1. Co się dzieje, mamo?

429 27 5
                                    


     - Wstawaj! - krzyczała jej matka, której życie było pod znakiem zapytania. Płomienie okrywały całe jej ciało, a ona robiła wszystko, aby wyciągnąć swoją czteroletnią córkę z pożaru. Czyżby nie było za późno? Nie lepiej było przejmować się nią wcześniej?
     - O czym mówisz, mamusiu? - zapytała dziewczynka, leżąca na jedynym, bezpiecznym kawałku podłogi.
     - Musimy iść! Szybko! - Łomot jej serca był coraz głośniejszy. TO KONIEC. Kobieta ledwo trzymała się na nogach. 
     Ojciec do tego doprowadził, po czym uciekł, zostawiając je same. Był pijany. Nie wiedział, co robi. Spowodował pożar, a teraz one muszą się z tym uporać. Walczą o własne życie, nie mogąc się poddać.
     - Gdzie, mamusiu? - pytała drobna blondyneczka, spokojnym głosem.
     Machała nóżkami raz na jedną, a raz na drugą stronę, nie wiedząc, co się dzieje. Na jej twarzy nie dało się dostrzec niepokoju lub jakiejkolwiek obawy. Ona nie wiedziała, że może trafić „gdzieś", skąd nie będzie ucieczki. Nie wiedziała, że jej pobyt tutaj dobiegł już końca.

Czas się przenieść tam, do góry.

     - Proszę, pospiesz się! - krzyczała dalej matka, której skóra płonęła. Pot zalewał całe jej ciało, które traciło już nad sobą kontrolę. Ona zaraz upadnie, jej dusza zniknie. Ciało pochowane będzie pod ziemią, całe poharatane, spalone... A ojciec tu zostanie. Będzie dalej krzywdził ich córkę, tak jak dotychczas. - Błagam!
     - Mamo, uspokój się. - Fala łez spłynęła jej po twarzy, a serce krzyczało. Na ręce dostał się ogień, tak gorący... Tak okrutny... Ból był nie do wytrzymania.

Ona tego nie przeżyje.

     Kobieta ukryła twarz w dłoniach i ruszyła przez ogień. Nie zważała na cierpienie. Chciała po prostu ocalić życie jej skarbu, oczka w głowie, którego nigdy nie doceniała.
     - Wyciągnij rękę! - krzyczała panicznie. Włosy opadały jej na twarz, utrudniając widzenie. Odgarnęła je szybko i wyciągnęła dłoń, tak samo, jak jej córka. Prawie się złapały. Były blisko. Koniuszki ich palców się zetknęły, ale było już za późno. Ogień okrył całe ciało kobiety, a ona runęła na ziemię. Jej oczy się zamknęły, już na zawsze, bezpowrotnie. Płomienie nadal się mnożyły, ale ona nie mogła pomóc. Jej dusza nadal będzie czuwać nad córką, jednak nie ciało. Matka na zawsze pozostanie jej aniołem stróżem, ale nie na Ziemi. Czas na otrzymanie wiecznej zapłaty, rozliczenie się ze wszystkich złych czynów. PIEKŁO LUB NIEBO, tylko to ją czekało.
     Dziewczynka płakała, nadal nie zdając sobie sprawy, że jej rodzicielka zmarła. Odczuwała tylko doskwierający ból. Wpatrywała się w leżące na ziemi ciało.„Tato, tato, wróć po mnie" - szeptała.
     Myślała, że to już koniec. Myślała, że odejdzie i spotka się zaraz z mamą. Wtem poczuła pod bokami czyjeś silne dłonie. Została uniesiona w powietrze. Poczuła na szyi lodowaty powiew wiatru. Nie miała pojęcia, kto w tym momencie ratuje jej życie. Oboje wyskoczyli przez okno. Przetrwali twarde lądowanie na wilgotnej, ciemnozielonej trawie. Dziewczynka leżała w bezruchu, starając się nie zasnąć. Jej oczy się zamykały... Czuła brak sił, jednak czyjeś kroki ją rozbudziły. Uchyliła powieki, widząc jakiegoś siedmiolatka. On odchodził od niej, a właściwie odbiegał. Brunet opuścił teren bezszelestnie, a ona tu została. Jedyne, co w tamtym momencie była w stanie usłyszeć, to wybuch. Eksplozję jej domu, w którym się wychowywała. Jej wspomnienia, po których został teraz tylko popiół.

                                                               ****

     Słyszała piski, próby reanimacji i zachęcający głos jej matki: „Dołącz do mnie, będzie Ci lepiej". Czterolatka nie chciała jednak opuszczać tego świata. Wiedziała, że jej się uda.
     Uchyliła delikatnie powieki. Wśród zebranych nie było jej ojca, ani „tego bruneta". Widniała tam tylko jej dalsza rodzina. 
     - Jessico, nie odchodź. - Słyszała zza zamykających się drzwi. Więc tak miała na imię...
     - Nie chcę spać - stwierdziła energicznie. – Mogę się przytulić do mamusi?
     - Zabierzcie ją na salę badań! - wykrzyczała jej ciotka. 
     Wtem czteroletnia dziewczynka poczuła pod biodrami czyjeś ręce, ale to nie był ten sam dotyk, co wtedy. Chłopiec, którzy przyszedł jej na ratunek, postanowił się nie pokazywać.

Zapomniana przez Barsa //BaMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz