Świąteczny nastrój

310 24 7
                                    

 

Minęło kilka tygodni a wraz z nimi kara za zdemolowanie pokoju Juliette. To nie był najprzyjemniejszy okres w moim życiu. Dotąd na samą myśl o czyszczeniu toalet zbiera mi się na wymioty. Co prawda większości obowiązków nie wykonywałem, ale i tak nie mogłem uwierzyć, że pani Cole zleciła mi takie zadania. Jeszcze tego pożałuje.

Koniec końców przeżyłem to upokorzenie i doczekałem się gwiazdki. Postanowiłem, że w wigilię trochę zabawię się kosztem kolegów z sierocińca, więc gdy wszyscy udali się na kolację zaszyłem się na strychu. Pani Cole nawet mnie nie wołała. Wiedziała, że podczas takich uroczystości wolę siedzieć w zaciszu niż świętować wraz z bandą przygłupów.

Na strychu znalazłem kawałek grubej liny, z której uformowałem pętlę. Koniec przerzuciłem przez belkę pod sufitem a potem przywiązałem do filara. Nie chciałem nikogo zabijać. Nie byłem aż tak nikczemny. Jeszcze. Pragnąłem tylko nastraszyć dzieciaki. Gdy cofnąłem się aby podziwiać swoje dzieło coś musnęło mnie po kostce. Pochyliłem się i zobaczyłem lalkę Juliette. Sama nie mogła jej przynieść. Bała się takich miejsc. Lalka pewnie pojawiła się tu za sprawą mojej woli abym mógł powiesić ją na sznurze. Jednak to byłoby za proste. Kopnąłem zabawkę, która w efekcie potoczyła się pod komodę. Zamyślony usiadłem na meblu i zacząłem bawić się wystającym ze ściany gwoździem. Co mógłbym powiesić? Co zrobi duże wrażenie? Wtedy usłyszałem skradające się kroki.

- Tu się chowasz Tom - usłyszałem piskliwy głosik.

- Myślałem, że boisz się takich miejsc.

Juliette miała na sobie sukienkę z kołnierzykiem a włosy upięła w ciasny kok z tyłu głowy. Zupełnie nie pasowała do zakurzonego strychu, ani do prowizorycznej szubienicy, która znajdowała się obok dziewczyny.

- Wiem, że masz moje zdjęcie.

Na początku nie zrozumiałem o co jej chodzi, jednak zaraz przypomniałem sobie o fotografii, którą ukradłem. Nie sądziłem, że Juliette po tylu tygodniach się o nią upomni.

- Przynieś mi to - niedbale wskazałem na stojącą na stoliku świecę.

- Po co?

- Przynieś mi ją, albo zawiśniesz. Przygotowałem tę pętlę z myślą o tobie.

Juliette ku mojej satysfakcji lekko się wzdrygnęła, ale gdy przemówiła jej głos był mniej piskliwy niż zwykle.

- Nie zrobisz tego. Nie wolno ci.

Tylko się zaśmiałem, a potem ujrzałem pulchną sylwetkę idącą w naszą stronę. Rozmowa jaką toczyłem z Juliette musiała zagłuszyć ciężkie kroki Grubego Richarda, więc nie słyszałem jak wchodził.

- Dobrze, że przyszedłeś - wyszczerzyłem do niego zęby. - Teraz możesz podać mi świecę.

Richard nic nie odpowiedział. Wpatrywał się tylko w wiszącą przed nim pętlę.

- Świeca! - ryknąłem wyciągając przed siebie rękę.

Przedmiot, którego pożądałem przefrunął przez pomieszczenie i znalazł się w mojej prawej dłoni. W lewej trzymałem już zdjęcie rodziców Juliette.

- Chodźmy Juliette - powiedział cicho Richard. - Pani Cole cię szuka.

- On spali ostatnią rzecz jaka została mi po rodzicach.

Łzy spłynęły po policzkach dziewczyny, a ja przysunąłem fotografię niebezpiecznie blisko ognia.

- Proś - zażądałem. - Na kolanach.

Juliette osunęła się na podłogę i zakryła dłońmi mokrą od łez twarz.

- Proszę - pisnęła.

- Nawet ci to wyszło.

Zeskoczyłem na podłogę i odłożyłem świecę.

- A teraz zagramy w grę. Ene, due - wskazałem kolejno na Richarda i Juliette.

Ostatnie słowa wyliczanki padły na Richarda, który sekundę później wisiał martwy pod sufitem. Z jego czoła wystawał gwóźdź, którym się wcześniej bawiłem.



Mroczny chłopiec. Historia VoldemortaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz