Następnego dnia obudził mnie dźwięk telefonu, spojrzałam na ekran, by zauważyć, że dzwonił do mnie Andy. Wydawało mi się być dziwne to, że dzwoni o tak wczesnej porze.
- Tak? - odezwałam się nieco zaspanym głosem.
- Co robisz?
- Um, a jak myślisz co mogłabym robić o tej godzinie?
- Mógłbym wpaść? -Zachowywał się inaczej, jakby był smutny... czy coś.
Odpowiedziałam aby był za około 10 minut, gdyż muszę się doprowadzić do porządku.
Podeszłam do szafy, by założyć czarne shorty i luźny biały sweter w paski koloru spodenek. Pomalowałam rzęsy i zeszłam na dół w celu naszykowania sobie śniadania. Ledwo co wyciągnęłam mleko do płatków i już usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Czy mi się zdaje, czy skorzystałeś z dzwonka, nie wkradając się do mojego domu?
- Kiedyś musiał ten dzień nadejść.
Zaprosiłam go do środka i skierowałam się z powrotem do kuchni.
- Chcesz płatki? - wypaliłam, zalewając miskę płatków nesquik mlekiem.
- Nie, dzięki.
- Coś się stało?
- Nah, czemu?
- Dziwnie się zachowujesz. - Nie żeby coś, bo on zawsze był (i jest) dziwny, ale teraz to było coś innego.
- Idziemy dziś na koncert, może też byś chciała się z nami zabrać?
- Czekaj.- w tym momencie zaprzestałem szykować śniadanie i odwróciłam się do niego- Z nami czyli?
- Z Jass. - zaczął drapać się po karku z zakłopotaniem na twarzy.
- A, no tak, racja. Dzięki, ale nie skorzystam z tej propozycji. - Włożyłam miseczkę do mikrofali i wyjęłam łyżkę z szuflady.
- Świetnie.
- Nie chcesz iść?
- Nie przepadam za jakimś gównem typu Arctic Monkeys.
- Ach, no tak. Trzeba poświęcić się dla swojej dziewczyny- to było głupie, właściwie nie wiem czemu tak powiedziałam. W każdym bądź razie wyłożyłam płatki i usiadłam przy stole, zapychając sobie nimi buzie.
- Co?
- Nic.- odpowiedziałam wypluwając trochę mleka. To było żenujące.
- Nie jestem z Jasmin. Ale skoro mowa o tym, to pochwal się proszę jak wiele poswieciłaś dla Jack'a.
O co mu do cholery chodziło?
- Skończ. Przynajmniej ja na niego nie narzekam.
- Czyli jesteście razem?
- Nie! Głupi jesteś? - Andy wykrzywił usta na kształt tego swojego uśmieszku, po czym stwierdził, że musi iść i wpadnie pózniej.
Po chwili uświadomiłam sobie, że dziś jest dalszy ciąg tego pieprzonego maratonu, a dziś impreza miała odbyć się u Sophie i Sam'a. Nie chciałam zawracać głowy Andy'emu, więc postanowiłam napisać do Patrick'a.
Ja: Jest dzisiaj ta impreza u Sophie i Sam'a?
Patrick: To ty nic nie wiesz? Została ona odwołana, bo sprawy się trochę popieprzyły.
Ciekawe co miał na myśli mówiąc "popieprzyły".
Ja: Bądź u mnie za 10 minut.
CZYTASZ
Teenagers party / Andy Biersack ✔️
FanfictionGdy mówili - Ogień zwalczaj ogniem, śmiałem się i pukałem palcem w głowę. Jednak teraz sam widzę, że miłość do dragów zwalczyłem miłością do drugiej osoby. I już głupi śmiech nie wita na moich ustach, słysząc te słowa. Bo żyję, dzięki niej. ...