3.

17 1 0
                                    

Przez resztę nocy nie zmrużyła oka. Kręciła się po budynku starając się zapamiętać to miejsce. Już jutro musieli się stad wynieść. Szkoda. To miejsce było całkiem w porządku. Ale nie mogli mieszkać w jednym miejscu dłużej niż 3 dni. To zbyt ryzykowne biorąc pod uwagę ich sposób na życie. Ale nie mieli innego wyjścia. Bynajmniej nie teraz. Nie teraz gdy to wszystko zaszło tak daleko. Policja by im nie odpuściła. Każdy jest pełnoletni, więc trafiliby do więzienia... A tego nikt nie chciał. Bynajmniej tak się zdawało Destiny...

Około 7 rano wszyscy byli już gotowi do przeprowadzki. Czekała na nich długa podróż w nieznane. Musieli być niezwykle ostrożni, by nie wzbudzać podejrzeń i unikać kontaktu ze stróżami prawa.

Od rana wszyscy mieli smętne miny. Nikt nie miał ochoty ze sobą rozmawiać. Ich relacje widocznie się pogorszyły, a Destiny wiedziała, że to bardzo źle wróży. Nie mogła dopuścić do rozpadu paczki.

- Będziecie teraz tacy smętni do końca dnia?
Spojrzała na każdego po kolei zakłócając panującą ciszę. Nikt jej nie odpowiedział. Nawet na nią nie spojrzeli.

- Więc do tego będziecie mnie ignorować? - spytała nieco głośniej. Znowu nic. Cisza. Destiny westchnęła ciężko.

- Dobra. Nie chcecie gadać? Okey.

Z jej twarzy znikł uśmiech a ona sama zwolniła nieco kroku.

Próbowała załagodzić sytuację. Ba, dowiedzieć się o co im wszystkim chodzi. Kiedyś tak nie było a raptem każdy jest jakiś taki ponury...
Zaczęła się bać. Bać o to, że znowu zostanie sama. Że wszyscy ja zostawia. Nie chciała drugi raz zaczynac na nowo. Chciała by zostało jak jest. Ale przeczuwala ze to się zmieni. Ona to wiedziała... I nie myliła się.
(V) - Postanowiliśmy z Eddym że odejdziemy - Vicky zwolnila kroku i spojrzała na Destiny przerazonymi oczami - mamy juz dość tego życia. Nie chcemy tak dalej... Po prostu musimy z tym skończyć.
Czerwonowłosa czuła jak wzrasta w niej ciśnienie. To była tylko kwestia czasu kiedy wybuchnie. Póki co słuchała Vicky z zacisnietymi ustami dając jej wypowiedziec się do końca. Do rozmowy wtrącił się Eddy.
(E) - Słuchaj... Widzę po Tobie ze jesteś wściekła, ale zrozum nas. Mamy po prostu dość tego życia. Dość uciekania.
- Wy macie kurwa dość uciekania?! Macie dość tego życia?! A pomysleliscie kiedyś do cholery o mnie? Jak ja się czuje? Wiele razy do chuja próbowałam targnąć się na swoje życie, ale rezygnowałam z tego. Dla Was. Bo wiedzialam ile dla siebie znacznymy.
Wzrok coraz bardziej rozmazywał się Destiny, aż poczuła na swoim policzku łzę.
- Max - spojrzała na niego - wiedziałeś o tym? A może kurwa też odchodzisz?! Razem z nimi! Z tymi zdrajcami!
(M) - Destiny uspokoj się. Wiedziałem... Ale nie wynosze się razem z nimi.
Wiedział. Wiedział od poczatku. I nic jej nie powiedział. Zabolalo ja to. Ogarnęło ja uczucie którego tak szalenie się bała. Samotność. Ona wróciła. W jednej sekundzie poczuła się tak bardzo samotnie, ze nie marzyła o niczym innym jak tylko przybiec do swojej mamy i o wszystkim jej opowiedzieć. Ale nie mogła. Juz nigdy tego nie zrobi. I nigdy nie usłyszy pocieszenia z jej strony.
Destiny nawet nie zauważyła kiedy zaczęła szlochać. Jej dotychczasowi przyjaciele patrzyli na nią w osłupieniu. Pierwszy raz nie wiedzieli jak jej pomoc. Pierwszy raz czuli się tak bezradnie...
Dziewczyna przelknela z trudem ślinę by wykrztusic jakiekolwiek slowa.
- Droga wolna! Idźcie sobie. Wpakujcie się w ręce policji. Wasza sprawa! Ale idźcie juz. Zdecydowaliście się odejść to odejdzcie. Po co to do cholery przedłużać?!
Vicky zacisnela usta. Miała zaszklone oczy. Była świadoma tego jak bardzo zraniła przyjaciółkę. Ale musiała odejść. Złapała za rękę Eddiego i powoli zaczęła oddalać się od Destiny która kleczala na mokrym piasku. Spojrzała ma Maxa który stal przy czerwonowlosej bezradnie nie wiedząc co ma zrobić. Vicky z Eddym ruszyli biegiem a Max przykucnal przy Destiny marszczac czoło.

One dayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz