Rozdział 7 - Kristin

25 5 2
                                    

Jak byłam mała to w lesie obok naszego domu zamieszkała watacha wilkołaków. Mój tata i mama nigdy nie byli stworzeniami, które poniżały inne istoty. Dla nich każdy miał równe prawa do życia. Pewnego dnia mieliśmy wyjść z tatą do lasu, bo na teren wilkołaków weszły prawdziwe wilki. Często oglądaliśmy takie walki albo w nich uczestniczyliśmy.

Tamta noc nie byłaby niezwykła gdyby nie jedno zdarzenie.

Postanowiliśmy zajrzeć nad strumyk. Nie spieszyło nam się. Zagadani podeszliśmy do strumienia przy którym był wielki, czarny wilk. Tata mnie odepchnął na bok, a stworzenie zawarczało na nas. Ojciec coś do niego mówił, ale nie pamiętam co, a jak wilk podniósł swój łeb to zobaczyłam te niebieskie duże oczy. Tego się nie zapomina. To zostaje na zawsze. To ten sam wilk, wtedy i teraz. Jestem tego pewna, ale to głupie. Wilkołaki tyle nie żyją, nawet hybrydy. Chyba, że to jest ktoś o kim nie wiem. Coś co przede mną ukrywano. Bali się, że ją spotkam. Ona jest potężna. Spojrzałam na zwłoki przed nią. To były szczątki tego perfidnego strażnika. Wyszedł za mną. Był złą osobą. Mrok nad nim panował. Takiej osobie nie powinno się powierzać broni.

- Ellie Ground, jak miło w końcu cie poznać- powiedziałam z uśmiechem patrząc w oczy wilka. Ona też ma sobie zło, ale nie tylko.- Tym strażnikiem kompletnie zawładnął mrok. Dobrze, że go zabiłaś. Nie miał żadnych bliskich i stanowił zagrożenie. Pomogłaś wszystkim. Ubrudziłaś się na pysku.

Wilk przekrzywił łeb, a niebieskie oczy się zmrużyły. Z gardła Ellie wydobyło się groźne warknięcie. Odsunęła się od strażnika, idąc powoli w moją stronę. Nagle stanęła na dwóch łapach i zmieniła się w człowieka.

Zobaczyłam pół nagą wersję siebie. Oprócz ubioru różniła nas jedna rzecz. Ona miała fioletowe pasemka. Przyglądała mi się z zaciekawieniem.
Wow. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywają, ale to już przesada. Kim ona jest do cholery?

Dziewczyna roześmiała się głośno i podeszła bliżej.

-No, tego się nie spodziewałam. Kristin Ress wygląda dokładnie jak największy wróg Rady. - Chwyciła kosmyki moich włosów w dłonie. -Czuję się chyba źle z powodu wiedzy, że już dawno mogłam ich wyrolować. Udawanie ciebie byłoby proste. - Obeszła mnie ze wszystkich stron, żeby w końcu stanąć przede mną. Poruszyła biodrami i położyła rękę na talii.

- Żeby mnie udawać musiałabyś być nad wyraz miła - Powiedziałam z uśmiechem ją obserwując.

-Wystarczyłoby się nie odzywać i podporządkowywać każdemu słowu Rady. -Uniosła brew, patrząc na mnie pogardliwie.

Wybuchłam śmiechem. Oj.. Nie docenia mnie. Co jak by to wykorzystać?

- Co powiesz na połączenie sił?

Parsknęła, ale kiedy zauważyła, że nie żartuję zmrużyła oczy.
Przeczesała prawą ręką swoje czarno-fioletowe włosy.

-Dziewczynko, czy nikt cię nie uczył uważać na nieznajomych?

Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.

- Dużo rzeczy uczyli, ale nie do końca dobrych - powiedziałam mrugając do niej. Musi się zgodzić.- Będziesz miała z tego tylko radochę, nic więcej. Przecież lubisz ucierać nosa Radzie.

Ellie zagryzła wargę i znów przeczesała włosy.

-Czyś ty postradała rozum? Mogę cię zabić i odejść, nie mając potem wyrzutów sumienia.

- Po co teraz miałabyś mnie zabić? Nie lepiej wykorzystać okazje, by utrzeć nos Radzie, a potem zabić? - Zapytałam z uśmiechem, obserwując Ellie.

Prychnęła, jakbym była największą idiotką na ziemi.

-Nie waham się przy zabijaniu, chyba, że mam cel w utrzymaniu kogoś przy życiu. -Podeszła bliżej mnie i pochyliła się, wciągając mój zapach do płuc. - To ja miałam zaproponować ci współpracę. - Odeszła trochę, posyłając mi obojętne spojrzenie. Pokręciłam głową z krzywym uśmiechem.

- Widzisz w tej sprawie się zgadzamy- powiedziałam, nie ufając jej ani za grosz. Wyciągnęłam rękę przed siebie. - Chwilowy sojusz?

-Chwilowy to dobre słowo. -Nie ujęła mojej ręki. Założyła tylko ręce na piersi.  -Obiecuję, że będziesz tego żałowała. -Uśmiechnęła się słodko.

- Nie wątpię, że będę żałowała paktu z.. Diablicą.

Odchyliła głowę do tyłu, jakby z rozkoszą.

-Okej, za ten komplement dostaniesz dodatkowe dni życia. Cholera, od teraz będę poszerzać swoje nowe imię. Diablica. Pięknie brzmi, nie sądzisz?

- Tak.. Hmm... Średniawo, pospolicie. - Powiedziałam śmiejąc się. - Na razie idę do domu. Jutro spotkamy się u ciebie?

Zmrużyła oczy i roześmiała się.

-Tak, pewnie. Tylko najpierw kupię ci słownik, bo wiesz...słowo "Średniawo" nie istnieje. Dlatego twojego zdania na temat mojego nowego imienia nie będę brać pod uwagę. -Z rykiem zmieniła się w wilka i pochyliła lekko głowę w geście pożegnania, lustrując mnie błękitnymi oczami.

Co za irytująca istota. Mała, wredna. Jak ja ją przechytrzę? Potrzebny mi cud.

-----------
Nawet nie macie pojęcia ile się napociłyśmy przy pisaniu tego...

Pierwsze spotkanie dziewczyn! W końcu za nami! I jak wam się podoba? ;)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 12, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kristin i Ellie: PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz