Rozdział II - NIE WIERZĘ W PRZYPADKI

138 20 10
                                    

Zawsze mi mówiono, że nadzieja daje nadzieję, że dla niektórych marzeń warto poświęcić wszystko. Tylko nie uprzedzono mnie o jednej rzeczy - czasem "wszystko" znaczy naprawdę wszystko...

* * *

- Dzień dobry! - rzuciła radośnie Alex, wpadając w podskokach do kuchni.

Samantha siedziała przy stole. Półprzytomnie podpierała ręką brodę, a kawa, która zdążyła już wystygnąć, bynajmniej nie zachęcała do wypicia. Ciemne sińce pod oczami sugerowały pracę nad nową sprawą do późnej nocy.  Dlatego na widok uśmiechniętej przyjaciółki, brwi podjechały jej do góry. Alexis zawsze była optymistyczną duszą, ale żeby aż tak?

- Cześć! - odpowiedziała Sam zmęczonym głosem.

- Ktoś tu się nie wyspał? - zapytała retorycznie Alex i postawiła dwie filiżanki pod ekspres.

- Yhmm... - ziewnęła. - A co ty taka wesolutka od rana?

- Mam w końcu wakacje! - wykrzyknęła entuzjastycznie.

- No tak... Nauczyciel to jednak fajny zawód - zaśmiała się Samantha.

- Czy ja wiem? Czasami mam ochotę zakleić jakąś mocną taśmą jadaczki tym małym potworkom... - powiedziała z rozmarzenien Alexis, ale kiedy podchwyciła przerażone spojrzenie przyjaciółki, uśmiechnęła się szczerze. - Żartowałam! Kocham swoją pracę, kocham dzieci, kocham muzykę, kocham życie! - zanuciła, na co Sam pokręciła z niedowierzaniem głową.

- Jesteś dziwna.

- Też cię kocham, Sammy - zaszczebiotała. - A tu masz swój napój bogów - dodała i postawiła przed przyjaciółką parującą kawę.

- Dzięki - odparła zadowolona, odsuwając z niesmakiem kubek z dawką kofeiny, który sama przyrządziła. - Jakieś plany na dziś?

- Muszę poćwiczyć kawałek Mozarta, który grałam ci wczoraj,  a później... Będę się nudzić - westchnęła.

- Co ty na to, żeby w południe wybrać się ze mną na lunch? Wczoraj ten gbur MacCarter się zgodził, może dziś też się uda.

- Jasne, bardzo chętnie - zgodziła się szybko Alex. Za szybko.

- Bardzo chętnie? - Samantha niemal zakrztusiła się kawą. - Jakoś do tej pory nie miałaś ochoty na wspólne obiady. Wczoraj ledwie udało mi się ciebie namówić, a przypominam, że rok szkolny skończył się tydzień temu.

- No wiesz, widocznie mam swoje dobre dni.

- Czekaj, czekaj... A czy te "dobre dni" nie nazywają się czasem Stan Adams? - zapytała przebiegle.

- Nie! - policzki Alexis zapłonęły z zawstydzenia.

- Nigdy nie wierz kobiecie, jeśli mowa o facecie - skomentowała Sam.

- Och, no dobra! Stanley może i jest przystojny...

- I miły - przekomarzała się ta druga.

- I inteligentny - dorzuciła.

- I ma seksowny tyłeczek - dopowiedziała szybko przyjaciółka.

- Samantha! - oburzyła się dziewczyna, chociaż w jej oczach można było dostrzec wesołe iskierki.

- No co? - zapytała niewinnie i dopiła kawę.  - Zaprzeczysz?

- Samantha! - powtórzyła Alex srogim tonem, ale w chwilę później śmiała się razem z przyjaciółką.

- Powiedz to! - krzyknęła Sammy. - Stan Adams ma seksowny tyłeczek! Proszę, proszę, proszę!

- Ugh, co ja z tobą mam? Stan Adams ma seksowny tyłeczek!

Ps. Żegnaj. [POPRAWIANE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz