Jedyne takie miejsce

13 3 0
                                    

Spędziłam w ramionach Marka kilka chwil, póki nie zorientowałam się jakie to niestosowne. Nim zdążył coś jeszcze powiedzieć odsunęłam się od niego o jakieś dwa metry starając się ukryć rumieńce, które wystąpiły na mojej twarzy.

- Przepraszam...- wydukałam w chwili, gdy pojawiła się koło nas Luna.- A... Ty co tu robisz?

- Byłem właśnie w górach.- odpowiedział poprawiając swój temblak.- Dzisiaj wyglądają wyjątkowo pięknie...

- Yhm...- mruknęłam ocierając resztki łez.- Miło było cię spotkać.- dodałam ruszając w stronę domu.

Jak można się było domyślić, Mark od razu poczłapał za mną.

- Idziesz do domu?- spytał.

- Yhm...

- Byłaś u weterynarza?

- Yhm...

- Chcesz mi powiedzieć co się stało?

- Yhm... To znaczy! Nie!- zawołałam, kiedy dotarło do mnie jego pytanie.- Nie mam ochoty, przepraszam...

- Jak chcesz...- westchnął.- Ale pójdę z tobą. Ulice zrobiły się naprawdę śliskie.

Koniec końców dotarliśmy do domu, kiedy Mark zdążył wywrócić się już na lodzie z dziesięć razy. Mi się to nie zdarzyło. Tak twardo stąpałam po ziemi, iż byłam pewna, że w końcu pęknie pode mną spora warstwa lodu. To było jedyne co mogłam teraz robić, iść...

Gdy stanęłam przed drzwiami jak zwykle zaczęłam szukać kluczy. W tym czasie Mark ze śmiechem drażnił się z Luną. Suczka dziabnęła go zębami, ale tak delikatnie, że nic nie poczuł.

- Twoja przyjaciółka, chyba stała się moją przyjaciółką.- zaśmiał się.

- Albo po prostu dała ci ostrzeżenie.- zauważyłam kąśliwie. Byłam naprawdę zła. Na siebie. Jak mogłam na środku ulicy tak po prostu przytulić się do nieznajomego?

- Uspokój się.- powiedział Mark.- Przecież nic się nie stało...

- Tak, wiem.- odparłam wchodząc do środka. Już miałam zamykać, gdy Mark, w ostatnim momencie, przekroczył próg drzwi.

- Chyba się u ciebie zatrzymam.- powiedział.- Stąd do mojego hotelu jest dość daleko, a ja wręcz trzęsę się z zimna!

Wiedziałam, że po prostu nie chce zostawiać mnie samej, ale nic nie powiedziałam. W głębi duszy byłam mu za to wdzięczna.

- Wszystko jedno...- westchnęłam ruszając w stronę swojej sypialni.- Chyba muszę się na chwilę położyć. Jeśli w tym czasie mnie okradniesz, lub zrobisz coś równie bezmyślnego, w jednej chwili wylądujesz za kratkami.

- Ma się rozumieć! A... Gdzie masz kuchnię? Zaparzę herbatę.- spytał.

-Po prawej stronie, koło salonu.- odparłam człapiąc po schodach, na górę. Gdy wreszcie się położyłam, łóżko wydawało się prawdziwym ukojeniem. Z uśmiechem wtuliłam się w puchatą kołdrę, jednak nie mogłam zasnąć. Myślałam o tylu rzeczach naraz, że nawet nie zauważyłam jak Luna ułożyła się przy mnie. Nie mogłam już wytrzymać. Wstałam potrącając lekko moją suczkę.

Podeszłam do szafki stojącej obok łóżka i wyciągnęłam z niej podłużną paczuszkę. Jeden, dwa, trzy tabletki. Jedna na uspokojenie, druga na spokojny sen i trzecia...

Zażyłam wszystkie i powróciłam do swojego łóżka. Pogłaskałam Lunę i w kilka chwil zasnęłam na wpół leżąc, na wpół siedząc.

***

Psia WiernośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz