9.

280 23 2
                                    

- JAK TO SKRĘCIŁAŚ?! - krzyknął na mnie Imayoshi, kiedy chciałam mu powiedzieć dlaczego Daikiego nie będzie na dzisiejszym treningu. Nie spodziewałam się, że zareaguje aż tak drastycznie...

- To znaczy... nie wiadomo czy tak się stało, ale nauczyciel zabrał go pod tym pretekstem do szpitala - szepnęłam po czym się uśmiechnęłam. Niczego nie żałuję. Może się nawet okazać, że będzie łaził z ręką w gipsie przez następne cztery tygodnie. Kuźwa... tylko o tym marzę.

- Matko... - kapitan z dezaprobatą złapał się za głowę. Wyglądał na dosyć poruszonego całą tą sytuacją Pff... no błagam, to nie koniec świata. To nawet lepiej, że nie będzie grał w meczach. Przynajmniej będę się koncentrować na grze... a nie na próbach faulu na tym egoiście. - Czy wy nie możecie się dogadać?

- To nie ja rozpoczęłam tą nienawiść - fuknęłam z odwróconą głową (tzw. FOCH)

- Ale ty możesz ją zakończyć - zaproponował, przez co spojrzałam na niego. Czegoś tak głupiego jeszcze nigdy nie słyszałam. No chyba, że bełkotanie mojego brata, jaki to on jest zajebisty w kosza.

- Chyba żartujesz - zaśmiałam się, a kiedy zobaczyłam poważną twarz Shoichiego dodałam - Albo nie... Słuchaj, nie mam zamiaru przepraszać tego idioty. Zasłużył sobie - warknęłam.

- Ech... Wszyscy tutaj, nie za bardzo lubimy Aomine. Jednak go szanujemy... Jest głównym kluczem do naszej wygranej...

- Błagam cię, nie mów o nim jak o bogu. Jest tak samo dobry jak fasola po bretońsku... WCALE - kapitan zamyślił się na chwilkę.

- Hymmm, ciekawe porównanie...

- Och, wiesz o co mi chodzi! - wyrzuciłam ręce w górę by zaznaczyć moje zdenerwowanie.

- Tak, tak... - zaśmiał się krótko - Mimo wszystko... chociaż spróbuj go tolerować, ok? - zapytał.

Wywróciłam oczami i odezwałam się niechętnie.

- Postaram się...

***

Po skończonym treningu kapitan kazał mi jeszcze chwilę zostać. Przebrałam się i usiadłam pod koszem. Czekałam, czekałam i czekałam, ale Imayoshi nie przychodził. Hymm...

- Noriko! - usłyszałam jego głos przez co automatycznie spojrzałam w tamtym kierunku. Stał przy wejściu do sali... lub wyjściu. Zależy od punktu widzenia... Szybko się podniosłam i pobiegłam w jego stronę. Był ubrany... bardzo elegancko.

- O co chodzi? - spytałam po chwili, stając z nim twarzą w twarz... no... prawie.

- Mam dwie wiadomości, o których praktycznie dopiero co się dowiedziałem - otworzył drzwi i przytrzymał je tak abym mogła wyjść. Pięć sekund później już czekałam na chłopaka po drugiej stronie. (HELLO FROM THE OTHER SIDE! XD dop. autora. przepraszam ;___;)

- Najpierw dobra czy zła?

- Zła. - odpowiedziałam od razu.

- Więc... ręka Aomine ma się dobrze. Jest tylko lekko stłuczona.

- Ooo - westchnęłam - To... chyba dobrze - za jąkałam się. Cholera! Przecież sama w to nie wierzę.

- I tak, i nie. Dobrze zrobiło by mu grzanie ławki na meczu.... o ile by się w ogóle pojawił. Z nim to różnie jest... - szepnął łapiąc się nerwowo za kark. Nastała długa cisza. Czułam się nieswojo, więc odchrząknęłam.

- No... a ta dobra wiadomość?

- Ah, faktycznie. Momoi powiedziała, że za tydzień gramy mecz z Kirisaki Daiichi. Podobno jest tam twoja znajoma z czasów gimnazjalnych. - zmarszczył brwi. Zamyśliłam się na chwile.

- Taak, ale... - przerwałam, bo do szkoły z głośnym hukiem wparował ktoś mi dotychczas całkowicie nieznany.

- Słyszałem, że Aominecchi. miał wypadek... - blondyn spojrzał na mnie niepewnie. Jednak po chwili uśmiechnął się radośnie - A, to ty jesteś Noriko? - zapytał, a ja zamarłam.

***

Wpatrywałam się w nieznajomego z szeroko otwartymi oczami. Skąd on mnie zna?

- T... t... - nie potrafiłam nic powiedzieć. Oczarował mnie. Był.... inny. Punktem kulminacyjnym był jego wzrost. Po prostu... woah.

- Ayakocchi! Mówiłaś, że jest bardziej odważna... - brzmiał jakby był zawiedziony tym faktem. To nie moja wina...

- Hayashi... tu jest? - jeszcze bardziej się zdziwiłam po czym zaczęłam się cofać. Poczułam czyjeś parcie przez co zrobiłam większy krok. Od razu pożałowałam... To coś na co wpadłam osunęło się i pociągnęło mnie z sobą do tyłu.

- ZNÓW TO SAMO?! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki, która próbowała mnie z siebie zrzucić. Oj...

- P... przepraszam - podniosłam się szybko i pomogłam jej wstać, podając rękę. Otrzepała kolana i znienacka uderzyła mnie - AŁA! ZA CO?! - złapałam się za tył głowy wkurzona na nią przez to co zrobiła.

- Za nazwanie mnie DZIECKIEM - stanęła na palcach by dorównać mi wzrostem.

- Myślałam, że mamy to za sobą - szepnęłam rozmasowując  włosy. - Co wy tu robicie? - wskazałam na blondyna - I kim jesteś?

- Oh, gdzie moje maniery! - pacnął się lekko w czoło - Jestem Kise Ryouta - podał mi rękę - Najlepszy, najprzystojniejszy i najseksowniejszy gracz z całego pokolenia cudów - przeczesał włosy ręką robiąc przy tym różne pozy. Wyłącznie siłą woli powstrzymałam nagły napad śmiechu... - Grałem z Aominecchim w gimnazjum. - woah, przynajmniej koledzy tego buraka są milsi od niego.

- Serio? - spytałam.

- Nom... Waz z trzema innymi chłopakami byliśmy niepokonani - mówił to z wyraźną dumą - Gimnazjum Teikou było wtedy...

- Wooo... To naprawdę ciekawe, ale... - usłyszałam westchnięcie Ayako, po czym podeszła do Ryouty - ... musimy już lecieć. Do zobaczenia Nori - złapała go za ramię i pociągnęła w stronę wyjścia.

- ALE JESZCZE NIE WIDZIAŁEM SIĘ Z AOMINE! - krzyknął zrozpaczony - JESZCZE TU WRÓCĘ! - krzyknął, a zaraz potem drzwi się zatrzasnęły.

Spojrzałam na nadal stojącego tu Imayoshiego. Wyglądał... poważnie. Jednak po chwili nie wytrzymaliśmy i wybuchnęliśmy śmiechem.

---------------------------

Siemka, tasiemka... chciałam was tylko poinformować iż, rozdziałów nie będzie przez prawie dwa tygodnie, gdyż wyjeżdżam w niedzielę i wracam w następny czwartek... chyba XDD to tyle... dziękuję za  uwagę ♥

Never Give Up |KnB|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz