Oh, Drogi Watsonie

1.5K 117 37
                                    

John wyczuwał nieporadność Sherlocka, który obejmował go w dziecinny, sztywny sposób. Miał wrażenie, że prowadzi go przez bliskość jak niewidomego w mroku zamkniętych oczu, nadaje muzykowi nowy rytm. Całował go, a podniecenie nieznośnie łaskotało go wzdłuż kręgosłupa. Czuł swoje serce łomoczące przy jego sercu. Wpił się mocniej w szerokie, gorące wargi. Chłonął Holmesa, którego dotyk wywoływał wybuchy fajerwerków na jego skórze. Chciał jeszcze więcej, natarczywiej, głębiej. Delikatnie rozsunął jego wargi językiem i wsunął do środka. Detektyw jęknął i wbił palce w skórę na jego plecach. Przejechał nimi z góry na dół, równocześnie przyciągając Johna bliżej siebie. Jedną z dłoni położył na jego sutku. Zaskoczony dreszczem przyjaciel gwałtowanie się odsunął, łapczywie wciągając powietrze.

Sherlock otworzył oczy. W pierwszej chwili światło dzienne poraziło go, ale nawet kiedy jego wzrok się przyzwyczaił, dostrzegał wyłącznie Johna. Detektyw był zbyt oszołomiony, by dedukować. Wyrył ten obraz w pamięci i powiesił na jednej ze ścian Pałacu Myśli, zostawiając na później. Kiedy do jego uszu dotarł szum deszczu za oknem uświadomił sobie, że przez długą chwilę zapomniał o rzeczywistości. On, geniusz rejestracji. Przez długą, intensywną chwilę nie istniało dla niego nic, tylko John Watson. John Watson miał władzę. John Watson był dobrym człowiekiem i z wielką przyjemnością pocałował Sherlocka Holmesa. John Watson wstał i oglądając się za siebie, czekał na Sherlocka Holmesa, więc Sherlock Holmes poszedł w jego kierunku. Jak ćma do światła, nawet jeżeli miałby spłonąć. Sherlock Holmes - geniusz i dziecko we mgle.

Przechadzka zakończyła się przy framudze, na którą John gwałtownie go popchnął. Przyciskając Sherlocka biodrami, złapał jego ręce w nadgarstkach i przytrzymał mu je nad głową.

- Och, drogi Watsonie... - to były pierwsze słowa Sherlocka.

Wymówił je w bardzo kokieteryjny sposób, przechylając lekko głowę i spoglądając spod czarnych rzęs. Samo brzmienie jego głębokiego, mruczącego barytonu postawiło na baczność włosy na karku Johna i ostatecznie kilka innych elementów jego ciała. Odpowiedzialny i doświadczony żołnierz dał się uwieść szczeniakowi o twarzy aniołka. ,,To takie oczywiste, takie schematyczne, Jaaawn".

Doskonale zaznajomiony z ludzką fizycznością doktor, nie zwrócił uwagi, że ich głębokie pocałunki nie powinny okazać się możliwe w tej pozycji. Był znacznie niższy od Sherlocka. Seks jednak zdecydowanie rządzi się swoimi prawami biologii, których nawet geniusz Holmesa (którego prawa noga objęła Watsona w pasie) nie zrozumie. Czując oplatające go ciało, doktor pewnie przesunął dłoń po vastus intermedium detektywa, zszedł niżej pod kolana i gwałtownie podciągnął go na siebie. Nagłych ruch i ucisk powodowany Johnem na krocze skrzypka, przyczynił się do wybrzmienia radosnego allegro w tyle głowy. Muzyczny wiwat skutecznie zagłuszył uderzenie części potylicznej jego czaszki w górną część framugi - niewielkiej pomyłki w obliczeniach zamroczonego Watsona.

Lądują w pokoju doktora. Ściągając drugą skarpetkę, John niezgrabnie i zarazem walecznie podskakuje na jednej nodze za Sherlockiem. Czuje się za niski, zbyt niezgrabny przy jego płynnych, kocich ruchach. Trzykrotnie zaciska obie dłonie w pięści i rozprostowuje. Wreszcie bierze głęboki wdech, uśmiecha się półgębkiem i idąc na przód potrząsa głową, wyrzucając z niej niedorzeczne pomysły. Wspina się na detektywa, ciasno otaczając kolanami jego biodra. Kładzie szorstkie, duże dłonie na arystokratycznych policzkach Sherlocka i całuje zagłębienia pod ostrą szczęką. Stanowczym pchnięciem na ramiona rozrzuca go po łóżku. Zlizuje z obojczyków Sherlocka jego smak, wdycha zapach żelu pod prysznic, kawy, goździków, wody kolońskiej... Przechodzi niżej. Eksploruje brzuch, okrąża językiem pępek. Wsuwa lewą rękę pod biodra Sherlocka, a prawą bezceremonialnie kładzie na jego twardej erekcji. Detektyw odruchowo podnosi się na łokciach i wykrzykuje pierwszą sylabę jego imienia. Drugą połyka, czując nieco mocniejszy uścisk na kroczu. Dźwięki zamierają mu w ustach. Watson pewniej zaciska rękę i zaczyna masować go przez materiał. Ruch. Całuje go w brzuch. Ruch. Całuje go w prawy sutek. Ruch. Gryzie go delikatnie. Ruch. Westchnięcie. Ruch. Och! Szybszy. Sherlock zaciska oczy i rozchyla wargi. Następny. Z powrotem pada na plecy i wygina się w tył. Kolejny. Jęk. Zagarnia rękami prześcieradło. Szybciej. Jeszcze. Teraz...

Johnlock (Tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz