11

26 3 6
                                    


Gdy dotarliśmy do domu Samanty, wyjęliśmy ciało z bagażnika i znowu  na trzy przenieśliśmy je za dom. Rzeczywiście były ta dość wysokie krzaki. Położyliśmy ciało na trawniku.
-Co robisz Sam?- Usłyszałem ochrypnięty głos. Spojrzałem się w stronę płotu i ujrzałem starszego mężczyznę, patrzącego się na nas.
-D-dobry wieczór Panie Kiphe. My tylko...
-Ognisko, tak? Widzę dużo drewna nanosiliście. Aż tylu was tu przyszło... No, bawcie się dobrze dzieci. Ja nie będę wam przeszkadzać. - Odetchnęliśmy z ulgą, gdy mężczyzna odszedł od płotu.
-To... Co z ciałem? -Wszyscy się po sobie rozejrzeli. Spojrzałem się na Andrew i wtedy przyszedł mi pewien pomysł do głowy – Samanta, wykombinuj siekierę, a ja zaraz wrócę. - Wtedy wybiegłem przez tylne wyjście i skierowałem się w stronę sklepu.
Kiedy wróciłem zobaczyłem dużą siekierę leżącą na trawniku.
*-Jake gdzie Ty się podziewałeś? - Spytał Ash kiedy podbiegałem do grupki.
-Ktoś musiał załatwić worki.*

Gdy szatyn skończył rąbać ciało pochyliliśmy się nad jego częściami i trzymając je w workach wrzuciliśmy do wyznaczone go miejsca na ognisko. Wylałem jeszcze na części ciała benzynę, aby łatwiej spłonęła. Po chwili Ash zapalił zapalniczkę i przysunął ją do ręki. Patrzyłem na ogień i palącego się, wkurzającego chłopaka, który wcześniej siedział obok mnie i szturchał mnie z a każdym razem w ramię. Upadłem na kolana i schowałem twarz w dłoniach, zalewając się łzami. Szatyn podszedł do mnie schylając się.
-Jake, będzie dobrze... Zobaczysz. - Powiedział obejmując mnie.
-To... Ja go zabiłem – Płakałem coraz bardziej. - Jeśli ktoś by miał iść do więzienia to ja. Wskażcie na mnie. To byłem ja, ja jestem winny, to ja zabiłem Andrew.
-Jake... Przestań tak mówić – Laura przyłączyła się do uścisku.
-Nigdy nie  powiemy, że to Ty. Po za tym pomagaliśmy. Wszyscy jesteśmy winni.
Samanta stała nad ogniskiem łapiąc się za głowę. Po chwili dołączyła do nas.
-Racja. Wszyscy jesteśmy winni. -Powiedziała.
Wstaliśmy z trawnika i usiedliśmy dookoła palącego się ciała. Ash nadal mnie obejmował, a dziewczyny siedziały obok.
-Dziękuję, że zostałeś. Jednak gdybym Cię nie namawiał...
-Jake. Gdyby nie Ty mógłbym teraz być w tym ogniu.
-Nie dopuściłbym do tego Ash. - Spojrzałem się na chłopaka – Kocham Cię. - Szatyn zbliżył się do mnie i powoli zaczął mnie całować. Odwzajemniłem pocałunek i wtuliłem się w niego.
-No więc... Nie wiedziałam, że jesteście... - Zaczęła Samanta.
-Gejami – Dokończyła za nią brunetka.
Wzruszyłem ramionami i znów zacząłem patrzeć się na ogień, który już wygasał.
-Trzeba będzie pozbierać te szczątki do worków. -Ogień już całkiem wygasł.
Ash uwolnił się z mojego uścisku i spojrzał na szczątki.
-To... Po prostu popiół. - Wyszeptał chłopak.
-To dobrze. Teraz na pewno nie zidentyfikują, że to Andrew. - Powiedziała Laura równie szeptem.
-Myślałam, że będziemy śpiewać i grać na gitarze. No... I jeść... - Oburzyła się Sam.
-To coś przyniosę z domu, skoro tak bardzo chcesz.Chyba mam jakieś pianki, ziemniaki też prawdopodobnie się znajdą...
I nagle ta cała straszna atmosfera przerodziła się w prawdziwe ognisko, gdzie pali się drzewo, a nie ciało znajomego ze studiów. Ja jednak nadal czułem coś dziwnego w środku.Przynajmniej mamy alibi i świadka, który je potwierdzi.

MorderstwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz