Rozdział 5

113 5 1
                                    

Moje ciało wypełnił szum. Biegłam przez szkolny korytarz co chwilę się potykając. Skręcałam w stronę różnych drzwi, za którymi był kolejny korytarz. W końcu trafiłam do pokoju bez drzwi, bez odwrotu. Stałam na samym środku klasy do bodajże biologii. Oddychałam nierówno a moje serce waliło jak młot. Poczułam jakby w całe moje ciało wbijały się szpilki. Spojrzałam w swoje odbicie na szklanych drzwiach szafki. Byłam cała zakrwawiona. W tym momencie odzyskałam kontrolę a koszmar stał się świadomy. W pokoju pojawiła się postać w kapturze. Odwróciłam się w jej stronę z płomieniami w dłoniach.
Kiedy je spotrzegła, westchnęła głośno.
- Własną matkę skrzywdzisz? - Zapytała ściągając kaptur. Chciałam się jej rzucić na szyję, ale przypomniałam sobie, że mnie okłamywała. Ta jej głupia intryga, żeby mieć mnie przy sobie. Może i mnie kocha chociaż w tej chwili mało mnie to obchodziło. Cisnęłam w nią wielką kulą ognia. Zniszczyła ją kilka centymetrów przed sobą, tak że dopadł ją tylko gorący wiatr i kilka iskierek. Była zdziwiona, zła... wystraszona.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała z pogardą.
- Nie jesteś moją matką - wysyczałam i cisnęłam koleją kulą. Odepchnęła atak stawiając ławkę w płomieniach.
- O czym Ty mówisz? - krzyknęła i niebezpiecznie się zbliżyła - To ja, mamusia!
- Aure mi wszystko powiedziała - Natalie zbladła - Dlaczego mnie okłamywałaś? Niczego mnie nie nauczyłaś! Nie dość, że mnie zamknęłaś na jakimś głupim strychu, to jeszcze wmawiałaś mi, że tak trzeba! Ominęło mnie dzieciństwo tylko przez Ciebie!
Kobieta słuchała coraz bardziej zdenerwowana. Kiedy skończyłam, w jej dłoniach pojawiły się iskierki. Szybko do mnie podeszła i przygniotła telepatycznie do ściany. Straciłam siłę i nie mogłam się ruszać.
- Jakoś wcześniej Ci to nie przeszkadzało! Twoi rodzice i tak nie żyją, więc radzę Ci grzecznie wrócić do domu i się zamknąć. Mów gdzie jesteś to sama po Ciebie przyjdę.
Jej głos był wręcz demoniczny. Nie była już sobą. Gdy na nią spojrzałam, zobaczyłam jedynie ból i strach. To jej się powinnam bać. To ona wywoływała ataki. Moja podświadomość wiedziała jaka naprawdę jest. Spędziłam z nią 15 lat w strachu i... Ona jest dobrą matką, nie muszę się jej bać... Co? Nienawidzę jej... Kocham ją, musi mnie stąd wyciągnąć. Znów widziałam ją jako wspaniałą osobę. To u niej jestem szczęśliwa. Natalie uśmiechnęła się złowieszczo.
- Jestem w szkole... - zanim dokończyłam poczułam jak coś mną trzęsie. Mama zrobiła wielkie oczy i krzyczała. Świat zaczął się rozmywać.
- Gdzie jesteś! No mów! Davina... - jej głos był coraz cichszy a świat coraz bardziej rozmazany.
- OBUDŹ SIĘ!!! - otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą dziewczynę. Krzyknęłam przestraszona i spadłam z łóżka na podłogę. Oczywiście na twarz.
- Nic Ci nie jest? - Zapytała pomagając mi wstać.
- Wszystko dobrze, dzięki... - przede mną stała wysoka dziewczyna. Miała rude włosy spięte w wysoki kucyk, grzywke i brązowe, wielkie oczy.
- Jestem Maya, będziemy chyba razem mieszkać - powiedziała nieśmiało i podała mi szklankę wody. Uśmiechnęłam się do niej. Może nie miałam najlepszego humoru, ale nie będę jej w to mieszać.
- Jestem Davina - przedstawiłam się a ona zrobiła wielkie oczy. Później zaczęła piszczeć i skakać, a ja patrzyłam się na nią jak na wariatkę.
- O BOŻE, WIEDZIAŁAM, ŻE CIĘ ZNAM!!! - nie miałam pojęcia o czym mówi. Z tego co pamiętam od 10 roku życia nie chodziłam do szkoły, więc mam prawo jej nie pamiętać.
- Przyjaźniłyśmy się w dzieciństwie! - potrząsneła mną. Przyjrzałam się jej dokładnie. Coś mi świtało ale dalej niezbyt wiedziałam kto to.
- Przepraszam, ale Cię nie pamiętam - powiedziałam ze smutkiem i spuściłam wzrok. Usłyszałam jak wzdycha.
- Wysoka mam pomoże! - krzyknęła nagle, a ja podskoczyłam. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Maya wzięła mnie za rękę i przeteleportowała nas w inne miejsce. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam miotły. Nie takie latające, zwykłe. Byłyśmy w cholernym składziku.
- O nie! Znowu zwaliłam... czekaj, jeszcze raz...
- Może ja spróbuję - zasugerowałam nieśmiało - tylko powiedz jak to się robi.
- Zamknij oczy i wypowiedz w myślach gdzie chcesz się znaleźć. Nam chodzi o gabinet Wysokiej. Wszyscy mówią, że to strasznie trudne, więc nie wiem czy dasz radę. Zawsze możesz...
Nie słuchałam jej. Latwiej jest się skupić bez nakręconej katarynki obok, ale muszę spróbować. Dobra...Gabinet Wysokiej...Gabinet Wysokiej....Gabinet...Wysokiej.
Staliśmy przed jakąś ścianą, a dziewczynie opadła szczęka.
- M...masz talent laska - powiedziała z niedowierzaniem a ja się cicho zaśmiałam.
- To co teraz? - zapytałam.
- Widzisz tą głowę Woodu?  - wskazała na głowę wypychanej lalki. Była pomiędzy dwoma kolumnami. Zazwyczaj w takich miejscach są drzwi - są przed każdym zamieszkanym pokojem. Takie nasze dzwonki do drzwi.
Zaśmiałyśmy się a May podeszła do głowy.
- Dzień dobry, możemy wejść?
Czekaliśmy chwilę aż głowa odpowie. Hmm... Nie wiedziałam, ze kiedykolwiek będę czekać aż odpowie mi głowa bym mogła się przeteleportować do gabinetu czarownicy.
- Och! Maya i Davina! Chodźcie kochane! - był to definitywnie głos Wysokiej. Po sekundzie znalazłyśmy w jej "skromnym" gabinecie. Krótko mówiąc, typowa Umbrige tylko miła.
- Mamy problem - zaczęła Ruda - Davina nie pamięta swojego dzieciństwa...
Kobieta spojrzała na mnie, a później na biurko. Zamyśliła się na kilka minut po czym energicznie wstała.
- Davina, kochanie usiądź proszę.
Wykonałam jej rozkaz a ona grzebała w książkach. W końcu Wysoka do nas podeszła z uśmiechem.
- To może trochę boleć, ale jest warto.
- A co Pani właściwie robi? - zapytałam z niepewnością.
- Odzyskasz pamięć skarbie - odpowiedziała. Myślałam, że pamiętam dzieciństwo. Było smutne, mało kto się ze mną zadawał. Czarownica wykonała kilka ruchów ręką mrucząc coś pod nosem. Po chwili poczułam ukłucie w głowie, i zobaczyłam moje prawdziwe dzieciństwo. Byłam wesoła, lubiłam chodzić do szkoły. Miałam wielu kolegów, ale Maya była moją pierwszą prawdziwą przyjaciółką. Wiedziałyśmy o naszych mocach i często się wygłupiałyśmy. Później tylko zamknięcie na strychu i samotność. Kiedy się ocknęłam byłam spocona a Maya patrzyła na mnie z troską. Maya. MOJA MAYA! Rzuciłam się jej na szyję.
- Nie wierzę, że to Ty! Jak mogłam Cię nie poznać? - zapytałam nie puszczając przyjaciółki.
- Ktoś Ci podsunął te myśli - odezwała się Merliene - przygniótł prawdziwe wspomnienia, tymi fałszywymi.
Nagle opuścił mnie cały dobry humor. Przypomniał mi się mój sen. Prawie się wydałam. Ona manipulowała mną całe moje życie. Wszystko jest jednym wielkim kłaamstwem. Ile rzeczy się jeszcze dowiem? Natalie zniszczyła mi życie. Nie mogę już nikomu zaufać. Została mi tylko Maya. Z jej pomocą zamierzam znów spotkać się z matką. A resztę zrobię sama. Zniszczą ją... Czas na rewanż Natalie.

Jest ponad 100 wyświetleń!
Dziękuję kochani ♡♡♡

Zbędna Moc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz