Mimo jego wcześniejszych planów umycia się z Harry'm i przytulania się po tym, nie jest zawiedziony, gdy budzi się bardzo wcześnie z Harry na jego klatce piersiowej, słońce wpada przez okno i razi oczy Louisa. Drży, ma gęsią skórkę i zakłada, że to pewnie przez to się obudził.
Zamyka oczy, chowa nos w trochę tłustych włosach Harry'ego, na oślep sięga do stolika po iPhone'a Harry'ego, odblokuje go i sprawdza godzinę.
Jezusie Chrystusie, jest dopiero dwadzieścia trzy po szóstej. Louis jęczy i próbuje zignorować wstrętny, kwaśny smak w ustach, zsuwa powoli z siebie Harry'ego, a on tylko wydaje z siebie śpiące westchnienie, Louis schyla się by sprawdzić gdzie on lub Harry skopali kołdrę.
Bierze ją i przyciąga do siebie Harry'ego, przykrywa ich i owija ramiona wokół niego próbując się rozgrzać przez dyfuzje czy coś, opiera się na skroni i natychmiast zasypia.
Gdy budzi się po raz drugi zasłony są zasunięte i blokują światło słoneczne, przeciąga się i szturcha Harry'ego otrzymując przez to chichot.
"Dobry" mówi Harry, a Louis przysuwa się do niego i odwraca w jego stronę, przyciska wargi do jego uśmiechniętych ust delikatnie.
"Dobry, kochanie" odpowiada, przerzuca ramie przez jego talię i mruga powoli by widzieć wyraźniej, a Harry wtula się w niego. "Która godzina?"
Harry całuje jego zgięciu szyi. "Gdy ostatnio sprawdzałem było po dziesiątej.
"Wiem, że powinienem wstać" wzdycha Louisa, Boże, jego zęby mają straszny osad, ale Harry przesuwa językiem po jego szyi i to jest niesamowite, "ale naprawdę nie chcę."
Harry odsuwa się i patrzy na niego, pochyla głowę w jego stronę i krzywi się. "To nie wstawaj" przeciąga samogłoski, wsuwa rękę pod kołdrę i przesuwać dłonią po brzuchu Louisa by złapać jego kutasa.
Pieprzą się, Harry leży na brzuchu z twarzą przyciśniętą do poduszki, Louis przyciska go z jedną ręką na jego biodrze, a drugą zaciśniętą wokół nadgarstka, oddycha w jego szyje, ponieważ, mimo że Harry jest miły i wspaniały, żaden z nich nie chce żeby poranny oddech był na jego twarzy, gdy chcą dojść.
"Więc" mówi Harry, patrzy na niego znad laptopa. Louis patrzy znad swojej książki na Harry'ego, który siedzi po turecku w nogach łóżka. "Mogę teraz nazywać cię moim chłopakiem?"
Policzki Louisa bolą od zbyt szerokiego uśmiechania się.
"Yeah" odpowiada kiwając głową. Harry też się szczerzy i wraca wzrokiem na ekran by kontynuować, co robił wcześniej.
Drugi raz, kiedy Louis spotyka Zayna jak należy w piątkowy wieczór, jest na randce z Harry'm.
To mała restauracja z świetnym curry, tanim winem i niesamowitym karmelowym sernikiem, właśnie pyta Harry'ego co chce zamówić, ale Harry patrzy gdzieś za niego i macha podekscytowany.
Louis obraca się na swoim krześle i widzi uśmiechającego się Zayna, który zamyka drzwi i idzie w ich stronę.
"Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko" szepcze Harry uśmiechając się szeroko, a Zayn podchodzi, "ale bardzo chciałem żebyście wreszcie się poznali."
Louis chce powiedzieć mu, że właściwie już się spotkali, ale Harry wstaje i przytula Zayna, po czym sadza go na przeciwko Louisa.
"Louis, to jest Zayn" Harry go przedstawia, a Louis kiwa głową."
"Miło cię znowu widzieć" mówi, a Zayn oddaje uśmiech i Harry unosi brwi.
"Znacie się?" pyta Harry, brzmi na zdezorientowanego, Louis chce pochylić się nad stołem, dotknąć kciukiem zmarszczki pomiędzy jego brwiami i pocałować go w czoło, a Zayn śmieje się.
CZYTASZ
with nothing but your t-shirt on (tłumaczenie larry stylinson)
FanfictionLouis wie, że „widziałem jak pierzyłeś się wibratorem" nie powinno być jego pierwszą myślą, kiedy spotyka Harry'ego Styles'a. albo Harry to camboy, a Louis jest napalonym subskrybentem do czasu, kiedy dowiaduje się, że uczą się na tym samym uniwersy...