Christopher wyjął telefon. Pod stołem zobaczył małe białe pudełeczko. Podniósł je i położył na stole po czym sprawdził wiadomość. Wysłana była z nieznanego mu numeru.
Witaj Christopherze. Mam nadzieję, że podobał się mój prezent, który zostawiłem pod stolikiem. Niedługo spotkamy się. Osobiście mam taką nadzieję. W końcu jesteś ochroniarzem tej dziewczyny. Moi chłopcy mają cię zamiar przywitać z przytupem.
Pozdrawia Smok.
Po umyciu się i przebraniu w ,,piżame" wyszedł na balkon. W ręce trzymał telefon. Szybko wstukał numer Jenifer. Czyli swojej przełożonej. W końcu odebrała.
-Christopher coś się stało, że dzwonisz? - spytała ospałym głosem - A no tak. Pewnie chcesz się pochwalić jak to załatwiłeś tych dwóch zboczeńców...
-Nie. Znasz może kogoś kto podpisuje się jako ,,Smok"?
-Tak. Śmiertelnie niebezpieczny gościu. Prawdopodbnie szef jakiejś organizacji para militarnej. Coś tak z tym wyskoczył?
-Czyli to od niego dostałem wiadomość - powiedział kładąc rękę na balustradzie.
-Żartujesz sobie prawda?! - krzyknęła wprost do słuchawki.
-A jak sądzisz?-Czyli jednak nie żartujesz - powiedziała wiedząc, że coś się świeci.
-Przyjedź jutro z obstawą - Dobra. Mam nadzieję, że zjawicie się jak najwcześniej. Dobranoc życzę.-Dobranoc...
Christopher rozłączył się i wrócił do pokoju. Na szafce nocnej leżała jego broń gotowa do urzytku.\
*Następnego dnia. Rano*
Chłopaka obudził dziwne krzyki dobiegające z niższego piętra. Wstał ubrał na siebie spodnie z pasem na którym tak jak zawsze widniały kabury.
Powoli zaczał schodzić po schodach. W korytarzu zobaczył lerzącą na ziemi pokojówkę. Zbiegł najszybciej jak potrafił. jej ciało było przebite na wylot. Nie kulą a mieczem. Dokładniej to kataną. Christopherowi udało się to stwierdzić.
Zaczął się rozglądać. Przed nim stanęła grupa mężczyzn. Każdy z nich na ręce miał tatuaż smoka. Dzierżyli katany.
-To wasza sprawka - mruknął pod nosem Christopher.
-A kogo innego? - spytał mężczyzna stojący na czele.
Chłopak wyjął w niesamowitym tępie dwa pistolety. Wystrzelił z obu po dziesieć kul. Zostało mu pięć w każdym. Podziurawił prawie wszystkich. Przeżyło dwóch. Schował broń i podniósł dwie katany. Wbiegł w nich z uśmiechem na ustach.
Po chwili ich głowy upadły przed ciałami. Christopher zaczał przeszukiwać dom. W końcu wpadł na Christiane. Cała drżała. Chwilę później upadła na kolana. Na jej twarzy pojawiły się łzy. Chłopak położył katany i złapał dziewczynę za ramiona. Przyciągnął do siebie i obijął.
-Nic ci nie będzie. Przysięgam na własne życie... Za jakiś czas powinno być tu wsparcie. Do tego czasu ja będę cie bronił - powiedział dając dziewczynie pistolet - Masz w nim pięc kul. Jeżeli będziesz musiała strzelaj - dodał głaskając ją po głowie.
Wstali. Christopher podniósł katany i odwrócił się w stronę przejścia. Wybiegł prosto przez nie. Od razu z pomieszczenia rozległy się strzały, lecz po chwili ucichły.
Christiana lekko wychyliła głowę by sprawdzić co się dzieje. Chrisa już nie było natomiast przy wyjściu lerzały kolejna dwa ciała. Chłopak przebiegł przez cały dom.
W końcu wpadł na niego. Mężczyzne w blond włosach czerwonych oczach i przepaską na oku. Uszy zdobiły srebrne kolczyki. W ręce dzierżył czerwoną katanę z czarnym ostrzem.Do pasa u spodni przyczepiona kabura z rewolwerem.
-Witaj Christopherze. Widzę, że udało ci się pokonać moich przjaciół. Jednak jesteś taki jak mówią plotki. Potwór zabijający z zimną krwią. Nie podda się nawet gdyby odcieli mu ręce i nogi.
-Dokładnie. Zginiesz tak samo jak twoi przyjaciele walony Smoku! - krzyknął wbiegając prosto w niego.
Przeciwnik zablokował cios dwoma katanami. Przy okazji udało mu się zadrapać jego ramię. Smok wyprowadzał bardziej przecyzyjne ciosy a obrona nie do przebicia. Po twarzy Christophera zaczynał spływać pot. Z ciała powoli kapała krew.
-Jednak nie jesteś taki silny. Myślałem, że dłużej się pobawimy! - krzyknął Smok przymierzając się do odcięcia głowy Chrisa. Po chwili jego ręka upadła na ziemię. Została w ciągu sekundy odcięta przez chłopaka.
-Twoja oborna jednak ma luki - powiedział Chris z nieprzemijającym uśmiechem na twarzy.
-Kurwa! - krzyknął przeciwnik kuląc się z bólu.
-W końcu trafiłem na godnego przeciwnika - powiedzieli oboje zgodnie.
Obaj podnieśli się i wkroczyli do dalszej walki. Do okoła nich była krew. Ich własna krew. Ta sama w, której teraz krąży adrenalina. Iskry tańczyły przy ostrzach. Żaden z nich nie chciał się poddać. Christopher przy użyciu jednej z katan wyskoczył nad przeciwnika. Powalił go wpadając na niego. Przystawił mu miecz do szyi.
-Gratuluję... Jednak jesteś najlepszy... Cieszę się, że mogliśmy zawalczyć - powiedział Smok po czym zmarł z powodu zbyt dużej utraty krwi.
-Ja równierz - dodał zamykając jego oczy. Powoli wstał. Koło ciała przeciwnika zostawił dwa miecze spowite jego krwią.
Zaczął zmierzać do wyjścia z budynku. W końcu dotarł do drzwi. Otworzył je i wyszedł na zewnątrz.
-Christopher! - krzyknęła Christiana biegnąc w jego stronę. Przytuliła go ściskając jak najmocniej. Z jej oczy zaczęły płynąć strumienie łez.
-Czemu płaczesz? - spytał kładąc swoją rękę na jej włosach.
-Myślałam, że zginiesz... - mruknęła pod nosem.
-Christopher zginie? Mi się to nie widzi - powiedziała Jenifer podchodząc do nich - Gratulują wykonanej roboty - dodała z uśmiechem.
Koniec?
CZYTASZ
Ochroniarz | Short Story
Krótkie OpowiadaniaPewna dama z bogatej rodziny zostaje wprowadzona do programu ochrony świadków. Powodem tego jest to, że pare dni wcześniej jej rodzina została zabita przez Yakuzę. Przypisany zostaje jej przystojny natomiast zboczony ochroniarz. Jednak jest on najle...