John przez kilka sekund wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał jego przyjaciel. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Uklęknął i spróbował samodzielnie podnieść drzwi, które zdawały się ważyć tonę. Poddał się z frustracją po trzeciej próbie i rozejrzał dookoła. Na jego nieszczęście detektyw zabrał razem ze sobą latarkę, która byłaby teraz niezbędna. Wyjął więc z kieszeni telefon i oświetlił pomieszczenie w środku - setki pajęczyn oplatających sufit, leżący kamień i ściany ubrudzone zaschniętą krwią. Żołnierz przełknął ciężko ślinę i ostrożnie wszedł na drzwi. Nie ważne gdzie wyląduje, ważne by był tam Sherlock. Żywy. Ruszył się trochę w bok jednak nic się nie stało. Zmarszczył brwi i położył stopę na podłożu. Kliknięcie. Zamarł, wziął głęboki wdech i uniósł nogę przygotowując się do nagłego wciągnięcia. Jednak zamiast tego usłyszał zgrzytanie metalu i ciężkie przesuwanie się dźwigni. Zrobił pół obrót oświetlając komórką ścianę i szeroko otwartymi oczami wpatrywał się na ukryte przejście, które otworzyło się przed nim oświetlając mu twarz zapaloną w środku starą, okurzoną lampą.- Bez jaj - powtórzył po raz kolejny w tym dniu i wsunął powoli głowę do środka. Przed sobą miał tylko betonowe schody prowadzące w dół. Zdjął z siebie kurtkę i położył ją między drzwi, by te nie zatrzasnęły się za nim. Następnie najpierw ostrożnie postawił stopę na pierwszym i drugim stopniu sprawdzając czy schody nie załamią się pod nim, gdy na nie wejdzie. Stopnie wydały się masywne, więc zdecydowanym krokiem zaczął powoli schodzić w dół. Strumienie światła powoli przestały oświetlać mu drogę, więc zmuszony był znów wyjąć telefon. Wypuścił z obrzydzeniem powietrze z ust, gdy do jego nozdrzy znów dobiegł odór stęchlizny. Zatrzymał się w połowie drogi, by wziąć kilka głębokich wdechów. Wtedy padł strzał. Odgłosy biegania, drugi strzał, krzyk SHERLOCKA i cisza.
Doktor poczuł jak jego serce na moment stanęło. Nie trwało to długo. Oprzytomniał czując oblewający go po całym ciele zimny pot i biegnąc w dół wybrał w komórce numer policji.
- Halo? Chciałbym zgłosić strzelaninę w piwnicy niejakiego Mortimera... Usłyszałem tylko strzały nie posiadam informa... Do cholery, czy brzmię jak ktoś kto się przesłyszał?! Tutaj mogą być ranni, więc proszę przysłać też karetkę! - rozłączył się i oświetlając drogę telefonem popędził w dół czując przypływ paniki.
Schody skończyły się, a doktor wbiegł do rozległego pomieszczenia oddzielonego trzema murowanymi ścianami. Po prawej stronie znajdowały się drzwi, które gdy John nacisnął na klamkę okazały się zamknięte. Sfrustrowany wypuścił powietrze przez zęby i cofnął się. Na końcu piwnicy dostrzegł światło palące się z pomieszczenia, którego wcześniej nie zauważył. Skierował się tam stawiając ostrożnie kroki, a jego serce dudniło w jego piersi tak głośno, że bał się iż nieznany napastnik usłyszy je lada moment. Podkradł się bliżej i oparł plecami o ścianę. Trzy krótkie wdechy i zajrzał głową do środka. Objął wzrokiem pomieszczenie i spostrzegł na podłodze kałużę krwi. Poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach, gdy niespodziewanie ktoś dotknął jego ramieniu. Zareagował instynktownie i wygiął rękę napastnika przygważdżając go mocno do ściany. Zamarł widząc, że ma przed sobą bladą twarz Sherlocka, która skrzywiła się, gdy ten przycisnął mu swój łokieć do szyi.
- Cholera, Sherlock - szepnął tamten z ulgą i momentalnie puścił przyjaciela. Miał ochotę objąć go widząc go żywego i... całego? - Wszystko w porządku? Słyszałem strzały.
Detektyw jedynie skinął głową w stronę pomieszczenia, z którego tliło się światło. Doktor wszedł tam i ujrzał na ziemi konającego chłopaka o brudnych, posklejanych blond włosach sięgających mu do ramion. Koszulę w czerwono-czarną kratę nasiąkniętą miał krwią zapewne od postrzału w brzuch. John zmarszczył brwi i odwrócił się w stronę Sherlocka. Ujrzał jego ubrudzone od krwi ręce i...
CZYTASZ
Johnlock (Tłumaczenie)
FanfictionJedna historia. Dwoje ludzi. Wspólne losy. Johnlock, Johnlock i jeszcze więcej Johnlocków. Opowieści tłumaczone z AO3, fanfiction.com i innych stronek. Zgoda jest:)!