-I jak? Dzwonił?
Pokręciłem głową, wygodniej układając poduszkę. Od spotkania z naszym guru minęły cztery dni, a ten ani razu nie dał nam znaku życia.
-Te, a może sami spróbujmy coś zrobić?
-Huni, a co jak zrobimy sobie tym jeszcze większą krzywdę?
Westchnąłem, wpychając do ust garść paprykowych chipsów. Byłem niecierpliwy, chciałem już przejść przez te wszystkie zmiany iść na jakąś imprezę, może nawet kogoś poderwać.
Kiedy włożyłem do buzi kolejną porcję chipsów, odezwał się mój telefon. Chwyciłem za urządzenie, starając się jak najszybciej przełknąć przekąskę.
-Słucham?
-Franklin, bądźcie za godzinę pod tą kawiarnią, tylko ubierzcie się jakoś sensownie.
-Okej, tylko-
Nie dane mi było dokończyć, bo usłyszałem pikanie charakterystyczne dla zakończenia rozmowy. Popatrzyłem na siebie i Yeola. Mieliśmy na sobie zwykłe koszulki, jeden w kolorze czerwieni, drugi zieleni. Na nogach zwykłe sztrukowe spodnie.
Wstałem i skierowałem się do pokoju brata. Z jego szafy wyjąłem dwie pary zwykłych jeansów. Moze nie wyglądały jak takie z najnowszej kolekcji Gucciego, ale najgorsze też nie były.
Wróciłem do pomieszczenia, rzucając Yeolowi jedną parą, po czym przebrałem się, uprzednio wsuwając mój czarny pasek w szlufki. Chani jest o kilka centymetrów szerszy i wyższy ode mnie, więc farciarz nie potrzebował mocować się z opadającymi spodniami.
Po dłuższej debacie stwierdziliśmy, że wyglądamy całkiem dobrze. Ani ja, ani mój kumpel, nie mieliśmy wyczucia stylu, ale przyznam, że nasze stroje naprawdę nie dawały złego odczucia.
Zebraliśmy się z Chanim i podeszliśmy pod kawiarnie. Byliśmy o piętnaście minut za wcześnie, więc postanowilimy kupić napoje i poczekać przy stolikach na zewnątrz.
Wyrzucilimy na stół wszystkie nasze oszczędności, zgodnie twierdząc, że mamy pieniędzy aż za nadto.
Nerwowo spoglądałem na zegarek. Nie mogłem doczekać się przyjścia Baekhyuna, w końcu dzisiaj miałem zacząć jakoś wyglądać, a przynajmniej moje włosy miały zacząć.
Kiedy chłopak wreszcie się zjawił, kiwnął na nas głową, więc poszliśmy za nim. Chłopak nie odzywał się za dużo, a tak właściwie, to nie odzywał się wcale. Szedł z jedną słuchawką w uchu, nie zwracając uwagi na to, czy nadążamy za nim, czy nie.
Wreszcie zatrzymaliśmy się przed salonem fryzjerskim. Zza szyb mogłem zobaczyć białe ściany i czarne fotele, a na jednym z nich jakiegoś chłopaka, któremu suszono włosy. Cały biznes wyglądał elegancko, idealnie dopasowywał się do Baekhyuna.
Weszliśmy do lokalu, pozwalając brunetowi iść przodem.
-Baekkie, cóż to się stało? Robimy kolor?
-Nie dziś wujku, przyszedłem z tym.
Wskazał na nas ręką, na co lekko skłonilismy się w stronę mężczyzny. Ten uśmiechnął się, ale minę miał niemrawą. Rozumiem, że wyglądalismy jak dwa przychlasty, ale czemu wszyscy na każdym kroku musieli okazywać niechęć w stosunku do nas?
-No dobra, Xiu, ja zajmę się okularnikiem.
Chłopak z wyglądem wiewiórki uśmiechnął się miło, po czym poprosił nas o zajęcie miejsc na czarnych fotelach. Szczerze mówiąc, zawsze podcinała mnie mama, więc było to fryzjerskie rozdziewiczenie moich włosów.
Chłopak zawiązał mi pod szyją czarną płachte, z czego za chwilę zrezygnował, żeby zabrać mnie do miejsca mycia włosów.
Brunet umył moje kudły, podciął je, po czym nałożył na nią jakąś farbę. Starałem się nie zwracać uwagi na zmiany zachodzące na mojej głowie, a bardziej koncentrować się na moim przyjacielu, który szczerzył się do lustra jak głupi.
Kiedy wreszcie brunet kazał zasłonić mi oczy, zrobiłem co powiedział, nie mogąc doczekać się przemiany. Przez kilka minut czułem jak ciepłe powietrze smaga mnie po karku i głowie. Wreszcie poczułem jak chłopak czesze moje włosy, żeby zaraz pozwolić mi zdjąć dłoń z powiek.
Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Czułem się conajmniej jak w łabędziem być, tyle, że ja nie miałem ochoty płakać, a wyściskać bruneta. Przejechałem palcami po moich blond kosmykach, nie mogąc się nimi nacieszyć. Spojrzałem w bok, na Chanyeola, który równie entuzjastycznie zachwycał się swoimi nowym kolorem włosów, ale to nie o kolor tu chodziło. Każdy ciemnobrązowy kosmyk był podcięty i idealnie ułożony tak, że żadne pasmo nie opadało mu na czoło. Uśmiechnąłem się do swojego odbicia w lustrze. To miał być tylko początek przeistoczenia, a już zmienił tak dużo.
Zapłaciliśmy za usługę dziwnie mało, prawdopodobnie dlatego, że nasz guru znał się z właścicielem.
- Baekhyun, chcesz może iść z nami na obiad? Tak w ramach podziękowania.
-Nie jadam w knajpach, nigdy nie wiadomo co kto do tego jedzenia dodaje.
Poczułem jak Yolo trąca mnie łokciem, na co lekko zasyczałem. Drobny brunet zaśmiał się, kręcąc głową.
-Możemy zjeść coś u mnie w domu.- lekko pogładziłem się po karku, czując brak zbędnego owłosienia i tam.
-Dzieki Franklin, ale nie dziś. Cieszcie się włosami, zdzwonimy się jeszcze. Nad waszym stylem będzie trzeba jeszcze długo popracować. Ciao.
Chłopak machnął na nas dłonią i zostawił nas samych. Postanowiliśmy kupić jakieś piwo i oblać nasz nowy image. Kupiliśmy po trzy puszki na głowę i skierowaliśmy się do mojego domu. Mamy nie było, a tata nie czepiał się o alkohol, w końcu byliśmy pełnoletni, więc mogliśmy spokojnie popijać w moim pokoju.
Gdzieś przy drugiej kolejce zeszliśmy z Chanim na tematy seksu, a co za tym idzie na temat Jongina.
-Pokocha mnie z tymi włosami, zobaczysz.
-Nie porywaj się z motyką na słońce, na razie zmieniłeś tylko fryzurę. Został Ci jeszcze styl ubioru, zainteresowania i Twoja twarz no i uszy.
-Przynajmniej nie wyglądam jak Fanklin.
-Ja w ogóle nie wiem o co wam biega z tym Franklinem. Czy ja wyglądam jak żółw z Aspergerem?
Chani wzruszył ramionami, po czym upił łyk alkoholu.
-To całkiem przykre, że nie mamy innych znajomych oprócz siebie.
-To się zmieni, Chani, poczekaj jeszcze trochę.
Mówi się, że jak człowiek wychowywał się jako odludek, to nie będzie potrzebował większej grupy przyjaciół. Lubiłem swoje życie, a jedynym aspektem, jak mi doskwierał było właśnie moje życie towarzyskie. Za każdym razem kiedy Chan był chory albo nie mógł się ze mną spotkać, byłem zmuszony siedzieć w domu i albo oglądać filmy, albo bawić się z kotem. Zrozumiałem jak bardzo moje życie jest do dupy, dopiero, kiedy Chanyeol wyjechał ze sprawą Jongina.
-Wiesz co? Pójdę sobie jutro zrobić kolczyka.
Chan zmarszczył brwi i przekrzywił głowę. To, że on nie mógł sobie na nie pozwolić że względu na rzucające się w oczy uszy, nie oznaczało, że ja też mam na tym cierpieć.
-Porypało Cię? Wątpię, żeby tata Ci pozwolił.
-No to nie pozwoli i co z tego? Mam dziewiętnaście lat, mogę iść zrobić sobie kolczyka bez jego zgody.
-Jak wolisz, ale nie pójdę tam z Tobą.
-Bo?
Widziałem, że Park wacha się z odpowiedzią. Nie mówił mi o wszystkim, ale zdążyłem się przyzwyczaić, że chłopak ma swoje sekrety. Byłem tylko jego przyjacielem, a nie osobistym psychologiem.
-Muszę pomóc mamie, ostatnio bolą ją kolana.
Przytaknąłem głową, zabierając się za trzecią puszkę piwa.
Resztę dnia, a raczej nocy spędziliśmy na wgapianiu sie w telewizor, żeby około trzeciej w nocy zgodnie stwierdzić, że nie idziemy jutro do szkoły.

CZYTASZ
Losers | Chanbaek
Fiksi PenggemarSehun i Chanyeol to dwa kompletne przegrywy. Wyglądają jak frajerzy, zachowują się jak frajerzy, cali są jak frajerzy. Postanawiają to zmienić, a w metamorfozie pomoc im ma elegancki chłopak, poznany w kawiarni. Chanbaeki, trochę chanhunów, możliwe...