Rozdział 17

1.4K 80 6
                                    

Nathaniel

Nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Jak ona mogła mnie tu zamknąć? Nie zaprzeczę kiedy zobaczyłem Julie ucieszyłem się. Zawsze była ważną osobą w moim życiu. Od kąt tylko pamiętam podobała mi się. Lecz ona nigdy nie zwracała na mnie uwagi. Zawsze się sprzeczaliśmy nawet jeśli tego nie chciałem.

Spojrzałem na nią, przypatrywała się mi. Wyglądała jak zawsze pięknie.

-Po co przyjechałaś?-spytałem.

-Clary po mnie zadzwoniła. Nie cieszysz się, że tu jestem?-w jej oczach dostrzegłem łzy.

-Z czego mam się cieszyć? Zawsze mnie nie znosiłaś. Nigdy ci na mnie nie zależało-wysyczałem.

Przez chwilę wyglądała jakby się nad czymś zastanawiała. Po chwili jednak podeszła do mnie i pocałowała. Nic nie rozumiałem. Jednak nie potrafiłem tego przerwać. Od zawsze marzyłem o tej chwili. Zawsze ją kochałem. Położyłem ręce na jej tali i przyciągnąłem do siebie. Odwzajemniłem pocałunek, był pełen bólu, tęsknoty i miłości. Nie wiem jak długo tak staliśmy. Wiem jednak, że to najlepsza chwila w moim życiu.

-Nigdy więcej nie mów, że mi na tobie nie zależy-wyszeptała odrywając się ode mnie.

-Chyba musimy pogadać-mruknąłem.

Chwyciłem ją za rękę i poprowadziłem w stronę łóżka. Usiedliśmy w ciszy. Nie wiedziałem co powiedzieć. Samo wspomnienie tego co się przed chwilą wydarzyło przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Przysunąłem się do niej i złapałem za jej dłoń. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

-Cieszę się, że tu jesteś-oznajmiłem patrząc wprost w jej piękne oczy.

Zaśmiała się cicho. Nie było już śladu po jej wcześniejszych łzach.

-Tęskniłam za tobą, nawet nie wiesz jak bardzo. Po tym jak zginąłeś załamałam się, czułam się tak jakby część mnie umarła. Lecz kiedy Clary do mnie zadzwoniła i wszystko wyjaśniła dosłownie skakałam z radości. Zawsze cie kochałam-ostatnie zdanie wyszeptała spuszczając głowę.

-Ja też zawsze cie kochałem. Zawsze byłaś i zawsze będziesz bardzo ważną osobą w moim życiu. Bolały mnie nasze kłótnie. Starałem się żebyś zwróciła na mnie uwagę. Ale nigdy to mi się nie udało. Tylko pogarszałem sprawę. Zawsze kiedy chciałem się poddać Clary przychodziła i robiła mi awanturę. Mówiła, że nie mogę się poddawać. Dawała mi nadzieję, że kiedyś w końcu będę mógł powiedzieć ci jak bardzo cie kocham-powiedziałem z uśmiechem.

Dotknąłem ręką jej zarumienionego policzka. Na jej twarzy znajdował się ogromny uśmiech. Wreszcie mogłem jej powiedzieć co czuję. Poczułem ogromną ulgę, mogąc powiedzieć co tak długo ukrywałem.

-Clary dobrze zrobiła, że nas tu zamknęła-oznajmiła po chwili ciszy.

-Będziemy musieli jej podziękować-mruknąłem.

Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Ten pocałunek był zupełnie inny od poprzedniego. Ten był pełen radości, miłości i szczęścia. Po chwili usiadła na moich kolanach jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek. Zatraciłem się w tym pocałunku, chciałem aby ta chwila trwała wiecznie. Jednak po chwili oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałem w jej oczy, były pełnie miłości i pożądania. Jej policzki były jeszcze bardziej zarumienione. Nagle usłyszałem jak ktoś szybko otwiera drzwi. Spojrzałem w stronę gdzie dochodził hałas i zobaczyłem Clary i Isabell. Kiedy nas zobaczyły zaczęły piszczeć. Przybiły sobie piątkę i zaczęły się uśmiechać.

-Wiedziałam, że tak będzie-pisnęła radośnie Clary.

W tej chwili Julie zrozumiała co się dzieje i pośpiesznie zeszła z moich kolan. Chciała wstać ale jej to uniemożliwiłem. Objąłem ją w tali i z powrotem posadziłem na swoich kolanach.

-Wyglądacie razem tak słodko-rzekła Isabell ocierając pojedynczą łzę.

-Już myślałam, że nigdy was nie zeswatam. Po latach moich ciężkich starań nareszcie się udało. Isabell jesteśmy genialne. Chyba musimy być zawodowymi swatkami-oznajmiła Clary na co się zaśmialiśmy.

-Mogę wiedzieć jak się zorientowałyście, że się dogadaliśmy?-spytałem.

-Mamy swoje źródła-powiedziały razem z dziwnym chytrym uśmieszkiem. Muszę przyznać, że to było trochę straszne.

-Dobrze gołąbeczki już wam nie przeszkadzamy. Tylko bądźcie cicho-mruknęła Clary.

Pośpiesznie wyszły z pokoju, zostawiając klucz na biurku. Spojrzałem na Julie, wyglądała na zawstydzoną.

-Czy one naprawdę myślą, że my zamierzamy...-zaczęła speszona ale jej przerwałem.

-Tak...Musisz się przyzwyczaić. Chodź musisz wszystkich poznać.

Wstałem i pociągnąłem ją w stronę kuchni. Tak jak myślałem wszyscy tam byli. Czy oni nie mają co robić? To trochę niezdrowe żeby cały czas siedzieć w kuchni.

-Co tak szybko?-prychnęła Isabell.

-Materac niewygodny? Zawsze można go wymienić-mruknęła Clary.

-Jace, Jonathan nie wiem co im daliście ale nie róbcie tego więcej-warknąłem.

-Ja tam je popieram-oznajmił Magnus.

-A może najpierw byś nas przedstawił? Nie zamierzam tu siedzieć całego dnia-prychnął Jace.

-Przecież wy siedzicie tu cały dzień-wtrąciła Clary.

-Może was przedstawię. Julie poznaj to jest Jace, narzeczony Clary, to Jonathan, mąż Isabell a to Alec i Magnus-oznajmiłem po kolei wskazując na nich.

-Miło mi-rzekła Julie.

-Nam również-powiedział Jonathan.

Usiedliśmy na wolnych krzesłach. Zaczęliśmy rozmawiać. Cały czas Isabell i Clary wysyłały sobie porozumiewawcze spojrzenia. Zmartwiło mnie to trochę. Wolę nie wiedzieć o co im chodzi.



Rozdział miał być wczoraj ale miałam nie małe zamieszanie. Na dodatek moja wena zaczęła szwankować.

Czytasz zostaw po sobie ślad ;)

Dary Anioła-Wieczna Miłość Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz