Rozdział 1

32 4 0
                                    

Szczerze mówiąc, nie wiedziałam od czego zacząć. Całe moje życie i dom był ruiną. Ale z tym drugim łatwiej byłoby się uporać. Pewnie dlatego za to najpierw się wzięłam.

Szeroko otworzyłam okna, pozwalając świeżym powiewom wiatru dostać się do środka. Wyglądało to tak, że stałam, jak w tych reklamach, oparta o oba skrzydła okna i z błogim wyrazem twarzy je wdychałam. To prosta i jedna z niewielu rzeczy, która naprawdę mi pomagała. Za każdym razem, gdy coś było nie tak, upijałam się powietrzem. Zamykałam oczy i skupiałam się na tym, jak przepływało przez klatkę piersiową. To mnie utrzymywało przy pewności, że żyję i nic nie było snem.

Nagle usłyszałam trzask. Dobiegał z dworu. Nie przestraszyłam się, ale byłam zaciekawiona. Kiedy zerknęłam na dół, zobaczyłam mamę, która wsiadała do auta. Jak zawsze rano, kierowała się do pracy, czytaj nudnej harówy w biurze. Nie spodziewała się, że jej córka nagle powróci do żywych i postanowi odmienić ich miejsce zamieszkania.

Dobra, sama jeszcze w to nie wierzyłam. Nie wiedziałam dlaczego w ogóle ruszyłam się z łóżka, skoro miałam wolny dzień. Moje dni były bardzo do siebie podobne i tak samo męczące, dlaczego ten miałby być inny? Nie znałam na to odpowiedzi, czułam po prostu, że dłużej tak nie mogę. Zbyt długo tkwiłam w miejscu, zupełnie jakby wskazówki zegara zatrzymały się na godzinie pożegnania brata. Zatraciłam się w tym, swoim smutku, tęsknocie za starymi chwilami i bólu po stracie wspomnień, jakie mogliśmy mieć. Zapomniałam, że sama powinnam dalej żyć. I teraz zamierzałam sobie przypomnieć.

Nigdy nie byłam specjalnie zręczna w sprzątaniu, ale chyba nieźle sobie poradziłam, skoro w kilka godzin dom wreszcie zaczął przypominać dom, a nie zakurzony strych. Podłoga świeciła się od płynu o naszym ulubionym, waniliowym zapachu. Okna zachwycały przejrzystością, a ukochana zastawa mamy, którą trzymała w pięknym, drewnianym kredensie, wreszcie nie straszyła i prezentowała się, jak należy.

Pomyślałam, że ją wykorzystam i przygotuję posiłek. Szczerze tęskniłam za prawdziwym jedzeniem, obiadami na stole o szesnastej, ciastami co każdą niedzielę. Wszystko to przepadło na rzecz gotowych i zamawianych dań. Pomyślałam, że miło byłoby kontynuować starą tradycję.

Trochę zajęło mi wybieranie przepisu i zastanawianie się, czy to nie będzie za dużo, czy nic nie przypalę albo czy mama tego nie potępi. Ale ostatecznie stwierdziłam, że jak zmieniać, to na całego i zabrałam się za robienie ziemniaczanej zapiekanki z serem. Po niecałych dwóch godzinach była gotowa i cicho w duchu sobie dziękowałam, że starania nie poszły na marne i okazała się jadalna. Zaczęłam przygotowywać stół.

-Jak tego dokonałaś? -Podskoczyłam, słysząc znajomy, kobiecy głos.

Zawstydziłam się i wpatrzyłam się w jeden punkt, obawiając się spojrzeć w jej twarz i zobaczyć jej reakcję.

-Ktoś musiał to przerwać.

-Tak, to prawda - podeszła. -Dziękuję ci - spięłam się, kiedy poczułam, że mnie przytula, ale zaraz odwzajemniłam uścisk.

Wciąż nie było jak kiedyś. Obiad mijał w ciszy, przerywanej rzadkimi rozmowami o pracy, porządku i miłej niespodziance. Wstawała od stołu, gdy postanowiłam zaryzykować inny temat.

-Nie wrócimy do tego, co wcześniej, ale wciąż możemy próbować żyć jak dawniej. Wiesz o tym, prawda?

I wtedy się zatrzymała, miłe potakiwanie się skończyło i rozpoczęła się szczerość.

-Zrobię, co w mojej mocy. Ale nie mogę ci obiecać, że od razu wszystko wróci do normy.

Patrząc na to, co udało mi się zrobić, byłam z siebie dumna. To nie był kolejny stracony dzień. Ale dopiero początek tego, czego musiałam się podjąć.

Siadłam na dole schodów i przetarłam twarz. Uświadomiłam sobie, że lody w moim sercu się topią, kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy, tym razem szczęścia. Cieszyłam się, że nie miałam na sobie ani grama makijażu. Chyba każda dziewczyna się ze mną zgodzi, że jedyną rzeczą gorszą od samego płakania, jest płakanie z tuszem na rzęsach, auć.

Toczyła się we mnie walka, jakie kroki dalej podjąć. Zewsząd otaczały mnie ograniczenia. Chociaż wiedziałam, że mogę zrobić, co tylko przyjdzie mi na myśl, nie potrafiłam. Czułam się, jakby ktoś specjalnie skreślił to dla mnie, a ja nie umiałam się sprzeciwić. Mogłam pokonać wiele rzeczy, ale nie bezsilność.

Wiele niezałatwionych spraw przelatywało mi przez głowę, przypominając mi o przyszłości, którą powinnam sobie zapewnić. Ale to musiało na razie poczekać, ponieważ nie mogłam ruszyć dalej, jeśli wciąż ciągnęła się za mną przeszłość. Zamierzałam dowiedzieć się, kto był sprawcą wypadku mojego brata.

___

Doceń moją pracę. Jeśli Ci się podoba, zostaw gwiazdkę i skomentuj. Dla Ciebie, to moment, a dla mnie będzie to bardzo dużo znaczyło. ♥

Sunrises with NoraWhere stories live. Discover now