Rozdział 4 - Ellie

28 5 2
                                    

W drzwiach stał Dymitr. Wysoki na dwa metry, potężnie zbudowany, z burzą czarnych włosów, które co chwila przeczesywał. Twierdził, że to jego specjalna fryzura.

Sprzedałby własną matkę, gdyby ktoś zagroził mu dotknięciem jego włosów.

Był komiczny. I wkurzający.

Tak...przy Dymitrze okazałam się o wiele głupsza, niż przy Kate.

Poznałam go sto-sześćdziesiąt-trzy lata temu, podczas nielegalnych walk w podniszczonym klubie na przedmieściach Nowego Yorku.

Byłam jedyną kobietą, która walczyła. Każdy chwyt był dozwolony, więc moi przeciwnicy, jeden za drugim, kończyli martwi.

Dymitr wchodził na podest akurat kiedy moje dłonie zanurzone były głęboko w klatce piersiowej Cade'a. Dryblasa, którego wszyscy się bali.

Gołymi rękami rozerwałam jego ciało na pół. Krew rozbryzgnęła się na wszystkie strony, ochlapując mnie i kilku zawodników stojących przy podeście. Szczerzyłam się wesoło, stojąc w kałuży czerwonej cieczy, która skapywała z moich włosów, rąk i ubrania. Zanim weszłam do klubu moja sukienka była biała.
Teraz, po dziesięciu stoczonych walkach stała się krwistoczerwona.

Oddychałam ciężko, ale musiałam przyznać, że nawet po wyludnieniu kilku wiosek nie czułam się tak spełniona.

Tam przede mną uciekali, a tutaj rwali się do walki, nawet widząc co robiłam z ich koleżkami.

Z szerokim uśmiechem obserwowałam idącego do mnie Dymitra. Stałam rozluźniona, jakbym nie ociekała krwią w środku nielegalnych walk, tylko piła herbatkę na eleganckim przyjęciu.

Cały bar ryknął śmiechem, kiedy Dymitr poślizgnął się na krwi Cade'a i runął na ziemię.

Zastanawiałam się czy ten gość ma instynkt samozachowawczy. Nie umiał się utrzymać na nogach, ale najwyraźniej miał nadzieję na pokonanie mnie.

Roześmiałam się i podałam mu rękę.

I to był błąd. Gość nieźle gra, a to że tego nie zauważyłam świadczyło o tym, że nie traktowałam go jak przeciwnika.

Dorównywał mi w walce umiejętnościami, ale koniec końców wygrałam ja.

Nie zabiłam go. Miał miły zapach, więc zdecydowałam zachować go przy życiu, żeby potem został moją przekąską.

Jako, że tydzień wcześniej znalazłam i wybiłam całe miasteczko to teraz musiałam czekać miesiąc, zanim znów poczuję głód.

Dymitr w tym czasie brał mnie na spacery lub przejażdżki. Odwiedzał mnie w domu.

I bez przerwy trajkotał. Ile bym dała, żeby mieć wtedy pod ręką słuchawki i odciąć się od radosnego gadania Dymitra.

A bez nich popadałam w coraz większą chęć popełnienia morderstwa.

Jednak kiedy w końcu pierwsze objawy głodu dały o sobie znać...Dymitr zniknął.

Byłam na siebie wściekła. Powinnam była go unicestwić zanim miałby szansę zwiać.

Pięć lat później wyjechałam do Londynu na krótkie wakacje. Zamieszkałam u "ciotki" Harriet, bardzo miłej, przez co naprawdę irytującej, starszej pani.

Pozwoliła mi zostać u siebie, mimo, że doskonale wiedziała kim jestem.

Unikałam tej kobiety jak ognia. Choć było to trudne.

Cieszyłam się, kiedy nadszedł dzień mojego wyjazdu, zaś pogoda postanowiła mnie ukarać i naprawdę byłam gotowa przysiądz, że już nigdy nikogo nie zabije, byleby przestało padać.

Kristin i Ellie: PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz