Kiedy tak szliśmy, rozmawiając, nagle zauważyliśmy małego, brudnego szczeniaka husky.
-Biedny maluch.. Pewnie ktoś chciał się go pozbyć. Wskazałam na pudełko z dziurami niedaleko pieska.
-Też tak sądzę.. Zobacz. Wskazał na szyję znajdy. Nie ma obroży
-Bierzemy go ze sobą. Nie mogę go tak tutaj zostawić. Jeszcze go samochód przejedzie.
-W takim razie musimy się cofnąć do sklepu. Zaśmiał się. Chyba, że resztę dnia będziesz czyścić wszystko czego dotknie.
-Masz rację. Parsknęłam śmiechem. Nie ma tak dobrze, nie będę jego sprzątaczką.
Kupiliśmy szampon dla psów i jakąś karmę. Z psem na rękach weszłam do domu, razem z Lyśkiem. Wykąpaliśmy psa, i można już było określić, że to dziewczynka.
Zaczęliśmy wymyślać dla niej imię. Nie szło nam za dobrze.
W końcu obydwoje stwierdziliśmy, że będzie pasować do niej imię Angel.
Kiedy piesek zasnął na kanapie włączyliśmy telewizor, ale niestety nie leciało nic ciekawego, więc zaczęliśmy grać w pytania.
-Czyli twoi rodzice są rozwiedzeni? Jak sobie z tym radzisz? Pytał zatroskany.
-Hmm w sumie to brakuje mi taty, ale szanuję ich decyzję.. Ciągle się kłócili.
-Rozumiem. Teraz twoja kolej.
Graliśmy tak jeszcze 20 minut i dowiedziałam się wieelu rzeczy. Na przykład, że mieszka z Leo, Albo, że śpiewa w zespole z Kastielem, jego ulubione zwierzęta to króliki i ma tatuaż na plecach.
-Robi się późno, muszę się zbierać, Leo będzie się martwić.
Przytulił mnie na pożegnanie, a ja poczułam jak miękną mi nogi.
-Do zobaczenia jutro.
-Taak dojutrazobaczenia.
*Co? Powiedzcie mi, że tego nie powiedziałam*
Lysander zaśmiał się i wyszedł.
*Boże.. Czemu ja zawsze zachowuję się przy nim jak idiotka? Zawsze.*
***
Następnego dnia od razu po wejściu do szkoły, zobaczyłam biegnącego po korytarzu psa. Długo nie musiałam szukać odpowiedzi, bo zza rogu wyskoczyła dyrektorka i zaczęła na mnie wrzeszczeć.
-DLACZEGO GO NIE ZŁAPAŁAŚ?! JEŻELI NIE ZNAJDZIESZ KIKI'EGO, ZOSTANIESZ PO LEKCJACH!
-Ale...
-NIE MA ALE IDŹ GO SZUKAĆ!
*Aha. Super. A już myślałam, że jest taką supidupi babką*
Błądziłam po korytarzach szukając go. Chodziłam tak może z 10 minut po całym terenie. Nagle go zauważyłam.
-KIKI! CHODŹ TUTAJ PIZDOKLESZCZU!
Ale zanim zdążyłam do niego podbiec, ten znowu zwiał. Wredny kundel.
Po kolejnych 10 minutach spotkałam Kastiela, który był w zadziwiająco dobrym humorze i powiedziałam mu, że dyrektorka kazała mi szukać psa. Chociaż raz mi pomógł i dał mi ciasteczka dla psa.
W końcu po 30 minutach go złapałam i oddałam dyrektorce.
Dzisiaj nie spotkałam jeszcze Lysandra i byłam zawiedziona.
Może dlatego, że nie byłam na lekcjach. Na szczęście dyrektorka mnie usprawiedliwiła.
Poszłam na lekcje i usiadłam koło Lysandra, który przytulił mnie na powitanie. Poczułam jak robię się czerwona i szybko ukryłam się za kurtyną włosów,
*Przez to, że koło niego siedzę nie mogę się skupić na lekcjach*
W końcu skończyła się dłużąca lekcja chemii. Zadzwonił dzwonek na przerwę. Nigdy mi nie uwierzycie kogo na niej spotkałam.