1. Zapoznanie

70 7 2
                                    

Leonardo wciąż nie dowierzał słowom, które właśnie padły z ust zamaskowanego człowieka a.k.a Alucarda. Zarówno on jak i wszyscy zgromadzeni na tej sali byli zszokowani, choć wielu z nich mogło mieć go po prostu w dupie, na przykład jak ten goryl podpierający ścianę. Uznali to pewnie za żart, choć było to zbyt dobrze zaplanowane i przygotowane jak na zwykły dowcip - ogromny telewizor, generatory, lampy - takie wyposażenie nie zdobywa się na co dzień.

Alucard spojrzał na salę, najwyraźniej zdziwiony.

- No co? Coś źle powiedziałem? - spytał. Nie wiadomo jak, ale skądś znał reakcje wszystkich zgromadzonych na tej sali, mimo że jedynymi którzy go oglądali byli właśnie ci których porwano.

- Pomordować?! - krzyknęła nagle jakaś dziewczyna z trybun. Tak, ktoś tam siedzi.

- A, czyli dobrze powiedziałem. - mruknął rozweselony Alucard, rozluźniając się. - Już się bałem że zepsułem nastrój czy coś.

- Robisz sobie z nas jaja?! - odezwał się inny gość, też z trybun. Chyba dużo osób tam siedzi.

- Ależ skąd! - zaprzeczył Alucard, ale Leonardo wyczuł w tym trochę ironii. Gość ewidentnie ich prowokował.

- A, jebać to. - mruknął goryl odchodząc w stronę drzwi. - Ja spadam, nie mam czasu na takie bzdety.

- Żal. - mruknęła inna dziewczyna i także się skierowała ku wyjściu. Za nimi podążyło także kilku innych ludzi.

- O ja pierdole.. - mruknął Alucard, łapiąc się za głowę. Szybkim ruchem ręki chwycił tablet leżący na stoliku i wcisnął jakąś aplikację.

W jednej chwili drzwi stanęły w płomieniach, a nad ich głowami doszło do eksplozji, która zwaliła część gruzu i dachu na ziemię, przysypując całe drzwi i niemały obszar koło nich. W ostatniej chwili wszyscy zdołali odsunąć się od drzwi. Na szczęście nikt nie został ranny.

- Dalej sądzisz, że to zwykłe bzdety, kundlu? - ton głosu Alucarda momentalnie się zmienił. Odłożył swój kieliszek z winem na stolik i złączył ręce, formując z nich wieżyczkę.

- Co tu się do cholery wyprawia?! - zawyła jakaś dziewczyna, dysząc ciężko i podpierając się ściany. Momentalnie sala wypełniła się krzykami i wołaniami o pomoc. Z trybun zbiegło kilkanaście osób, próbując znaleźć inne wyjście.

- Cóż, chyba czas na małe wyjaśnienia. - westchnął Alucard. - Poproszę was, zejdźcie się wszyscy na środek sali a wam wszystko wytłumaczę. Chyba że chcecie kolejny deszcz gruzu na wasze głowy.

Wszyscy posłuchali i grzecznie skierowali się ku środku sali. Każdy jednak zachował pewien dystans od siebie, dając sobie dużo przestrzeni osobistej.

- A więc, witajcie moi drodzy. - zaczął Alucard. - Nazywam się Alucard, to już wiecie. Zebrałem was tu wszystkich nie bez powodu. Jak już powiedziałem, waszym celem jest wzajemne pozabijanie się. Tylko jeden z was się ostanie.

- Ale..!

- NIE pozwoliłem zadawać żadnych pytań! - ryknął mężczyzna, po czym chrząknął i zaczął dalej mówić. - Zapewne słyszeliście o Battle Royale - grupa ludzi wystawiona na pole bitwy, w określonym czasie mająca się nawzajem pozabijać. Jeśli do końca czasu przetrwa więcej niż jedna osoba, wszyscy zginą. Dzisiaj to WY ją rozegracie.

Momentalnie wszyscy zgromadzeni zaczęli rozglądać się po innych i oddalać od nich. Nie wiedzieli, co mają robić. To już nie przypominało żartów.

- Razem jest was tu trzydziestu. Trzydziestu licealistów z pięciu różnych liceów. Pozabijać się. Metody są dowolne - dźgnięcie, trucizna, postrzelenie, spopielenie, przepołowienie, powieszenie, rzucenie wściekłym psom - wybór jest wasz. - powiedział Alucard rozkładając ręce, jakby udzielał błogosławieństwa.

The game has begun.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz