[3] haven't seen you for a while

5.5K 389 77
                                    

     
       Odkąd Pula Śmierci wystartowała, Scott i jego paczka trzymają się ściślej razem. Bycie najwyżej wycenianymi za ścięcie głowy mogło niektórych wprawić w paranoję, ale kiedy spędzali czas wspólnie, dało się o tym zapomnieć. No, prawie.

— Gościu bez ust? Jak bardzo mamy przerąbane? — przeżywał Stiles, który najwyraźniej nie zdążył rano wziąć leków na ADHD.

— Ty nie masz przerąbane. Nie tobie użeranie się z latającymi wojskowymi tomahawkami — skomentowała Lydia.

Martin była najbardziej przerażona z całej piątki, chociaż nie pokazywała tego na zewnątrz. Była na drugim miejscu w Puli, ale też prawdopodobnie najbardziej nieszkodliwa ze wszystkich tam wpisanych. Wystarczyłby jeden młotek rzucony w jej pierś i dwadzieścia milionów zniknęłoby z listy.

— To dopiero pierwsza część. Na pewno jest ich więcej, nie jesteśmy jedyni. Do tego Malii nadal nie ma — odezwał się Scott.

— Może w ogóle mnie nie będzie? Jestem nowa tutaj, nikt nie wie.

— Malia, o mnie również nikt nie wie. Osoba, która to wyznacza musi mieć jakiś radar. Bo kto by podejrzewał moją sąsiadkę? I czemu w ogóle jest wpisana dziewięć razy? — Yukimura nie wierzyła, że z Blaire mogłoby być coś nie tak.

Wszyscy spojrzeli na blondynkę, która siedziała przy stoliku z grupą Brooke Adams. Oni byli częścią normalnej elity szkoły. Nie mieli do dyspozycji kłów, pazurów czy wyostrzonych zmysłów. Normalni ludzie, ale wśród nich krył się biały kruk, który zupełnie nie pasował do innych. Podczas gdy Brooke, Jake i Ana zdążyli skomentować ubiór lub zachowanie czy status społeczny każdego ze szkoły, Chamberlain siedziała cicho. Odzywała się tylko, kiedy ktoś z jej przyjaciół pomachał ręką przed jej twarzą albo zwracał się centralnie do niej. Nie wydawała się słuchać tych wypocin, wolała z obojętnością wkładać w siebie kawałki owoców. Akurat teraz na języki padła Kira, która na szczęście nie mogła niczego usłyszeć, w przeciwieństwie do Scotta, który zacisnął mocno dłoń, próbując nie wybuchnąć.

— Co z nią robimy? — zapytała Tate, z której wyrazu twarzy można było wywnioskować, że jest gotowa do rękoczynów.

Wtedy nad stolikiem paczki pojawił się zupełnie niespodziewany gość. Wysoki chłopak, z bujnymi, jasnobrązowymi lokami na głowie uśmiechał się szeroko do zgromadzonych. Minęło kilka sekund, zanim Scott McCall otrząsnął się z szoku. Wstał ze swojego miejsca i mocno przytulił przyjaciela. Nikt nie miał pojęcia, że Isaac Lahey po tym wszystkim znowu pojawi się w mieście. Mimo, że wszystko dookoła przypominało mu o Allison.

— Tęskniliście? — Chłopak wysłał wszystkim ciepłe spojrzenia, ale zatrzymał się na jednej osobie, której nie kojarzył. Wszyscy odwrócili się w stronę Malii.

— Nie pamiętasz mnie — wywnioskowała dziewczyna. Isaac pokręcił lekko głową, przypominając sobie jakieś urywki. — Malia Tate.

— Wow, zmieniłaś się, odkąd biegałaś w lesie.

Nic więcej nie mówiąc, Lahey przysiadł się do przyjaciół. Minęło kilka miesięcy, ale dla niego wszystko pozostało takie samo; zupełnie, jakby ona nadal żyła. Scott w jego oczach wyglądał na dobrego alfę. Kira zapewne nadal wymachiwała mieczem, a głupkowaty Stilinski rzucał sarkazmem na prawo i lewo. Isaac tylko modlił się w myślach, żeby on i panna Martin nie zepsuli mu dnia swoimi przeuroczymi uwagami. A Malia? Nie wiedział, że zostanie na dłużej. Nie zdawała się być irytująca, więc stwierdził, że da radę z tą bandą idiotów, których nazywa przyjaciółmi. Czuł, że po to tutaj właśnie jest. Żeby pomagać stadu.

SELFLESS ❀ ISAAC LAHEYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz