#3

561 26 2
                                    

Dwa tygodnie, które dzieliły imprezę od Wigilii minęły młodej dziennikarce w mgnieniu oka. 24 grudnia obudziła się kilkanaście minut po 11, wiedziała jednak, że mogła sobie na to pozwolić. Cały grudzień ciężko pracowała w redakcji i napisała kilka dobrych artykułów, a kolacją wigilijną nie musiała się martwić, bo miał ją zorganizować Andrzej. Wieczór mieli spędzić we trójkę w mieszkaniu środkowego. Amelia nie była pewna czego może się spodziewać.

Zjadła tylko jabłko, bo na nic więcej nie miała ochoty, umyła się i ubrała. Podeszła do szafy i z najwyższej półki ściągnęła prezenty dla chłopaków. Sama nie wierzyła w to, że w dwa tygodnie udało się jej załatwić onesie dla dwumetrowych wielkoludów. Pogratulował sobie w duchu i owinęła prezenciki ozdobnym papierem. Chciała już zobaczyć minę chłopców, gdy odpakują swoje paczuszki, a ich oczom ukażą się słodkie, jednoczęściowe piżamki. Specjalnie dla Andrzeja wybrała taki z motywem pandy, a dla Włodiego misia. Sama miała podobny strój. No cóż lubiła czasami spać jako uroczy i zielony dinozaur. 

Około godziny 18 postanowiła wybrać się do Wrony. Ubrana była zwyczajnie w czarne leginsy i świąteczny sweterek z reniferem. Zapukała do drzwi, a po chwili otworzył jej Wojtek. Miał na sobie zwyczajne dresowe spodnie i czarną koszulkę. W duchu podziękowała sobie, że nie wpadła na pomysł wystrojenia się, bo jak widać chłopcy wigilijną kolację potraktowali na luzie. 

- Fajnie, że już jesteś - uśmiechnął się do niej Włodi - Andrzej zaplątał się w choinkowych lampkach - Amelia zaśmiała się i weszła do środka.

Od czasu imprezy widziała się z Włodarczykiem może dwa razy. Starała się go unikać i wychodziło jej to znakomicie. Kilka razy przyłapała się na myśleniu o nim, ale natłok pracy sprawił, że kompletnie przestała przejmować się incydentami z imprezy. 

- Adamczyk wreszcie przyszłaś! Włodarczyk nie dość, że nie chciał mi pomóc, to jeszcze teraz zostawił mnie nie odplątując - poskarżył się jak małe dziecko. 

Po kilku chwilach został uwolniony ze szponów tęczowych lampek. Po kilkudziesięciu minutach wspólnie skończyli stroić choinkę, brakowało tylko gwiazdki na szczycie prawie dwumetrowego drzewka. Andrzej z dumą wręczył dziewczynie złotą ozdobę. 

- Kopnął cię niebywały zaszczyt - zaśmiał się.

- Obawiam się Wrona, że sama nie dam rady tego założyć - Andrzej wzrokiem zlustrował ją od dołu do góry.

- Przyzwyczajony jestem do ludzi co najmniej 180 centymetrów - zaśmiał się - A ty karzełku ile? 160?

- Wypraszam sobie! Co to za insynuacje?! 

- To ile? - do rozmowy dołączył się roześmiany Wojtek.

- 161,5 centymetra - chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo i zaczęli się śmiać jak głupi. Po dziesięciu minutach Amelia zaczęła się denerwować - Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie zjemy. 

- Chodź na barana i zawiesisz tą gwiazdę - zaproponował Włodi i zgiął kolana tak, żeby dziewczyna mogła usiąść na jego plecach. Amelia nieco się speszyła. Zaczęła analizować czy ciężar jej ciała zgniecie Wojtka w pół, czy pomyśli, że jest gruba i czy to nie wpłynie na jej postanowienie. 

- Em chyba łatwiej będzie jak zrobisz to sam. 

- Wskakuj, a nie gadaj.

Amelia dała za wygraną i wskoczyła na plecy chłopaka, po czym objęła nogami jego brzuch. On dla pewności rękami trzymał łydki dziewczyny, a ona szybko nałożyła na czubek choinki dużą gwiazdkę. Włodarczyk odstawił ją na ziemię i uśmiechnął się do niej. Andrzej pod choinką położył dwa prezenty, potem zrobiła to Adamczyk, a na samym końcu Włodi. 

Tylko się nie zakochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz