10.

264 23 3
                                    

Siedziałam na korcie do koszykówki przed moim domem i lekko kozłowałam piłkę. Często to robiłam rozmyślając o różnych rzeczach. Jeszcze tylko dwa dni... dwa dni do mojego pierwszego, oficjalnego meczu w liceum... Czuję przez to niesamowitą satysfakcję, ale równocześnie obawy i stres. Po raz pierwszy będę grać przeciwko Saito. Pomimo jej przyjaznego i lekceważącego wyglądu, to bardzo niebezpieczny przeciwnik. Nie grałyśmy razem od... dwóch lat? Musiała przez ten czas sporo trenować i doskonalić swój "talent".

Westchnęłam i podniosłam się na równe nogi, dalej trzymając piłkę w dłoniach. A tego idioty jak nie było tak nie ma. Jakby zapadł się pod ziemię. Niby Imayoshi mówił, że ma w zwyczaju unikać treningów, ale nigdy nie cztery dni pod rząd. Zresztą... nie tylko z tego znika, w szkole również się nie pojawił. Dziwne.... może po prostu chce by jego ręka doszła do prawidłowego stanu.. hehe, ups?

Zaczęłam kozłować piłkę ruszając przed siebie. Ćwiczenia w tej szkole są o wiele gorsze niż w mojej poprzedniej w Stanach. I o wiele bardziej dają się we znaki. Do teraz czuję pozostałości po godzinnym bieganiu po lesie, jak jacyś bezdomni, trzy dni temu. Mimo to, czuję się o wiele lepiej. Czuję, że mogę wytrzymać o wiele więcej. Przynajmniej jeden plus tych tortur. Lepszą kondycję mam zapewnioną już na samym starcie...

Kiedy zatrzymałam się centralnie przed koszem postanowiłam rzucić. Jednak po chwili opanowałam swój zamiar rozumiejąc iż taki zwyczajny rzut już zaczął być nudny. Trzeba dodać trochę pikanterii do gry. A co jeśli... rzucę pod odpowiednim lukiem? Może lewy, albo prawy? Tak, to jest to. Odchyliłam się lekko w bok przyjmując odpowiednią pozycję, wyciągnęłam prawą rękę  nachylając ją w tą samą stronę dosyć powoli. Niestety cały mój dotychczasowy plan szlag trafił. Piłka wypadła mi z ręki po czym odbiła się trzy razy od gumowego podłoża i zatrzymała się w miejscu. Hymm, a co jeśli zrobię to szybciej?  Zbyt długo się nad tym nie głowiłam i po prostu podniosłam pomarańczową piłkę robiąc te same kroki do przeciwległego kosza. Nic się nie zmieniło, za wyjątkiem tempa. Zwiększyłam lekko swoją szybkość podbiegając do trzy metrowego słupa. Wygięłam się lekko i rzuciłam piłką pod odpowiednim kątem. Cóż, nici z tego wyszło, gdyż kula odbiła się, dosyć mocno, od czerwonej obręczy i wyleciała poza kort. Super, i teraz zapierdzielaj po tą piłkę Noriko.

Jak postanowiłam tak zrobiłam i już po chwili znalazłam się przy tym cholerstwie. Podniosłam ją i już zamierzałam wrócić do poprzedniego zajęcia gdy nagle usłyszałam ciche skomlenie.  Odwróciłam się gwałtownie, jednak niczego nie zauważyłam. Postanowiłam tego jednak nie ignorować i ruszyłam w kierunku dosyć gęstych zarośli. Kiedy zbliżyłam się dosyć blisko usłyszałam szczeknięcie. AHA! Wiedziałam, że nie zwariowałam. To tylko pies.  Zaśmiałam się ze swojej reakcji i wróciłam na boisko.

Ćwiczyłam jeszcze przez jakąś godzinkę i dopóki nie poczułam narastającego zmęczenia postanowiłam wrócić do domu. Wzięłam piłkę do rąk i w lekkim truchcie podbiegłam do drzwi. Jednak cały czas nie dawało mi spokoju to dziwne uczucie. Nie ominęło mnie ani na krok. Obróciłam się i... przez chwilę nic nie ujrzałam. Jednak kiedy spojrzałam na dół o mało co nie dostałam zawału... Przede mną leżał mały szczeniak owczarka szwajcarskiego. Mała, puchata, biała kulka, leżąca praktycznie przed moimi nogami. Złapałam się za głowę dając sobie do zrozumienia w ten sposób, że oglądam za dużo horrorów. Nie moja wina, że jest już dosyć ciemno, a ja mam wrażenie jakby obserwował mnie jakiś pedofil. Jednakże wyszło w końcu na jaw iż to tylko moja chora wyobraźnia i śledzi mnie jedynie... pies?

I co mam teraz zrobić? Zostawić go tutaj? Całkiem samego? A co jak zmarznie? A jak zgłodnieje? Później jak wyjdę z domu to się na mnie rzuci mając mi za złe, że nie rzuciłam mu kiełbasy.  Zobaczycie... tak będzie. Ja tu sobie rozmyślam jak udobruchać bestię, a ten mały potwór wpatruje się we mnie z wyraźnym mordem w tych jego dużych, brązowych oczach. Ech, czemu to zawsze spotyka mnie? Podeszłam do szczeniaka wolnym i leniwym krokiem, nie chcąc go spłoszyć.

- No hej malutki -  kucnęłam przed nim dając mu do powąchania rękę. Przez chwilę tylko ślepo się we mnie wpatrywał jednak po chwili lekko polizał dłoń. Oooo, jakie to urocze. Rozejrzałam się dookoła, czy aby na pewno nikt nie patrzy. Kiedy nie zauważyłam nie potrzebnej pary oczu skierowanej w tę stronę w pośpiechu podniosłam szczeniaczka i zaniosłam go do domu. Nie oceniajcie mnie... mam za miękkie serce.

Zamknęłam za sobą drzwi kopniakiem i położyłam psa na ziemi. Przez chwilę zaczął nerwowo krążyć w kółko, nie umiejąc znaleźć swojego miejsca. Jednak po chwili wskoczył na kanapę i położył się zwijając w kłębek sierści.

Ech... szczerze? To nie mam siły, ani nawet chęci go zrzucać. Chociaż gdyby mój głupi brat położyłby się na mojej nowej pościeli, jeszcze do reszty spocony po treningu, to nie zawahałabym się ani przez moment i bym go zrzuciła siłą z tego łóżka po czym zaciągnęłabym go za nogę do korytarza, pozostawiając na pastwę losu zimnej podłogi. A znając mnie i mój wredny charakter nawet bym mu nie dała koca. Heh...

Zgasiłam światło w salonie i ruszyłam w stronę mojej sypialni. Z impetem rzuciłam się na łóżko, szybko wchodząc pod cieplutką kołdrę. Położyłam się na plecach i jeszcze przez chwilę rozmyślałam, zanim nie zasnęłam. Ostatnia myśl?

Muszę jakoś nazwać to puszyste monstrum....


----------------------------------

Tak, wiem... bardzo przepraszam, że tak długo mnie nie było, po prostu... no... ech... dobra będę szczera. NIE CHCIAŁO MI SIĘ PISAĆ xd nie miałam zbytnio weny do pisania, ale... Powracam! A raczej tylko dzisiaj, bo znowu jutro wyjeżdżam... yeeey... Ale potem już się nigdzie nie wybieram ^.^ Zajmę się porządnie tą książką... obiecuje :c


Never Give Up |KnB|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz