Jestem Tom

536 40 2
                                    

Wicher wzmagał się. Szarpał nagimi gałęziami samotnych drzew i zrzucał nakrycia z głów biegających po placu dzieciaków. Dobrze im tak! Cieszyłem się, że marzną im uszy. Kudły Grubego Richarda powiewały na wietrze gdy chłopak otrzepywał ze śniegu nakrycie głowy. Tak, kudły. Tylko w ten sposób można było opisać jego wiecznie potargane loki. Obrzydlistwo. Nie chcąc na to patrzeć odwróciłem się i udałem w stronę huśtawek. To był błąd. Przeraźliwy ból zamglił mi oczy, gdy twarda śnieżka uderzyła mnie w tył głowy. Nagle na placu zrobiło się przeraźliwie cicho, jednak trwało to tylko chwilę.

- Co się u diabła stało? - spytała pani Cole. - Tom! Co ty znowu ...

- Ja nic nie zrobiłem!

Według pani Cole wszystkie złe oraz dziwne zdarzenia były powiązane ze mną. No i zwykle miała rację.

- Wszystko w porządku, proszę pani - zapewniła Juliette.

Spojrzałem na nią i od razu domyśliłem się, że to ona trafiła we mnie kulką śniegu. Było to widać w jej oczach. Czaił się w nich strach. Rozmasowałem potylicę. Trzeba było przyznać Juliette, że ma siłę w rękach. Jej cichy, piskliwy głosik zupełnie nie pasował do niemal muskularnej postury. Obiecałem sobie, że potem się z nią policzę, ponieważ nie chciałem robić scen przy pani Cole.

Gdy wreszcie usiadłem na zaśnieżonej huśtawce, dzieciaki powróciły do bitwy na śnieżki, ale teraz rzucały ostrożniej. Zabawa nie trwała jednak długo, ponieważ pani Cole uznała, że za mocno wieje i kazała nam wrócić do budynku. Juliette rzuciła ostatnią śnieżką w siedzącą na murku dziewczynę przezywaną przez wszystkich okularnicą, natomiast Gruby Richard rozwalił kopniakiem bałwana, którego ulepiłem dziś rano. Dzieciaki pobiegły do budynku, jednak ja wciąż delikatnie bujałem się na huśtawce, co zdecydowanie nie podobało się mojemu zmarzniętemu tyłkowi.

- Zejdź Tom - zawołała pani Cole podchodząc do mnie.

Nic nie odpowiedziałem tylko huśtałem się coraz wyżej i wyżej.

- Bo się przeziębisz - ostrzegła.

Gdybym był Juliette posłusznie zszedłbym z huśtawki i udał się do budynku. Gdybym był Grubym Dickiem to huśtawka nie uniosłaby mnie tak wysoko i opiekunka z łatwością by mnie z niej ściągnęła. Ale byłem Tomem Marvolem Riddlem i pani Cole z okrzykiem przerażenia wpadła w zaspę a ja skoczyłem przez nią i pobiegłem do budynku.

Wpadłem do swojej sypialni jak torpeda i tak samo szybko z niej wybiegłem. Ta stara jędza na pewno będzie mnie tu szukać pomyślałem. Bez zastanowienia udałem się do pokoju Juliette. Na szczęście jej tam nie było. Gdy tylko zatrzasnąłem za sobą drzwi zamek szczękną zamykając je na dobre. Dziwne? Już przyzwyczaiłem się do tego, że jestem dziwny. Inny. Lepszy od tych dzieciaków z sierocińca.

Słyszałem kroki pani Cole na korytarzu, jednak nie obawiałem się jej. Nie było powodu dla którego miałaby mnie tutaj szukać. Podszedłem do nocnej szafki Juliette i podniosłem stojącą na niej fotografię rodziców dziewczyny. Zginęli w katastrofie lotniczej. Wyjąłem zdjęcie z ramki i wsadziłem je do wewnętrznej kieszeni kurtki. Przetrząsnąwszy resztę jej rzeczy znalazłem więcej fotografii, które porwałem i rozrzuciłem po sypialni oraz różaniec i trochę przerażającą lalkę o takich jak moje, czarnych włosach. Obwiązałem szyję lalki różańcem i powiesiłem ją na pustym haczyku przytwierdzonym do ściany.

Patrząc na ten widok zapragnąłem wrócić do własnego pokoju. Podszedłem do drzwi i gdy upewniłem się, że z korytarza nie dobiegają żadne dźwięki przekręciłem klamkę. Nadal zamknięte przeraziłem się. Spróbowałem jeszcze raz, ale to nie pomogło. Zamknąłem oczy i potarłem skronie. Otwórzcie się. Otwórzcie się. Gdy rozwarłem powieki byłem już w swoim pokoju. Nawet lepiej.

Zdjąłem kurtkę i buty, po czym położyłem się na łóżku ze zdjęciem rodziców Juliette w ręce. Wpatrywałem się w nie dopóki nie usłyszałem piskliwego głosu dobiegającego z korytarza.

- Pani Cole! Nie mogę otworzyć pokoju!

Uśmiechnąłem się do siebie.

- Tom! To twojasprawka? - krzyknęła wychowawczyni, a mi zrzedła mina.

Mroczny chłopiec. Historia VoldemortaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz