z pokoju i ruszyłem w kierunku salonu. Na stole leżały ubrania i kartka:

 

  Haru musiałem iść na uczelnię. Wrócę około 13:00. Uszykowałem ci jakieś ubranie. Nie wychodź z domu. Proszę

                                                                                                                 Kaj


  Poszedłem do łazienki i ubrałem się w czarne rurki, zieloną koszulę w kratkę i czarne conversy. Była 12:15, gdy skończyłem jeść śniadanie, więc postanowiłem pojechać do domu po jakieś ciuchy i inne potrzebne mi rzeczy.

  Na miejsce dojechałem w 30 minut. Wszedłem do mieszkania. Nikogo nie było. To dobrze, bo jakbym zastał ojca to nie wiem co bym zrobił. Ruszyłem w kierunku mojego pokoju. Otworzyłem ciemno brązowe drzwi i wszedłem do pomieszczenia. Wziąłem plecak do którego spakowałem kilka ubrań, laptopa, książki i kilka innych rzeczy. Po zakończeniu pakowania się zszedłem do salonu.

- Co... co ty tu robisz? - stałem jak oniemiały, gdy zobaczyłem mojego pijanego ojca wychodzącego z kuchni.

- Kurde. Jestem we własnym mieszkaniu, co nie?! - już miał mnie uderzyć, ale nic takiego się nie stało. Przede mną stał cały spocony Kaj.

- Kaj, co ty tu...? - nie zdążyłem dokończyć, ponieważ chłopak odepchnął mnie.

- Nie było cię w domu, gdy wróciłem, więc pomyślałem, że to tu będziesz - zwrócił się do mnie, a następnie do faceta, którego wciąż przytrzymywał za rękę - To ty jesteś tym debilem, który go zranił?

- Nie twoja sprawa co robię z tym czymś, gówniarzu - mówił wściekły

- Jednak chyba moja - wykręcił mu nadgarstek i walnął z całej siły w brzuch. Mój ojciec upadł - Idziemy do domu - patrzył się na mnie wkurzony. Kiwnąłem posłusznie głową.

  Czarnowłosy chwycił mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. Jego uścisk był tak mocny, że nie mogłem się wyrwać. To bolało.

*** PERSPEKTYWA KAJA

- Zostaw mnie! - Haru krzyknął i wyrwał mi się - To co się ze mną dzieje nie jest twoją sprawą! - oniemiałem - Nie przejmuj się mną! - jego piękne złote oczy stały się jakby... kocie. Płonął w nich ogień.

- Haru... Ja... - nie mogłem nic z siebie wydusić, ponieważ byłem pod wpływem jego kocich oczu

- Przepraszam... - powiedział już o niebo spokojniej - Ja nie powinienem - Jego oczy powróciły do normalnego stanu - Przepraszam - zaczął płakać

  Podszedłem do niego spokojnie i go przytuliłem. Trząsł się, a mój tors z minuty na minutę stawał się coraz to bardziej mokry. Trwaliśmy tak jeszcze kilka minut, kiedy to Haru się otrząsnął i oddalił ode mnie na jakieś pół metra.

- Wybacz, nie powinienem był...

- To nie twoja wina - przerwałem mu - Nie powinienem iść do szkoły

- Nie to ja... - zrobił najsłodszą na świecie minkę, Ooo... Kurde! O czym ja myślę?! - Gdybym na ciebie zaczekał...

  Nie wytrzymałem. Pochyliłem się nad nim i złączyłem nasze usta w pocałunku. Myślałem, że mnie odrzuci, ale nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie. Po krótkiej chwili zaczął odwzajemniać pocałunki. Czułem się jak w niebie. Było bosko.

  Poczułem jak wyrasta mi mój ogon i kocie uszka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

  Poczułem jak wyrasta mi mój ogon i kocie uszka. Tak jestem kotołakiem i co z tego? Było mi tak dobrze, że pokazałem moją prawdziwą naturę...

- Kaj... - nagle usłyszałem głos Haru, który patrzył się na mnie wielkimi oczami - Co to jest?

- Wybacz mi, że ci nie powiedziałem - uśmiechnąłem się delikatnie i nałożyłem kaptur na głowę - Chodźmy do domu.

Zostaniesz ze mną, kocie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz